Polski Collina

Polski sędzia międzynarodowy Szymon Marciniak po tym, jak doskonale poprowadził finał mistrzostw świata w Katarze, stał się gwiazdą w swoim zawodzie. Naszego arbitra zapraszają do prowadzenia meczów już nie tylko w europejskich pucharach, ale też innych ligach zagranicznych. Topowe chcą, by szkolił tamtejszych arbitrów. Jak zmieniło się życie sędziego ze Słupna?

Szymon Marciniak w Katarze osiągnął największy sukces w zawodowej karierze sędziowskiej. Już po fazie grupowej słychać było głosy, że ma duże szanse na poprowadzenie jednego z półfinałów, oczywiście pod warunkiem, że do tego etapu nie dojdzie… Polska. Ten wariant był jednak na tyle mało prawdopodobny, że FIFA jeszcze przed rozpoczęciem mistrzostw umieściła go bardzo wysoko w swojej prowizorycznej drabince.

– Spotkałem się z Szymonem Marciniakiem, rozmawialiśmy chwilę przed meczem Polska – Arabia Saudyjska. Myślę, że Szymon się nie obrazi, jak powiem, że już wtedy docierały do niego sygnały dotyczące możliwości poprowadzenia jednego z bardzo ważnych spotkań na tym mundialu. Raczej nie będzie to finał, ale jeden z półfinałów już tak. Tak widzi to FIFA, ale oczywiście wiele zależeć będzie od kolejnych wydarzeń na mistrzostwach. Niemniej Szymon Marciniak to jest persona. Widać to po tym, jak się porusza po stadionach, z kim rozmawia, kto go zagaduje. Mamy sędziego ze ścisłego światowego topu i pozostaje trzymać za niego kciuki – mówił przed meczem Polski z Argentyną Krzysztof Stanowski na antenie „Kanału Sportowego”.

Owe kolejne wydarzenia, w tym m.in. awans Maroka do strefy medalowej sprawiły, że FIFA o Marciniaku myślała już nie jako o arbitrze któregoś z półfinałów, a o finale lub meczu o trzecie miejsce.

– Będąc tam na miejscu czuliśmy, że szykuje się coś fajnego. Mój zespół zebrał dobre recenzje po meczu 1/8 pomiędzy Argentyną a Australią. Francuzi po spotkaniu z Danią w fazie grupowej także nie mieli do nas najmniejszych zastrzeżeń, wręcz chwalili i gratulowali. Szef Komisji Sędziowskiej FIFA Pierluigi Collina zganiał nas ze słońca i kazał się oszczędzać. Miał na nas pomysł, ale finał to coś, o czym nawet nie marzyliśmy. Poszło nam znakomicie, decyzje wchodziły, piłkarze je respektowali. Kiedy było trzeba trochę mocniej zarządzić meczem, robiliśmy to. Czasami sędziowie potrzebują mieć trochę szczęścia, a ono 18 grudnia nas nie omijało – wyznał Marciniak, będąc gościem red. Moniki Olejnik w programie „Kropka nad i”.

Zarządzanie finałem doskonale obrazuje filmik, który obiegł cały internet. Widać na nim, jak początkowo uśmiechnięty Polak ucisza jednego z piłkarzy po gwizdku dającym Francuzom rzut karny w końcówce meczu. Później Marciniak wyznał, że był to gest w kierunku Rodrigo de Paula.

  
Sędziowski Everest zdobyty, ale inne 8-tysięczniki czekają

Mówi się, że finał mistrzostw świata sędziuje się tylko raz. Potwierdza to historia mundiali, ale nie oznacza to, że Marciniak może już kończyć karierę. W żartach zasugerował mu to szef Departamentu Sędziowskiego FIFA Massimo Busacca, bo stwierdził, że drugiego tak ważnego spotkania i to w tak genialny sposób już nie posędziuje. Na to zdaniem samego Marciniaka dość stanowczo zareagował Collina, który chyba nie zrozumiał żartu i od razu zaprotestował. Wprawdzie Marciniak zdobył już sędziowski Mount Everest, ale inne 8-tysięczniki wciąż czekają. Takowymi mogą być finał mistrzostw Europy i finał Ligi Mistrzów.

Zresztą to nie wszystkie drzwi, jakie po takim finale otworzyły się przed ekstraklasowym arbitrem. Dostał m.in. zaproszenie od szefa francuskich sędziów na poprowadzenie szkolenia dla tamtejszych arbitrów. To pokazuje, że obrzydliwie nierzetelna ocena pracy Polaka w finale mundialu, jaką mogliśmy przeczytać w dzienniku „L’Équipe”, jest tylko oceną dziennika „L’Équipe”, a nie wszystkich Francuzów. Ci, którzy się znają, docenili pracę Marciniaka i jego zespołu.

  

Co ciekawe nasz rodak od lat jest ceniony na Bliskim Wschodzie, bo w CV ma m.in. prowadzenie ważnych spotkań w Egipcie i Arabii Saudyjskiej. W 2021 roku został zaproszony do poprowadzenia meczów w Arab Cup, czyli 10. mistrzostwach krajów arabskich, które pierwszy raz w historii odbywały się pod egidą FIFA. Gospodarzem był Katar, a wszystkie mecze rozgrywano na stadionach zbudowanych z myślą o mundialu. Trudno o lepsze przetarcie przed najważniejszą piłkarską imprezą świata. Zespół znad Wisły sędziował mecze Katar – Bahrajn i Liban – Algieria w fazie grupowej oraz Katar – Algieria w półfinale.

– Mam świadomość, że wraz z całym swoim zespołem świetnie wypadliśmy na Arab Cup. Jestem przekonany, że to bardzo wiele nam dało, zbudowało i umocniło naszą pozycję. Nie bez znaczenia był też fakt, że byliśmy jedną z nielicznych ekip, która prowadziła spotkania na mistrzostwach świata w Rosji – tłumaczył Marciniak w „Kropce nad i”.

Choć Bliski Wchód nie za bardzo kojarzy się z piłką nożną, to w sercu polskiego sędziego już zawsze będzie miał szczególne miejsce. Dalej jest tam mile widziany, zresztą już 2 stycznia prowadził hit ligi egipskiej, w którym drugie w tabeli Al Ahly podejmowało czwarte Pyramids FC. Takie rozwiązanie umożliwiają zapisy w prawie egipskiej federacji, która dopuszcza zaproszenie zagranicznego arbitra, jeśli jeden z klubów pokryje koszty. Na taki ruch zdecydowała się ekipa gości. Marciniak nie popełnił ani jednego błędu i zebrał bardzo dobre recenzje. Mecz wygrali gospodarze (3:0).

  
Kariera po karierze

Przed Szymonem Marciniakiem jeszcze wiele zawodowych wyzwań, w tym sędziowanie poszczególnych spotkań innych lig zagranicznych, europejskich pucharów, mistrzostw Europy w Niemczech za rok oraz — najprawdopodobniej — mistrzostw świata w Kanadzie, USA i Meksyku. Będzie miał wówczas 44 lata, czyli rok mniej niż jego mentor Pierluigi Collina, w chwili kiedy schodził z dużej sceny sędziowskiej. 45 lat to wiek graniczny dla arbitrów międzynarodowych FIFA, lecz mając na uwadze prowadzenie się i pracowitość Marciniaka, można być spokojnym, że jako 44-latek da radę na mundialu w 2026 roku.

A co potem? Wygląda na to, że marzy mu się kariera Michała Listkiewicza, który jako arbiter liniowy w 1994 roku pomagał Węgrowi Sándorowi Puhlowi w prowadzeniu finału mundialu w Rzymie (mecz Brazylia – Włochy, wygrany przez Canarinhos po rzutach karnych). Listkiewicz w karierze sędziowskiej zaliczył ponad 150 spotkań międzypaństwowych. Nawiązał wtedy wiele przyjaźni i znajomości, które pielęgnował i w efekcie otworzyło to przed nim drogę do zostania prezesem Polskiego Związku Piłki Nożnej. To funkcja, którą kiedyś chciałby pełnić Marciniak.

  

Dziś jest na szczycie, a przez wzgląd na bliskie relacje oraz fryzurę (a raczej jej brak), w niektórych kręgach nazywany jest polskim Colliną. Zresztą szkolenia, jakie prowadzi dla piłkarzy oraz sędziów, sposób, w jaki to robi i ogólna pasja do futbolu są prostą drogą do pracy w UEFA czy FIFA. Szymon Marciniak ma na siebie pomysł i po odwieszeniu gwizdka nie zniknie z piłkarskiej sceny. Polskiej piłki nie stać na niewykorzystanie takiego potencjału na europejskich i światowych salonach. Jako prezes poruszałby się z nie mniejszą gracją niż na boisku i miałby szansę przebić kadencję Listkiewicza, a może nawet Zbigniewa Bońka.

FOT. twitter.com/laczynaspilka

Piotr Janas

Udostępnij

Translate »