Twardy reset. Nowa Miedź w ekstraklasie

Sezon 2021/2022 w PKO Ekstraklasie jest już za nami. Na horyzoncie widać już nowy, z nowymi wyzwaniami i nowymi zespołami. W najbliższych dniach przyjrzymy się beniaminkom, począwszy od mistrza Fortuna 1 ligi — Miedzi Legnica.

Miedź Legnica tak naprawdę wraca to ekstraklasy po trzyletniej przerwie. W sezonie 2017/18 legniczanie wywalczyli upragniony awans — pierwszy w swej historii — ale po roku w elicie wrócili na zaplecze. Zespół prowadzony wówczas przez trenera Dominika Nowaka był powszechnie chwalony za widowiskową grę, ale tracił zbyt wiele bramek i został szybko zweryfikowany. Do utrzymania zabrakło wówczas punktu.

Po dwóch nieudanych próbach powrotu w końcu się udało. Jednym z ojców sukcesu został trener Wojciech Łobodziński, który kończył w Miedzi karierę jako piłkarz, a potem rozpoczął pracę szkoleniową. Powierzenie mu pierwszej drużyny przed rozpoczęciem sezonu 2021/22 obarczone było dużym ryzykiem. Nie miał dużego doświadczenia w samodzielnej pracy, bo prowadził tylko trzecioligowe rezerwy. W klubie uznano to jednak za atut, bo Miedź prowadzi bardzo niecodzienną jak na polskie warunki politykę transferową.

Zabawa w Football Managera

Miedzianka od kilku lat sprowadza do rezerw nieźle rokujących w przeszłości piłkarzy z Krajów Beneluksu, którzy wciąż są młodzi, tani i mogą w perspektywie kilku-kilkunastu miesięcy przebić się w Fortuna 1 lidze. Tak do Legnicy trafiali m.in. pochodzący z Maroka Belg Hamza Bahaid, były reprezentant Holandii U-16, z przeszłością w akademiach Ajaxu Amsterdam i Utrechtu Ruben Hoogenhout czy jego rodak Byron Burgering. Najlepszym przykładem do tej pory jest jednak Belg pozyskany z Utrechtu Mehdi Lehaire.

  

W sierpniu miną dwa lata odkąd 22-letni dziś pomocnik jest w Miedzi, a na koncie ma już 47 występów, 4 gole i asystę w pierwszej drużynie. Wyróżnia go wyszkolenie techniczne, niezła szybkość i przede wszystkim drybling. Typ piłkarza, na którego bardzo przyjemnie się patrzy, a na dodatek ma zmysł do gry kombinacyjnej, na czym zależy trenerowi Łobodzińskiemu. Również dlatego do jego rezerw sprowadzono także Brazylijczyka Bruno Garcię Marcate, który przychodził z… zwartoligowej Cuiavii Inowrocław. Pierwsze szlify zbierał w akademii Palmeiras w ojczyźnie, skąd jako nastolatek w 2017 roku trafił do Europy. Najpierw do trzecioligowego francuskiego US Boulogne, a potem do grającego jeszcze szczebel niżej C’Chartres Football. Kariery we Francji nie zrobił, dlatego w styczniu 2020 roku wrócił do ojczyzny, dziewięć miesięcy później znów przenieść się do Europy, właśnie do Inowrocławia. Dzisiaj ma 23 lata, a poprzedni sezon zakończył z 4 golami i asystą na poziomie Fortuna 1 ligi. Pytanie, czy będzie w stanie to przenieść na ekstraklasę?

  

Klub tworzony przez kochających go ludzi

Bardzo ważnym aspektem jest fakt, że Miedź Legnica jest klubem prywatnym. Należy do będącego jego prawdziwym kibicem biznesmena Andrzeja Dadełło, który często łoży własne pieniądze na transfery czy rozwój poszczególnych struktur. Fakt — swoje dokłada też miasto, które przystosowało obiekt miejski przy al. Orła Białego w Legnicy do wymogów ekstraklasy. Przed pierwszym awansem w 2018 roku zamontowano system podgrzewający murawę oraz zadaszenie dla wszystkich czterech trybun. Sam prezydent Legnicy Tadeusz Krzakowski jest częstym gościem na meczach Miedzi, którą szczerze wspiera. Jego urząd wypłaca także stypendia dla zawodników i pomaga w działalności akademii.

Ciekawą postacią jest także prezes Tomasz Brusiło. Zaczynał jako rzecznik prasowy, którym został po porzuceniu kariery dziennikarskiej (był redaktorem „Słowa Sportowego”). Później awansował na członka zarządu i już wtedy nieformalnie wykonywał obowiązki, które powinny leżeć w gestii prezesa. Z tej funkcji jakiś czas temu zrezygnowała Martyna Pajączek i w końcu w sierpniu 2021 roku właściciel mianował Brusiłę jej następcą. To kolejny człowiek, który klubowy herb ma wypalony na sercu.

– Powiem szczerze: to najlepsza decyzja, jaką mógł podjąć pan Andrzej Dadełło. Tomek kocha ten klub, pracuje w nim od bardzo wielu lat i wpisuje się w wizję właściciela. Zależy mu, by mieć na pokładzie ludzi zaufanych, którzy nie będą chcieli wykorzystać swojej pozycji, tylko dalej rozwijać klub. Pracowałam w różnych miejscach, ale tak rodzinnej atmosfery jak w Miedzi nie spotkałam chyba nigdzie – powiedziała nam jakiś czas temu Pajączek.

W ten scenariusz wpisuje się także postać trenera Łobodzińskiego, który najpierw awansował z Miedzią jako piłkarz, a teraz jako trener. Sam nie ukrywa, że mocno zżył się z legnicką społecznością, więc tym bardziej jest to dla niego duże wyróżnienie.

Gwiazda drużyny — Maxime Dominguez

Samo namówienie Szwajcara do gry w Fortuna 1 lidze było nie lada wyczynem. 26-letni ofensywny pomocnik, posiadający także hiszpański paszport, strzelił w sezonie mistrzowskim 6 bramek i dołożył 8 asyst (wliczając Fortuna Puchar Polski). Wyróżnia się pod względem technicznym, ma znakomity przegląd pola, potrafi przymierzyć z dystansu i jest obiektem pożądania kilku klubów z ekstraklasy.

  

Miedź nie chce nawet słyszeć o sprzedaży swojego lidera, wokół którego ma być budowany zespół w przyszłym sezonie, zwłaszcza że dosłownie kilka dni temu straciła inny filar.

Największy mankament: wybicie zębów trzonowych

Miedź Legnica miała bardzo dobry jak na pierwszoligowe warunku duet napastników. Sezon zaczął będący w sztosie życia Krzysztof Drzazga, który po czterech meczach miał na koncie pięć bramek. Potem doznał paskudnej kontuzji zerwania więzadeł krzyżowych i ktoś musiał go zastąpić. Nie sprowadzono nikogo z zewnątrz, tylko postawiono na będącego w klubie od kilku lat Patryka Makucha. Opłaciło się: 14 trafień i 7 asyst w 31 występach mówi samo za siebie. 23-latek w klasyfikacji strzelców ustąpił jedynie Kamilowi Bilińskiemu z Podbeskidzia (19 goli) i Szymonowi Sobczakowi z Zagłębia Sosnowie (17 goli), a chętni ustawiali się w kolejce.

Miedź bardzo nie chciała go sprzedawać, ale nie miała innego wyjścia. Makuch miał jeszcze rok kontraktu i został skuszony przez Cracovię, która zagrała kartą Krzysztofa Piątka. Niegdyś sprowadziła go z pobliskiego Zagłębia Lubin i wypromowała na tyle, że trafił do Włoch. „Pasy” położyły na stole 500 tys. euro z górką plus bonusy, sam zawodnik był nastawiony na transfer i ostatecznie transakcja doszła do skutku.

  

W tym kontekście nieco zaskakuje fakt, że Miedź nie przedłużyła kontraktu z Drzazgą, który wrócił pod koniec sezonu do zdrowia i gry. Wprawdzie nie poprawił już swojego dorobku, ale to nic dziwnego po tak długiej przerwie. Bądź co bądź jest napastnikiem zweryfikowanym na poziomie ekstraklasy, bo strzelał w niej bramki dla Wisły Kraków. Na tę chwilę Miedzianka musi całkowicie od nowa zbudować linię ataku, a to może być nie lada wyczyn. Jak mawiają agenci i dyrektorzy sportowi: nie ma na świecie klubu, który nie szukałby skutecznego napastnika. Tu zresztą potrzebnych będzie przynajmniej dwóch.

Dlaczego tym razem się uda?

Miedź o awans biła się długimi latami. Kiedy go osiągnęła w 2019 roku, szybko spadła. W klubie nadal pracuje większość osób, która pamięta tamten okres i zamierza wyciągnąć z tego wnioski. Przede wszystkim Miedzianka historyczny awans osiągnęła jednym z najstarszych składów w całej 1. lidze. O sile zespołu dowodzonego wówczas przez trenera Dominika Nowaka stanowili wówczas będący po trzydziestce Łobodziński, Mateusz Piątkowski, Grzegorz Bartczak, Marquitos, Tomislav Božić czy Łukasz Sapela. Teraz legniczanie awansowali mając… najmłodszy zespół.

Wiosną nie było w wyjściowej jedenastce piłkarzy, którzy mieliby więcej niż 30 lat, nie licząc drobnych wyjątków. Najbardziej doświadczony jest reprezentant Czarnogóry Nemanja Mijusković – 29 lat. W szerokiej kadrze są Marcin Garuch (34 lata) i Szymon Matuszek (33 lata), ale obaj odgrywali zancznie mniejsze role i z reguły byli rezerwowymi.

– Wierzymy, że ten skład będzie rozwijał się w sposób naturalny, bo zawodnicy tacy jak Dominguez, Lehaire, Maciej Śliwa, Jurich Carolina, Chuca, Bruno Garcia i wielu innych jeszcze nie osiągnęli swoich sufitów. Wciąż mogą stawać się lepsi, zwłaszcza rywalizując z lepszymi na poziomie ekstraklasy – mówi prezes Brusiło i dodaje, że nie oznacza to oczywiście, że nie będzie transferów. Pion sportowy oraz zarząd doskonale zdają sobie sprawę, że ta drużyna wymaga pewnych wzmocnień i takowe się pojawią. Brzmi rozsądnie, ale na koniec i tak wszystko zweryfikuje liga.

Cel: Spokojne utrzymanie i dalszy rozwój

Nikt w Legnicy nie zamierza pompować balonika albo udawać, że zależy im na czymś więcej niż spokojne utrzymanie. Każdy wynik ponadto będzie uznawany za sukces, ale Miedzianka chce przede wszystkim ugruntować swoją pozycję na piłkarskiej mapie Polski, jako klub ekstraklasowy. By to zrobić, musi rozegrać przynajmniej kilka sezonów z rzędu, wiec jako beniaminek skupi się na walce o utrzymanie. Przy okazji legniczanie będą chcieli wypromować kilku młodych zawodników, ale ma to się dziać równolegle, a nie na zasadzie coś kosztem czegoś. Cały projekt wygląda bardzo solidnie, gra drużyny w 1. lidze mogła się podobać, więc pozostaje wierzyć, że Miedź w pierwszym roku po awansie stanie na wysokości zadania.

FOT. B. Hamanowicz/miedzlegnica.eu

Piotr Janas

Udostępnij

Translate »