#365triathlon – Kostera inspiruje innych do działania?
1206 kilometrów pływania, 31 000 jazdy na rowerze i 7865 biegu – taki dystans pokonuje triathlonista Adrian Kostera. To wyjątkowo ekstremalne wyzwanie rozpoczął 1 czerwca we Wrocławiu, a zamierza zakończyć 31 maja w Jakuszycach – Szklarskiej Porębie. Po co to wszystko?
Kostera to nie człowiek z przypadku. W 2022 roku pobił rekord świata w pięciokrotnym Ironmanie. W tym samym roku zajął trzecie miejsce podczas mistrzostw świata w dziesięciokrotnym Ironmanie. Jest też rekordzistą świata w najdłuższym duathlonie – 120 km biegu, 1800 km jazdy na rowerze i ponowny bieg na dystansie 422 km. Głównym założeniem projektu #365triathlon jest pokonanie obwodu ziemi, czyli 40 075 km, w ciągu 365 dni.
To bez wątpienia największe triathlonowe wyzwanie na świecie. Jednym z warunków, żeby wynik został wpisany do Księgi Rekordów Guinnessa, jest to, że w ciągu roku Kostera może odpoczywać przez zaledwie pięć dni. Jak sobie zakłada, codziennie dystans pokonywać będzie przez ok. 8 godzin, czyli w czasie, jaki spędzałby w pracy, np. w korporacji.
– Zdaję sobie sprawę z tego, że takie ekstremalne wyzwania wiele osób uważa za niezdrowe i kontrowersyjne, ale to nie jest tak do końca – tłumaczy Kostera.
– Ja się z nikim nie ścigam, tylko sam ze sobą. Owszem przekraczam swoje granice, ale wszystko odbywa się pod kontrolą. Mój zamysł jest taki, żeby to wyzwanie miało także aspekt społeczny. Chciałbym pokazać, że każdy może zacząć uprawiać sport, niezależnie w jakim jest wieku, kim jest. Ja mając 30 lat, pracowałem w szklarni, paliłem papierosy. Zmiany w swoim życiu chciałem rozpocząć od rzucenia palenia. Nie było to łatwe, ale później było coraz lepiej. Zacząłem biegać, planować i spełniać swoje marzenia. Mam nadzieję, że zainspiruję ludzi do działania. Osiągnąłem w różnych zawodach sukcesy, ale to, co było do tej pory, było dla mnie tylko treningiem do tego wyzwania. Bardzo mnie cieszy, że sporo osób dołączało i dołącza do mnie czy to podczas próby pływania, czy jazdy na rowerze – mówi Kostera.
– Zainteresowanie wyzwaniem przeszło nasze oczekiwania – mówi Wojciech Gęstwa – jeden z organizatorów. Co to oznacza? W każdy weekend do Kostery można dołączyć. Zapisy prowadzone są TUTAJ. Za możliwość wspólnego treningu z triathlonistą trzeba zapłacić 20 zł. Wszystkie zebrane w ten sposób środki przeznaczane są na cele charytatywne, obecnie na świetlicę „Tacy Sami”.
Poza weekendowym udziałem osób z zewnątrz sztab pracujący z Adrianem Kosterą zorganizował szereg imprez towarzyszących, które miały na celu zaktywizowanie jak największej grupy osób. Był „Cross Rowerowy” czy „Babskie Kręcenie”. W planach są kolejne.
Do realizacji projektu nie wystarczy jednak tylko siła mięśni triathlonisty. Codziennie nad bezpieczeństwem Kostery czuwa sztab ludzi. – Adrian codziennie pływał, a teraz jeździ na wyznaczonej, certyfikowanej trasie. Wcześniej pogoda nam bardzo sprzyjała, zwłaszcza ciepła jesień. Obecnie nas nie rozpieszcza i skupiamy się przede wszystkim na tym, żeby po jeździe jak najszybciej się przebrać i rozgrzać Adriana. Zmieniliśmy również sprzęt z roweru czasowego na gravelowy, który ma zdecydowanie szersze opony, co zapobiega ewentualnym kraksą. Przed zimnem chroni go natomiast odzież zimowa – opowiada Wojciech Gęstwa.
Wyzwaniem jest także żywienie. – Codziennie Kostera musi pochłonąć ok. 7000 kalorii, musi więc jeść sporo żeli i batonów energetycznych, co niestety nie wpływa dobrze na pracę żołądka. Jednak jego kondycja jest wciąż bardzo dobra i jest już bliski ukończenia próby rowerowej – podkreśla Gęstwa.
– Z czym mieliśmy największy problem? Poza wspomnianym jedzeniem i przeziębieniami, które się zdarzyły, największym wyzwaniem jest walka z czasem i dystansem i obowiązkami poza sportowymi – tłumaczy Gęstwa. Przez wyzwanie, które realizuje, Adrian staje się coraz bardziej rozpoznawalny i jest zapraszany na wiele imprez. We wrześniu gościł m.in. na Europejskim Kongresie Sportu i Turystyki w Zakopanem.
– Z jednej strony bardzo cieszymy się z tych zaproszeń. Niektóre z nich są zobowiązaniem, chociażby wobec gmin, które wspierają nasze wyzwanie. Z drugiej strony, to zabiera nam mnóstwo czasu i sprawia, że później musimy nadrabiać kilometry – mówi Gęstwa.
W najgorszym momencie do wyznaczonego planu brakowało 1700 km. Mimo złych warunków ultratriathlonista nadrobił dystans i wszystko wskazuje na to, że 7 stycznia zsiądzie z roweru i zacznie biec.
AS
FOT. Archiwum Adriana Kostery