Jedyna taka sieć w Polsce. Od nart, przez rowery, po tubing i hotel (wywiad)
Grupa Pingwina to sieć całorocznych ośrodków narciarsko-rowerowych, które pod hasłem „Nuda się nie uda” tworzą pole do dobrej zabawy, ale także odpoczynku i nauki.
W rozmowie z theSport.pl dyrektor ds. komunikacji Grupy Pingwina opowiada nam o sportowej ofercie ośrodków w Rzykach, Krynicy-Zdroju, Kurzętniku, Kasinie Wielkiej oraz Wiśle, a także ich rozwoju w sezonie letnim czy zimowym. Nie zabrakło wątków biznesowych.
Marcin Gościński, theSport.pl: Jak narodziła się koncepcja nazwy „Grupa Pingwina” oraz skąd wziął się motyw pingwina jako symbolu waszej działalności?
Karolina Hanik, Dyrektor ds. komunikacji Grupy Pingwina: Sprawa jest skomplikowana i tak naprawdę, to tylko Sławomir Rusinek, założyciel Grupy, wie, skąd to się wzięło. Jest to mała tajemnica. Oczywiście wywiązało się to głównie z tematów narciarskich. Pingwin to jest świetny zwierzak – kochający zimę, rodzinny, bardzo opiekuńczy, sympatyczny – dobry duch.
Stał się symbolem naszego lodowego królestwa. Tak naprawdę od zimy i od stacji narciarskiej wszystko się zaczęło. W naszym logo niezwykle ważna jest nie tylko sama postać pingwina, ale również bogata symbolika kolorów. Zieleń to energia, ruch i dynamika, a jednocześnie wyraźne nawiązanie do ekologii, która jest integralną częścią naszych działań. Czerwień symbolizuje adrenalinę i nutę dzikości. Można ją poczuć, korzystając z naszych atrakcji. Żółty to kolor rodzinności i otwartości – wartości, które są dla nas szczególnie istotne.
Nim przejdziemy do tego, co dzieje się obecnie, jak z perspektywy Grupy Pingwina oceniacie miniony sezon narciarski?
Wbrew pozorom bardzo dobrze. Mogłoby się wydawać, że sezon był wymagający. Medialne informacje, że nie ma śniegu, jest ciepło i lepiej nie wyjeżdżać z miasta, nieco zniechęcały gości. Okazało się, że to zupełna nieprawda. Faktycznie, mrozy pojawiły się nieco później, ale temperatura w końcu spadła nawet do -20 st. C.
I powiedzmy to sobie otwarcie. W dzisiejszych czasach śnieg nie jest tak kluczowy w zimie. Liczy się mróz, żeby można było uruchomić systemy naśnieżania. Dysponujemy nowoczesnym sprzętem i udało się tak naśnieżyć stoki, że na przykład w Krynicy-Zdroju sezon trwał 128 dni. To rekord.
Czy zauważyliście zmiany w nawykach gości waszych ośrodków?
Zaobserwowaliśmy, że pobyty gości są krótsze i rezerwowane bardziej spontanicznie. Jeszcze kilka lat temu ludzie w ciemno rezerwowali pobyt na tydzień czy dwa w ferie zimowe. Teraz wolą poczekać do ostatniej chwili.
Czytaj także: Kosmiczne ceny noclegów we Wrocławiu. Finał Ligi Konferencji tuż tuż
Częstym wyborem rezerwujących jest wizyta na trzy albo cztery noce. Moim zdaniem goście mogą obawiać się, że nie będzie warunków do jazdy. Rzeczywistość to na szczęście weryfikuje. Miniony sezon narciarski oceniamy jako bardzo udany.
Prowadzicie największą stację narciarską w Polsce północnej – w Kurzej Górze. Czy taka nieoczywista lokalizacja cieszy się popularnością?
Kurza Góra to prawdziwy fenomen. Zanim dołączyłam do Grupy Pingwina, zobaczyłam to miejsce na własne oczy i nie wierzyłam, jak wyjątkowy jest ten ośrodek. W Kurzej Górze panuje swobodna atmosfera. Można tam spotkać narciarzy w jeansach, którzy traktują wyjazd na stok jak luźne wyjście na lodowisko – bez presji i przygotowań do trudnych tras. Mówimy, że to idealne miejsce dla tych, którzy dopiero chcą spróbować swoich sił w narciarstwie.
Jak radzicie sobie z inną – nie tak mroźną – pogodą na północy Polski?
Radzimy sobie doskonale dzięki nowoczesnym fabrykom śniegu, które pozwalają nam naśnieżać stoki nawet przy dodatnich temperaturach. Sezon narciarski w Kurzej Górze zaczyna się już pod koniec listopada. Choć nie ma trudnych, alpejskich tras, to stoki są szerokie i świetnie przygotowane.
Mamy naprawdę dużą wypożyczalnię sprzętu, bo właśnie do Kurzej Góry trafiają osoby, które dopiero sprawdzają, czy złapią narciarskiego bakcyla. U nas można wszystko wypożyczyć i bawić się na stoku tak samo, jak na południu kraju.
Przejdźmy teraz do tematów rowerowych. Czy zauważacie wzrost zainteresowania tą aktywnością wśród gości?
Zdecydowanie. Jest ogromny hajp na trasy rowerowe. Ten temat kiełkował siedem, może osiem lat, a zaczęło się to od powstawania ścieżek enduro i w ogóle wzrostu popularności rowerów enduro. Przez lata turystyka rowerowa była kojarzona głównie z ekstremalnym downhillem i czarnymi trasami, ale z czasem przekształciła się w bardziej przystępne enduro. Coraz więcej ośrodków miejskich zaczęło przy tym wykorzystywać swoje tereny na tworzenie takich tras. W Wiśle mocno się otwieramy właśnie na jumpline’y, żeby dało się poskakać. Ludzie są głodni robienia czegoś więcej na rowerach.
Jak wpadliście na pomysł rozszerzenia działalności o trasy rowerowe?
Doskonale zdajemy sobie sprawę, jak wyjątkowo zlokalizowane są nasze stacje narciarskie – otoczone piękną infrastrukturą, nowoczesnymi wyciągami i rozległymi terenami.
Naturalnym krokiem było wykorzystanie tego potencjału także poza sezonem zimowym. Wtrącę, że naszym głównym odniesieniem była w tym przypadku Kanada, a konkretnie ośrodek Whistler. To prawdziwa mekka rowerzystów i stwierdziliśmy, że chcemy w tę stronę pójść.
Zimy są dobre. Oby były zawsze dobre i długie, ale ludzie szukają też czegoś na lato. Przykładów nie trzeba daleko szukać: jesteś sportową rodziną, wyjeżdżasz zimą na narty, ale chcesz robić coś fajnego również w inne pory roku.
No właśnie. Przyjeżdża do was rodzina i na co może liczyć? Czy macie przygotowaną specjalną ofertę?
Oferujemy zarówno szkolenia indywidualne, jak i grupowe. Najczęściej rodzice jeżdżą razem z dziećmi, ale rowery to obecnie silny trend. Szczególnie wśród najmłodszych, którzy nieraz dostają dwa koła np. na komunię i często zaczynają przygodę od pumptracków czy trików na osiedlu.
Tak to się zaczyna. Dzieci najczęściej jeżdżą same lub ze znajomymi, a rodzice później rezerwują im lekcje u naszych instruktorów. Nauka zaczyna się od podstaw, jak slalom między pachołkami czy pierwsze próby oderwania kół, a potem stopniowo przechodzi w zabawę na większych trasach.
Ostatnio rozmawiałam z dorosłymi z rowerowego środowiska, którzy kiedyś byli pionierami downhillu. Podkreślali, jak bardzo cieszy ich, że dziś jazda na rowerze nie jest już tylko nastoletnią zajawką, z której trzeba „wyrosnąć”. Stała się pełnoprawną alternatywą dla narciarstwa i sportem dla każdego.
Bycie dorosłym nie wyklucza zabawy na rowerze. Wiele osób traktuje to jako świetny sposób na odreagowanie stresu.
A co ze sprzętem na miejscu? Jak szeroki jest asortyment?
Współpracujemy na stałe z uznanymi firmami, m.in. Amer Sports, czyli markami Atomic i Salomon. Mamy też rowery Mondraker i Santa Cruz, akcesoria od Fox i pedały od Crank Brothers. Dzięki temu nasi goście mają dostęp do najwyższej klasy sprzętu, który można zarówno testować, jak i wypożyczać na miejscu.
Elementem oferty jest też Puchar Pingwina.
Nasze cykliczne zawody – Puchar Grupy Pingwina – będą obchodzić 5. rocznicę. To rodzinne zawody rowerowe, głównie zjazdowe, które rozwijamy, słuchając potrzeb uczestników.
Zaczynaliśmy z czterema kategoriami wiekowymi. Teraz mamy ich aż osiem – dla najmłodszych i dorosłych. Zawody promują rodzinnego ducha sportu i zachęcają dzieci do aktywnego udziału w rywalizacji.
Podczas zawodów pozwalamy rodzicom jechać razem z dziećmi. To daje najmłodszym dużo wsparcia i cieszy się dużą popularnością. Rodzic może towarzyszyć dziecku do samej mety, a tuż przed nią ustępuje miejsca. Taki format bardzo podoba się uczestnikom.
Muszę też zapytać o tubing.
Tubing to ważna część oferty. Na Kurzej Górze nie potrzeba stromych zboczy ani sportowych umiejętności – wystarczy chęć do zabawy. Trasy są zróżnicowane, od klasycznych zjeżdżalni po miękkie poduchy. U wielu gości to już jest taka mała tradycja. Przyjeżdżają z rodziną. Nie muszą być w żaden sposób przygotowani do tej aktywności. Po prostu chcą spędzić aktywnie niedzielę. Biorą pontony, zjeżdżają i mają przy tym dużo śmiechu i zabawy.
Czy planujecie rozwój, jeśli chodzi o rowerowe imprezy międzynarodowe?
Oczywiście, cały czas idziemy do przodu – motto Grupy Pingwina „nuda się nie uda” świetnie to oddaje. Myślimy poważnie o organizacji Pucharu Europy, a Kasina Wielka byłaby do tego idealnym miejscem, bo ma świetne trasy i rozbudowaną infrastrukturę.
Podchodzimy jednak do tego spokojnie – jak z dopinaniem guziczków, jeden po drugim. Najpierw chcemy dopracować wszystkie szczegóły, ale pomysł organizacji takiej imprezy w latach 2027/28 już się u nas pojawia.
Jeśli chodzi o dopinanie guziczków, czy do tego zalicza się również baza hotelowa i SPA?
Zdecydowanie – rozwijanie bazy hotelowej i strefy SPA traktujemy jako „dopinanie guziczków”. Zależy nam, żeby każdy znalazł u nas coś dla siebie – zarówno miłośnicy sportów ekstremalnych, jak i osoby szukające relaksu, na przykład w tężni solankowej czy komfortowych apartamentach.
Obecnie tężnie solankowe mamy już w Krynicy i w Wiśle, a kolejne takie inwestycje są w naszych planach. Jeśli chodzi o strefę SPA, to w Czarnym Groniu działa czterogwiazdkowy hotel z nowoczesnym SPA i zapleczem konferencyjnym, które sprawdza się przy organizacji eventów firmowych.
A jak wygląda struktura biznesowa Grupy Pingwina – czy zarządzanie ośrodkami jest scentralizowane, czy każdy z nich funkcjonuje bardziej niezależnie?
Grupa Pingwina to marka parasolowa. Każda z pięciu stacji narciarskich to osobna spółka z własnym zarządem i koordynatorem, natomiast dział marketingu mamy wspólny. Oczywiście współpracujemy, żeby spinać działania całej grupy.
Musieliśmy odpowiednio podzielić obowiązki, a całością kieruje Sławomir Rusinek – szef, którego energia i zaangażowanie są prawdziwym motorem napędowym całej Grupy Pingwina. Większość pomysłów powstaje właśnie dzięki inicjatywie pana Rusinka. Jest dla nas wzorem zaangażowania. Często powtarza, żebyśmy zawsze wracali stamtąd, dokąd inni dopiero zmierzają.
Czy pomysły na takie inicjatywy jak Moped Retro, czy wieża widokowa w Krynicy Zdroju również wyszły od właściciela?
Tak. Na przykład pomysł na Moped Retro pojawił się, gdy szwagier pana Sławka zajmował się odrestaurowywaniem jednośladów. Wówczas szef zaproponował, żeby wykorzystać dużą przestrzeń w Kasinie i stworzyć tam muzeum.
Aktualnie w kolekcji pana Sławka jest aż 400 eksponatów, z czego 100 można zobaczyć na wystawie Moped Retro. Obaj panowie wspólnie jeżdżą po całej Europie. Wyszukują, zbierają i konserwują motorowery, często przywracając je do stanu pozwalającego na jazdę. Z tej pasji zrodziły się także organizowane w Kasinie rajdy motorowerów.
Czy planujecie otwierać kolejne ośrodki w najbliższej przyszłości? Macie na oku jakieś rejony Polski, w których chcielibyście rozwijać działalność?
Na razie nie planujemy otwierać nowych ośrodków, ale u nas decyzje często zapadają bardzo dynamicznie. Skupiamy się na ciągłym rozwoju istniejących lokalizacji – w Wiśle powstaje właśnie wieża widokowa, a w Krynicy-Zdroju mamy pierwsze plany na kolejną atrakcję, choć na razie są one jeszcze na wczesnym etapie.
Rozbudowujemy przy tym restauracje, modernizujemy sprzęt w wypożyczalniach i serwisach narciarskich. Inwestujemy w nowoczesne rozwiązania, jak kolej Doppelmayr czy zaawansowane systemy naśnieżania. Ostatnio w Wiśle powstała chłodnia, która pozwala jeszcze efektywniej produkować śnieg.
W kontekście rozwoju – w bikeparku Skolnity zmieniliście trasę z niebieskiej na czerwoną. Z czym to się wiąże? Przedłużyliście ją, czy urozmaiciliście?
Trasa była niebieska, ale z każdą przebudową stawała się nieco trudniejsza i bardziej płynna, by umożliwić rowerzystom rozwój umiejętności. W tym roku, po kolejnych zmianach, zdecydowaliśmy się oficjalnie oznaczyć ją jako czerwoną, zgodnie ze światowymi standardami. Jednocześnie budujemy teraz nową trasę niebieską do nauki i zabawy.
Podobnie jak w trasach narciarskich, zielone odcinki pełnią funkcję stref szkoleniowych. Tak jak na stacjach narciarskich mamy Polany Pingwina z wyciągiem taśmowym, tak w bikeparkach tworzymy skill zone’y z różnymi przeszkodami – kładkami czy kamieniami – żeby dzieci i dorośli mogli bezpiecznie poćwiczyć jazdę.
Czy dalej planujecie wykorzystywać zasięgi influencerów do promocji ośrodków Grupy Pingwina? W 2024 w promocji uczestniczyli bracia Godziek.
Środowisko rowerowe jest dość zżyte. Wszyscy się znają. Bracia Godziek – pochodzący ze Śląska – sami chcieli przetestować nasz bikepark w Wiśle. Takie współprace, zarówno płatne, jak i niepłatne, pojawiają się regularnie. Nasze trasy są bardzo dobrze oceniane, więc wielu influencerów chce pokazać je swoim obserwującym i opowiedzieć o nowościach.
A jakie są największe wyzwania przy prowadzeniu waszej działalności?
Największym wyzwaniem jest dla nas ciągłe wprowadzanie nowości i unikanie stagnacji. Chcemy, aby nasi goście zawsze mieli powód, by wracać. Żeby nie traktowali naszych atrakcji jako jednorazowe.
W sezonie letnim co weekend jesteśmy zaangażowani w jakieś wydarzenie – od rowerowych imprez, przez koncerty i zloty, po warsztaty i projekty edukacyjne. Przykładem jest konkurs na projekt współczesnego stroju regionalnego dla dzieci w Wiśle, którego prace zostaną później pokazane na wieży widokowej.
Czy inspirujecie się kimś konkretnym z waszej branży?
Nie inspirujemy się jedną konkretną firmą, choć oczywiście obserwujemy konkurencję i światowe trendy. Zwłaszcza jeśli chodzi o trasy rowerowe czy snowparki. Najczęściej jednak korzystamy z własnych doświadczeń i wymieniamy się pomysłami wewnątrz Grupy Pingwina.
Przykładem jest Czarny Groń, gdzie stworzyliśmy jeden z pierwszych snowparków w Polsce, który do dziś cieszy się dużą popularnością. Uznaliśmy, że warto przenieść to rozwiązanie także do innych lokalizacji, na przykład do regionu Sądecczyzny, gdzie również powstał snowpark.
Zwracamy uwagę na rozwiązania stosowane za granicą, np. w Kanadzie, Austrii, Szwajcarii czy Szwecji, ale zawsze dopasowujemy je do naszych realiów. Jesteśmy również otwarci na sugestie naszych gości, z którymi mamy bliski kontakt. Wiele pomysłów to efekt ich podpowiedzi.
Działalność Grupy Pingwina jest skierowana dla dzieci. Jak dopasowujcie swoją ofertę i infrastrukturę?
Dbamy o edukacyjny charakter naszych atrakcji – każda ścieżka czy wieża widokowa wyposażona jest w kioski edukacyjne, które przybliżają odwiedzającym lokalną przyrodę, historię i folklor.
Przykładem są Skolnity, gdzie powstaje ścieżka poświęcona pasterstwu i muzyce regionalnej. To również Kurzętnik, nazywany niedoszłym Grunwaldem, ponieważ to właśnie tam pierwotnie miała odbyć się słynna bitwa. Dzięki temu nasi goście mogą nie tylko aktywnie wypoczywać, ale także poznawać bogactwo regionu.
Co wyróżnia waszą ofertę eventową?
Koncerty pod wieżą w Krynicy. To już nasza tradycja, która zaczęła się jeszcze zanim wieża została ukończona. Zawsze występuje orkiestra. Prowadzącym jest pan Artur Andrus, co gwarantuje świetny humor. Wyjątkowe są też okoliczności – na koncert wjeżdża się koleją krzesełkową, a wieczorem wieża jest pięknie podświetlona. W tym roku koncert odbędzie się na początku sierpnia.
Wisła ma także swoją wyjątkową, regionalną imprezę – festiwal sera, który z roku na rok cieszy się coraz większą popularnością. To wydarzenie folklorystyczne z kapelami góralskimi, rękodziełem i warsztatami serowarskimi.
Nasz zaprzyjaźniony pasterz w ciekawy sposób opowiada o historii pasterstwa i procesie powstawania sera. Jego 2-godzinny blok zawsze przyciąga wielu słuchaczy. Jesteśmy mocno zaangażowani w organizację, bo to dla nas nie tylko praca, ale też pasja związana z nartami, rowerami i lokalną tradycją.
W Czarnym Groniu czeka na gości Magiczna Osada oraz wyjątkowa strefa wodna, która cieszy się ogromną popularnością wśród grup szkolnych. Znajdują się tam interaktywne instalacje – śruba Archimedesa, wiatraki, kołowrotki czy młyny, które w przystępny sposób pomagają dzieciom zrozumieć, jak działa świat. To miejsce, gdzie nauka łączy się z zabawą.
A w skrócie – dlaczego klienci powinni wybrać obiekty Grupy Pingwina, planując swój wolny czas?
Jeśli chcą być potraktowani jak goście, a nie jak klienci, to powinni wybrać nasze ośrodki. Do każdego podchodzimy indywidualnie. Słyniemy z gościnności i bardzo dobrej obsługi: miłej sympatycznej i zaangażowanej.