Wizerunkowa klęska. Świat triathlonu gumkuje Karasia
Robert Karaś został oficjalnie zdyskwalifikowany na dwa lata przez International Ultra Triathlon Association, zrzeszającą ekstremalnych triathlonistów. Powodem jest stosowanie dopingu, a dokładnie środka o nazwie drostanolon. Ultratriathlonista został także pozbawiony rekordu świata w dziesięciokrotnym Ironmanie.
Karaś w maju ustanowił światowy rekord w 10-krotnym Ironmanie, z wynikiem 182 godziny, 43 minuty i 43 sekundy. Na zawodach w Brazylii pokonał dystans 38 km w pływaniu, 1800 km na rowerze i 422 km w biegu. O jego wyczynie informowały największe polskie media, robiąc z triathlonisty nadczłowieka i niemalże bohatera narodowego. Po zaledwie kilku miesiącach – pod koniec lipca – federacja IUTA wszczęła przeciwko Robertowi Karasiowi postępowanie antydopingowe w związku z wykryciem w próbkach pobranych od niego podczas zawodów w Brazylii niedozwolonej substancji. Zawodnik wydał wtedy oświadczenie, w którym informował, że nie ma nic do ukrycia.
– Przed startem w Brazylii sam zabiegałem u organizatorów o zapewnienie badań antydopingowych, ponieważ tylko w ten sposób mój wynik mógł zostać oficjalnie uznany za rekord świata. W całej mojej karierze zawsze byłem czysty, co potwierdzały wyniki wielu badań antydopingowych, jakie przechodziłem po każdym z dotychczasowych startów w Pucharze Świata – można było przeczytać w oświadczeniu Karasia z lipca 2023 roku. Dzień później jednak nieco zmienił linię obrony.
W „Hejt Parku” na Kanale Sportowym przyznał, że przed walką FAME MMA zażywał nielegalne substancje. Była mowa m.in. o meldonium zwiększającym wydolność i drostanolonie, sterydzie anaboliczno-androgennym działającym podobnie do testosteronu.
35-letni ultratriathlonista zapewniał, że niedozwolone środki przyjmował w styczniu w trakcie leczenia złamań ręki, żeber i stopy. Tłumaczył, że kurację lekami przechodził wyłącznie z myślą o debiutanckiej walce MMA, którą stoczył 3 lutego, a nie żeby poprawić swój wynik na zawodach w Brazylii.
– Przygotowując się do walki MMA, wiedziałem, że to biorę. Nie zagłębiałem się, co to jest, bo miałem to w d…e. Wiedziałem zatem, że zażywam coś nielegalnego. Zapytałem też, czy będzie miało to jakiś wpływ na moje przygotowania do 10-krotnego Ironmana. Uzyskałem odpowiedź, że nie, bo to środek na teraz, żeby się podleczyć. Miałem więc świadomość w tej sprawie – wyjaśniał Robert Karaś podczas rozmowy z Tomaszem Smokowskim.
Tłumaczeń, podobnie jak badania wariografem nie wzięła pod uwagę IUTA i zastosowała wobec Karasia wysoki wymiar kary, a jego rekord już został wykreślony z tabel. Swoje zdanie na ten temat ma Polska Agencja Antydopingowa – POLADA.
– Drostanolon jest steroidem anaboliczno-androgennym, substancją stosowaną w celu zwiększenia siły i masy mięśniowej. Zgodnie z listą substancji i metod zabronionych jest to środek zabroniony do stosowania na zawodach i poza zawodami – mówi Michał Rynkowski – dyrektor Polskiej Agencji Antydopingowej.
– To środek, który zdecydowanie może mieć wpływ na przygotowanie do zawodów, chociażby ze względu na przyspieszenie regeneracji organizmu po kontuzji lub po ciężkim okresie treningowym – dodaje. Mówi również, że drostanolon w organizmie utrzymuje się do 30 dni, nieprawdą jest więc to, co mówił Karaś, że brał niedozwolony środek w styczniu, skoro wykryto go jeszcze w organizmie triathlonisty w maju.
Ultratriathlonista zawieszenie przez IUTA przyjął ze spokojem, a wręcz charakterystyczną dla siebie butą. Na jego profilu w mediach społecznościowych możemy przeczytać, że czuję się obecnie jednym z najbardziej wytrzymałych ludzi na świecie i że wylatuje z Dubaju do USA, gdzie zamierza wystartować i zaatakować rekord świata w pięciokrotnym ironmanie…
Jak to możliwe, że osoba zawieszona za doping może startować bez przeszkód w innych zawodach?
– Zakazanie startów zależne jest od poszczególnych federacji i prowadzonej przez nie polityki antydopingowej. Może również zależeć od podejścia innych zawodników, którzy potencjalnie mogą nawet zbojkotować wydarzenie, w którym występuje zawodnik zawieszony na dwa lata za naruszenie przepisów antydopingowych. Nie spodziewam się też, by w przyszłości taki ktoś mógł otrzymać licencję zawodniczą. W przypadku imprez komercyjnych, bo o nich głównie mowa, należy podkreślić, że to organizatorzy biorą na siebie odpowiedzialność, kogo promują i komu dają zarobić. Pozostaje wierzyć, że przyjdzie w tym zakresie otrzeźwienie, bo to nie tylko kwestia tego jednego zawodnika – tłumaczy Michał Rynkowski.
Zdania ludzi w sprawie Karasia są podzielona. Jednak w jego mediach społecznościowych możemy znaleźć mnóstwo pozytywnych komentarzy gloryfikujących i dopingujących ultrathriatlonistę. Przyklaskuje mu wielu polskich celebrytów w tym m.in. Małgorzata Rozenek-Majdan i jej mąż Radosław Majdan. Bohatera walczącego z „niedobrymi” ludźmi z Karasia robi również jego żona – aktorka Agnieszka Włodarczyk.
Zdecydowanie negatywnie wypowiadają się o Karasiu prawdziwi sportowcy i osoby związane z triathlonem.
– To, co robił i robi Karaś, nie ma nic wspólnego z prawdziwym sportem – mówi Zbigniew Gucwa – były kolarz, trener triathlonistów. – Znam go jeszcze z czasów, kiedy uprawiał triathlon na klasycznych dystansach, w których powiedzmy sobie szczerze, nie miał wyników. Znalazł swoją niszę, zaczął startować w zawodach ultra – opowiada Zbigniew Gucwa.
– Warto jednak zaznaczyć, że imprezy, w których on startuje, są typowo amatorskie i nie mają nic wspólnego ze sportowym ściganiem, jakie jest na normalnych zawodach czy chociażby igrzyskach olimpijskich. Limity na dystansach ultra są tak duże, że się nie biegnie, a idzie, nie jedzie się szybko na rowerze tylko powoli. To różnica. Dla przykładu na zawodach w triathlonie olimpijskim przynajmniej pierwszych 20 zawodników dystans 10 km pokonuje szybciej niż najszybszy polski biegacz na tym dystansie. Z kolei podczas Ironmana na Florydzie moi najlepsi zawodnicy przejechali 180 km na rowerze ze średnią prędkością 45,43 km/h – opowiada Gucwa.
– Jedno, w czym Karaś jest mistrzem to marketing. Potrafił świetnie sprzedać to, co robi, dzięki czemu pozyskał sponsorów. Poprzez związek z Agnieszką Włodarczyk zyskał także przychylność celebrytów i stało się o nim naprawdę głośno. Co mnie dziwi, nie traci na popularności mimo to, że jest wręcz wulgarny i bezczelny. Uważam, że wpadka dopingowa powinna go już zdyskwalifikować. Tymczasem on i jego środowisko wciąż próbują zakrzyczeć prawdę i zrobić z niego bohatera – dodaje Gucwa.
Czy Karaś psuje wizerunek triathlonistów? – Mówiąc szczerze, psuje wiele w triathlonie. Moi zawodnicy odnoszą sukcesy w zawodach klasycznych, należą do światowej czołówki. Próżno jednak znaleźć o nich wzmiankę w mediach. Cała atencja mediów skierowana jest właśnie na Karasia. Ludziom wydaje się, że ten człowiek robi rzeczy niesamowite, niektórzy uważają, że ich inspiruje, że skoro Karaś może robić takie cuda, to ja też dam sobie radę z problemami dnia codziennego. To jednak duże uproszczenie i myślenie, które nie ma nic wspólnego z rzeczywistością – kończy Zbigniew Gucwa.
AS
FOT. FAME