Klaudia Wajda: Karate to przede wszystkim wartości

Jedną z najbardziej rozpoznawalnych zawodniczek w karate tradycyjnym w Polsce jest Klaudia Wajda (2 dan). Na co dzień z mężem Rafałem prowadzi Krakowski Klub Karate Tradycyjnego. O przyszłości karate i łączeniu macierzyństwa ze sportem wyczynowym ze zdobywczynią Pucharu Świata WTKF z Uzbekistanu rozmawiał Michał Gabiński.

Michał Gabiński: Zdobyłaś Puchar Świata w Uzbekistanie. Jak pogodzić bycie mamą, treningi i zawodową karierę sportowca?

Klaudia Wajda: Najważniejsza jest organizacja czasowa. Żeby iść na trening, muszę zorganizować kogoś do opieki nad Kornelią – naszą córką. Kornelia ma rok i dwa miesiące, czyli jest jeszcze co robić. Najważniejsza jest pomoc rodziców i znajomych. Chcąc iść na trening, muszę ją zostawić pod czyjąś opieką. Ja chodzę na treningi do Rafała, mojego męża, więc obydwoje jesteśmy na tym treningu i nie jesteśmy w stanie zająć się dzieckiem. 

Jak układa wam się praca na linii trener-zawodnik i mąż-żona?

Bardzo dobrze. To, co się dzieje na treningu, zostaje na treningu, ale możemy sobie coś jeszcze przeanalizować w domu. Na pewno nam to pomaga.

Jak Rafał reaguje, kiedy nie podoba mu się, jak coś robisz na treningu? Czy w domu nie ma z tego powodu problemów?

Nie. Rafał nie krzyczy, ale po prostu podpowiada. Jestem już na takim poziomie zawodniczym, że raczej potrzebuję wskazówek, konstruktywnych uwag, a nie krzyku. 

Razem prowadzicie w Krakowie największy klub karate tradycyjnego w Polsce. Czy karate to jest nadal twoja pasja, czy to już tylko praca? Czy zajmujesz się czymś innym poza treningami?

Nie zajmuję się niczym innym. Przed narodzinami Kornelii prowadziłam też normalnie zajęcia, trenowałam innych. Teraz wygląda to trochę inaczej. Bardziej zajmuję się Kornelią. Klubowi staram się pomagać w formie online. Narazie nie prowadzę zajęć, ale pomagam Rafałowi na obozach. 

Prezes Maciejewski mówi, że w Japonii zaczyna się uprawiać karate w wieku pięciu lat, pięciu miesięcy i pięciu dni. Jak Pani się na to zapatruje? Kiedy najlepiej przyprowadzić dziecko na zajęcia karate tradycyjnego?

Mamy już grupy dla dzieci od czterech lat. Jeśli tylko dziecko chce, to zachęcam. Na początku to są treningi ogólnorozwojowe z elementami karate. Dopiero wraz z upływem czasu zaczynamy trening specjalistyczny. 

Jeżeli prowadzicie klub karate, to jest to dla was biznes i tak jak w każdym biznesie, rywalizujecie o klienta z piłkarzami, koszykarzami, językami obcymi. Czym chcecie się wyróżnić? O jakich przewagach konkurencyjnych możemy mówić? 

Wiadomo, każdy sport jest dobry i jeśli dzieci tylko chcą się ruszać, to jak najbardziej jest to wskazane. Czemu karate? Myślę, że duży nacisk kładziemy na dyscyplinę i szacunek do drugiego człowieka. To są wartości, dla których warto przyprowadzić dziecko na karate. 

Kiedyś każdy chłopak na osiedlu chciał Brucem Lee. Jak jest teraz? Jak wygląda to u małych dzieci?

To zależy, w jakim wieku dzieci zaczną trenować. Czterolatek może nie mieć jeszcze idoli w sportach walki. W dużej mierze to rodzic na początku przyprowadza i zachęca dziecko do treningu. Po upływie kilku lat młody karateka szuka idoli w kreskówkach. Nastoletni zawodnik inspiruje się i chce dorównać swoim starszym kolegom. 

Karate tradycyjne to bardzo ciekawa dyscyplina sportowa, ale jednak niszowa. Wasz klub wygląda dobrze pod względem promocyjnym – macie ładne grafiki, zadbany fanpage. Jak chcielibyście, żeby rozwijała się wasza dyscyplina? Macie jakieś pomysły? Indywidualne inicjatywy, żeby przyciągnąć do karate więcej ludzi?

Myślę, że każdy powinien działać mocno w swoim regionie. My w Krakowie mocno działamy: promujemy, jak możemy. Chodzimy po szkołach. Korzystamy z internetu. Podstawowym elementem promocyjnym są jednak turnieje i zawody. W naszym regionie mamy jeden z większych turniejów, który odbył się w marcu, czyli Puchar Krakowa. 

Ile osób startuje w Pucharze Krakowa?

W tym roku było ponad 800 zawodników. To jest jeden z największych turniejów w karate tradycyjnym. Dzięki takim inicjatywom promocja karate wzrasta. Wiadomo – na taki turniej przychodzi dziecko, rodzic, dziadkowie. Myślę, że każdy powinien działać mocno na swoim podwórku. 

Jestem ojcem dwóch dziewczynek: 7-latki i 4-latki. Jakie atuty dla takich dzieci ma karate tradycyjne? Jak namówić je do uprawiania tej dyscypliny?

Każda dziewczynka, która uprawia karate tradycyjne, będzie czuła się bezpieczniej. Jeżeli twoja córka będzie starsza, doceni wpływ karate na sylwetkę, będzie po prostu wysportowaną dziewczyną. Karate niesie też ze sobą umocnienie cech charakterologicznych. Twoja córka poczuje się pewniej w przypadku zwykłych, codziennych czynności. Poza tym karate to niekończący się rozwój i dążenie do celu, a to na pewno pomaga w nauce, w szkole i buduje charakter. 

Będąc osobą spoza środowiska, dostrzegam potencjał karate, ale zjednoczonego. Obecnie istnieje wiele stylów i odmian karate. Czy nie lepiej byłoby dążyć do połączenia stylów i maksymalnego wykorzystania tej ciekawej dyscypliny sportowej?

Na pewno mamy zbyt zróżnicowane zasady. Trudno byłoby znaleźć jeden wspólny język, bo prawda jest taka, że każdy styl się od siebie trochę różni. Ujednolicenie na ten moment jest nierealne. Świetnym pomysłem mogłoby być spotkanie się różnych stylów pod jednym dachem – turniej, podczas którego karatecy tradycyjni mogliby obserwować inne style. Podglądanie jak walczą, jak się przygotowują, na pewno byłoby ciekawym wydarzeniem.   

W karate tradycyjnym jest 7 konkurencji. W której czujesz się najlepiej?

Zdecydowanie Kumite, czyli pojedynek. Fuku-Go też czuję się dobrze. Fuku-go to połączenie formy i walki, tak zwany dwubój. Najpierw wykonujemy Kitei – to układ ruchów wymyślony przez senseia Nishiyame. Występuje dwóch zawodników w tym samym momencie, a sędziowie głosują poprzez podniesienie chorągiewki. Wygrany przechodzi dalej i rywalizuje w Kumite. Kumite trwa 1 minutę 30 sekund. Jeżeli jest remis, to dogrywka trwa kolejne półtorej minuty. Walczymy do pierwszego punktu technicznego.  

Na jakiej zasadzie przyznaje się punkty? Karate Tradycyjne jest przecież sportem niekontaktowym. 

Zwrot „niekontaktowe” jest trochę mylący. Ciosy dochodzą, ale w karate tradycyjnym muszą być kontrolowane, żeby nie było żadnych kontuzji, złamanych nosów i rozbitych łuków brwiowych. Karate to idealna dyscyplina skrojona dla dzieci. Ja w ciągu całej mojej kariery sportowej nie miałam żadnej kontuzji podczas zawodów. Oczywiście takie sytuacje się zdarzają. Mnie się jednak upiekło, a uprawiam karate 17 lat. 

Widziałem twoje zdjęcie z Rimini, na których miałaś 7 medali na szyi.  Siedemnaście lat uprawiania sportu i siedem tradycyjnych konkurencji w Karate. Ile w sumie masz medali i gdzie je wszystkie trzymasz? 

Wywożę wszystkie puchary do mojego rodzinnego domu i tam je magazynuję. Mam zajęte wszystkie ściany, a i tak większość medali jest w pudełkach. Zwyciężanie niezmiennie sprawia mi ogromną radość.

Autor: Michał Gabiński

Udostępnij

Translate »