Nienawiść z twitterowych ust. Shomurodov ofiarą kradzieży tożsamości
Coming-out 21-letniego Josha Cavallo musiał wzbudzić kontrowersje. Nie bez przyczyny zresztą dopiero w 2021 roku świat futbolu poznał pierwszego otwarcie zadeklarowanego homoseksualnego piłkarza. Reakcje? Na ogół pozytywne. Nie licząc kilku głosów wychodzących przed szereg, do młodego Australijczyka dotarły słowa wsparcia od największych zawodników i klubów świata. A sam zainteresowany dodaje, że jeszcze nigdy w życiu tyle się nie uśmiechał.
Uśmiech ten na chwilę udało się przygasić Eldorowi Shomurodovi, rezerwowemu napastnikowi AS Romy. A raczej – wszystkie dowody wówczas wskazywały na niego. W odpowiedzi na deklarację Cavallo umieszczoną na Twitterze, pojawiła się odpowiedź z (zawieszonego już) konta @ShomurodovEldor, w której ustami piłkarza wyrażono brak zgody na homoseksualność w futbolu, a na koniec – zgrabnie, bo za pomocą hashtaga – nawołano Allaha do przeklęcia osób innej orientacji.
Twitter suspended ex-@rostovfc Uzbeki striker Eldor Shomurodov's account for commenting @JoshuaCavallo coming out as gay celebrated across football world as act of courage https://t.co/5qYbqIGcpT pic.twitter.com/KjOzjyV8XA
— Andrey Davydov (@FarEasterner) October 28, 2021
Frustracja w komentarzach przeplatała się z pełnym poparciem słów Uzbeka, płynącym przede wszystkim z jego rodzimych stron. Uzbekistan pozostaje bowiem jednym z krajów, w którym homoseksualność jest nie tylko napiętnowana społecznie, ale i penalizowana prawnie (mężczyzna dopuszczający się besoqolbozlik, czyli własnowolnego współżycia seksualnego z innym mężczyzną, może spodziewać się do 3 lat pozbawienia wolności).
Braw od Rzymian nie było…
Nie trzeba jednak geniusza, by stwierdzić, że tego rodzaju tweet jest PR-owym strzałem w stopę. Z wyrzutni rakietowej. W niemal dokładnie tym samym czasie włoski senat odrzucił projekt ustawy DDL Zan o zaostrzeniu kar za nienawiść i dyskryminację mniejszości, a Włosi wyszli na ulice w obronie swoich racji. Tweet Shomurodova postawił więc stołeczny klub w co najmniej kłopotliwej pozycji.
„Ten tweet, zamieszczony przez fałszywe konto, w żaden sposób nie odzwierciedla prawdziwych poglądów piłkarza” – czytamy w treściwym, również opublikowanym na Twitterze, oświadczeniu Romy.
The club feels it important to clarify that forward Eldor Shomurodov does not - and has never had - an official account on Twitter.
A recent tweet that has been erroneously attributed to him was posted from a fake account. That tweet in no way reflects the player’s true views.
— AS Roma English (@ASRomaEN) October 28, 2021
I nie ma powodów, by im nie wierzyć. Konto @ShomurodovEldor zostało już zawieszone po licznych zgłoszeniach, jednak już przed feralnym tweetem budziło wątpliwości. Nigdy nie uzyskało weryfikacji (oznaczanej niebieskim symbolem), ledwie tydzień temu w nazwie zawierało dopisek „fan”, ale przede wszystkim – wpis zamieszczono o 21:43, kiedy Shomurodov… siedział na ławce rezerwowych w Cagliari. Roma dodaje, że piłkarz nigdy nie miał konta na Twitterze, a kibice zauważają, że 26-latek nie zna angielskiego.
W internecie złodzieje kradną tożsamość
Wszystko wskazuje więc na to, że Uzbek padł ofiarą kradzieży tożsamości, czyli plagi zalewającej media społecznościowe od lat. Założenie konta w czyimś imieniu jest bowiem banalnie proste, a nie każdy z miejsca otrzymuje odznakę weryfikacji (piłkarz Chelsea, Billy Gilmour, przez kilka miesięcy zamieszczał posty z niezweryfikowanego profilu).
A co więcej, mowa tu o zjawisku szalenie powszechnym. W 2018 roku New York Times i agencja badawcza Social Impostor przeanalizowali liczbę internetowych naśladowców dziesięciu najpopularniejszych celebrytów na instagramie. Odkryto ponad 9 tysięcy takich kont, z czego najwięcej podpisanych nazwiskiem Neymara – aż 1676. Sam Twitter usuwa 10 milionów (!) „fejkowych” konto tygodniowo (!)
Shomurodov stał się więc łatwym kąskiem dla oszusta, który zebrawszy uprzednio rzeszę obserwujących pod profilem dla fanów napastnika Romy, wykorzystał jego publiczny głos by wygłosić swój pogląd szerszemu gronu. Nazwiska i wiarygodność gwiazd od lat są wykorzystywane jako narzędzie socjotechniczne. Oszuści wyłudzają pieniądze i dane, przekazują fałszywe informacje – wszystko to kryjąc się za maską osoby publicznej.
Rozwiązanie? Algorytmy już pokazały, że potrafią być zawodne. Nie każdy decyduje się na prowadzenie kont w mediach społecznościowych (zapraszam do odnalezienia w internecie m.in. Niklasa Süle, Rodriego, Hugo Llorisa czy Joëla Matipa), ale błędem jest pozwolić na przejęcie swojej internetowej tożsamości komuś innemu. Niegdyś precedens wyznaczył aktor Rik Mayall, zakładając konto na Twitterze tylko po to, żeby „zaklepać” sobie miejsce pod swoim nazwiskiem.
Rik Mayall ran his Twitter account like a pro. RIP. pic.twitter.com/1ZXi22h0CG
— Felicity Morse (@FelicityMorse) June 9, 2014
Na koniec wróćmy do niefortunnego tweeta Mateusza Borka, który kiedyś uwierzył w „fake newsa” o transferze Jana Bednarka, podanego przez konto imitujące angielskie Sky Sports. – Czy naprawdę my dziś codziennie mamy się bawić w sprawdzanie kont? Przecież to jakiś absurd. Człowiek ma wolne. Śledzi. Czyta. Analizuje tysiąc rzeczy. I komuś się chce takie głupoty robić? – pisał sfrustrowany dziennikarz. Więc tak, komuś chce się takie głupoty robić. Dlatego do codziennej analizy tysiąca rzeczy polecamy dołożyć ostrożne podejście do internetowych źródeł i częstsze korzystanie z narzędzi do zgłaszania fałszywych kont i informacji.
Autor: Rafał Hydzik