Gromadowska: Wyzwania jeszcze bardziej nas zbudowały

Aleksandra Gromadowska wraz z Agnieszką Adamek zdobyły pod koniec sierpnia mistrzostwo Polski w siatkówce plażowej. Opowiada nam o swojej trudnej drodze do tego tytułu i planach na przyszłość. Mówi także o tym, dlaczego media społecznościowe dla sportowca są tak ważne.

Aleksandra Gromadowska o zmianach i wielkim sukcesie

Aleksandra Szumska: Przede wszystkim to chciałam jeszcze raz pogratulować mistrzostwa Polski w siatkówce plażowej. Byłyście jedyną parą, która nie jest w kadrze, domyślam się więc, że droga na pierwszy stopień podium nie była łatwa. 

Aleksandra Gromadowska: – Dziękuję! To prawda, na podium byłyśmy jedyną parą spoza reprezentacji Polski, co czyni ten sukces jeszcze bardziej wyjątkowym. Każdy trening, każdy turniej, sprzęt, regeneracja, wszystko organizowałyśmy samodzielnie. Cała odpowiedzialność spoczywała na naszych barkach i wymagała ogromnej determinacji oraz doskonałej organizacji. Paradoksalnie to właśnie te wyzwania jeszcze bardziej zbudowały nas jako zespół. Wiedziałyśmy, po co to robimy, dla kogo gramy i dokąd zmierzamy. Dlatego ten tytuł smakuje tak szczególnie – bo za nim nie stoją przypadek ani łatwa droga, lecz suma wielu małych decyzji, wyrzeczeń i codziennej konsekwencji.

Czytaj także: Polski curling bez kasy i wsparcia. Bartosz Łobaza: to brak dobrej woli MSiT

Kto odegrał najważniejszą rolę w tym procesie – kto was wspierał na co dzień?

Największe wsparcie w tym sezonie miałyśmy bez wątpienia w Dawidzie Gaduli – prywatnie moim chłopaku, a w trakcie sezonu kimś, bez kogo wiele rzeczy po prostu by się nie udało. Dawid zgodził się nam pomagać i pełnił wiele ról jednocześnie: był trenerem, fizjoterapeutą, kierowcą, odpowiadał za przygotowanie motoryczne. A przede wszystkim zawsze wiedział, co powiedzieć, by nas podnieść na duchu lub zmotywować w odpowiednim momencie. Jego wkład był ogromny i jestem mu za to naprawdę wdzięczna. Oczywiście nie mogę też nie wspomnieć o naszych rodzinach – to właśnie one są tym cichym zapleczem, które zawsze trwa przy nas, niezależnie od wyników. Ich obecność, wsparcie i cierpliwość naprawdę dużo znaczą, nawet jeśli nie zawsze są widoczne na pierwszym planie.

Wyzwania i brak wsparcia od związku

Czy uważasz, że zdobycie mistrzostwa Polski może coś realnie zmienić w waszej sportowej sytuacji? Myślisz, że zostaniecie objęte szkoleniem centralnym?

Mimo tytułu mistrzowskiego nadal funkcjonujemy poza strukturą centralnego szkolenia. Na ten moment nie pojawiły się żadne sygnały ze strony związku – nikt się z nami nie kontaktował, nie było też żadnych rozmów dotyczących potencjalnego włączenia nas do systemu szkolenia centralnego. Czy coś się zmieni? Trudno przewidzieć. Oczywiście jestem otwarta na taką możliwość i chętnie porozmawiam, jeśli taka propozycja się pojawi – myślę, że każda zawodniczka marząca o rozwoju na wyższym poziomie chciałaby mieć taką szansę.

Na ten moment nie czekając, aż coś samo się wydarzy podjęłam decyzję o przeprowadzce do Włoch, aby mieć możliwość trenowania na piasku przez cały rok, w dobrych warunkach, z dostępem do infrastruktury, której w Polsce poza sezonem po prostu brakuje. Wciąż utrzymuję się z siatkówki halowej, tak jak dotąd, ale obecnie gram w niższej lidze, która pozwala mi zachować większą elastyczność. Ten model umożliwia mi pogodzenie gry na hali z treningami plażowymi.

Sezon się dla Was już skończył czy macie w planach kolejne turnieje?

Jeśli chodzi o starty w Polsce, to finały mistrzostw Polski zamknęły dla nas sezon plażowy. Chętnie kontynuowałabym grę i wyjazdy na kolejne turnieje, ale realia są takie, że muszę wracać na halę – to wciąż moje główne źródło utrzymania i sposób na zachowanie formy fizycznej przez cały rok. Międzynarodowy sezon plażowy trwa zdecydowanie dłużej niż krajowy, niektóre turnieje odbywają się nawet późną jesienią. Tyle że to już są zawody dostępne raczej dla zawodniczek, które zajmują się plażówką w pełnym wymiarze, często żyjąc z niej na co dzień i mając stabilne wsparcie ze strony federacji lub sponsorów. My działamy na nieco innych zasadach, z ograniczonym budżetem i bez oficjalnego zaplecza, dlatego udział w takich turniejach nie jest obecnie realny.

Siatkówka plażowa to jest dla Ciebie faktycznie to czego szukałaś? Wolisz tę odmianę od siatkówki halowej?

– Zdecydowanie tak – siatkówka plażowa to moje miejsce. To właśnie tam najbardziej czuję, że jestem sobą. Hala zawsze będzie ważna, przez wiele lat była całym moim sportowym światem. Dopóki nie poznałam siatkówki plażowej, a było to jakieś osiem lat temu, nawet nie myślałam, że coś może ją przebić. Siatkówka halowa ma swoje plusy, ale to plaża daje mi największą satysfakcję i poczucie sensu. To zupełnie inny klimat, bardziej kameralny, techniczny, bez tej ogromnej machiny wokół. Mam tam realne poczucie sprawczości, wiem, że każda piłka, każda decyzja, każde zagranie naprawdę ode mnie zależy. To mnie buduje jako zawodniczkę i jako człowieka. I chyba właśnie dlatego, kiedy gram na plaży, czuję, że jestem dokładnie tam, gdzie powinnam być.

Co dalej z siatkówką w hali?

Co z siatkówką halową? Wiem, że się z nią pożegnałaś, ale w minionym sezonie do niej wróciłaś. Będziesz dalej grać w hali?

– Tak, wróciłam na halę, choć droga do tego momentu była wyjątkowo trudna. Sezon 2023/24 był dla mnie ogromnym wyzwaniem, ponieważ wracałam do gry po rekonstrukcji więzadła ACL. To był czas pełen bólu, frustracji i bezsilności, który mocno zachwiał moim spojrzeniem na siatkówkę halową. W pewnym momencie naprawdę rozważałam zakończenie kariery sportowej. Po tym wyczerpującym sezonie, kiedy powoli traciłam już nadzieję na powrót do pełnej sprawności, niespodziewanie drobny zabieg przyniósł ogromny przełom. Dzięki temu mogłam rozpocząć sezon plażowy z zupełnie nową energią. Choć fizycznie byłam gotowa do gry, dystans emocjonalny do siatkówki halowej pozostał we mnie jeszcze na długo.

Dopiero po kilku miesiącach udało mi się spojrzeć na halę z innej perspektywy. Zrozumiałam, że to siatkówka plażowa jest moim sportowym priorytetem, to ona daje mi najwięcej motywacji i satysfakcji. Hala natomiast pełni dziś rolę solidnej bazy, źródła dochodu i sposobu na utrzymanie formy. Dlatego w tym sezonie podjęłam decyzję o przeprowadzce do Włoch i grze w Serie B2. Liga pozwala mi łączyć te dwa światy w zgodzie z moimi aktualnymi celami.

Życie sportowca to często pasmo kłopotów, także tych zdrowotnych, o których zresztą już wspomniałaś. Jak radzisz sobie w tych gorszych chwilach?

Zrozumienie, czym jest prawdziwa siła, przyszło do mnie dopiero z czasem. Przez długi okres wierzyłam, że sportowiec musi być zawsze twardy, nieugięty, samodzielny – że proszenie o pomoc to oznaka słabości. W trudnych momentach zamykałam się w sobie, próbując wszystko udźwignąć sama. Dopiero kiedy to mnie przerosło, fizycznie i psychicznie, uświadomiłam sobie, że siła nie polega na samotnym zmaganiu się z problemami, ale na odwadze, by zaufać, otworzyć się i sięgnąć po wsparcie.

Social media i pozyskiwanie sponsorów

W dzisiejszych czasach sportowiec nie tylko martwi się o trening i zawody, ale często także sam musi zabiegać o sponsorów. Niezbędne do tego stają się media społecznościowe, kreowanie własnej marki. Jak się na to zapatrujesz? Przychodzi ci to z łatwością czy masz opory do pokazywania swojego sportowego życia światu?

Budowanie marki osobistej i obecność w mediach społecznościowych nigdy nie były dla mnie czymś naturalnym. Przez wiele lat te kwestie po prostu mnie nie dotyczyły, miałam zagwarantowane wsparcie poprzez kontrakty sportowe. Kwestie promocyjne czy poszukiwanie sponsorów były wtedy organizowane za mnie, nie musiałam się tym zajmować osobiście. Skupiałam się na grze, a cała reszta funkcjonowała gdzieś w tle. Dopiero rok temu, kiedy zakończyłam karierę w siatkówce halowej i postanowiłam grać tylko w siatkówkę plażową, zderzyłam się z zupełnie nową rzeczywistością. Nie czekał na mnie żaden kontrakt, żadna gotowa struktura. Po raz pierwszy musiałam zatroszczyć się o wszystko sama.

Właśnie wtedy zrozumiałam, jak wymagające i czasochłonne jest samodzielne budowanie całego systemu wokół siebie. Szczególnie jeśli chodzi o pozyskiwanie partnerów czy sponsorów. To doświadczenie otworzyło mi oczy i nauczyło pokory, ale też dało ogromną siłę i wiarę we własne możliwości. Do tej pory nie jest to dla mnie zupełnie naturalna przestrzeń. Wciąż uczę się, jak pokazywać swoją codzienność sportową, jak opowiadać o swoich działaniach w sposób autentyczny, a jednocześnie interesujący dla odbiorców. Mam w sobie opór przed nadmiernym uzewnętrznianiem się, ale rozumiem, że dzielenie się swoją drogą potrafi nie tylko przyciągać sponsorów, ale też inspirować innych.

Czyli to nowe wyzwanie?

Tak, ale traktuję je jako część sportowego rozwoju. Wiem, że media społecznościowe potrafią otworzyć wiele drzwi, trzeba tylko nauczyć się z nich korzystać w zgodzie ze sobą.

Fot. archiwum A. Gromadowska

Udostępnij

Translate »