Bezkarni dezerterzy z PlusLigi

Amerykański rozgrywający Micah Ma’a postawił Gieksę w bardzo trudnej sytuacji. Rozwiązał jednostronnie kontrakt pomimo tego, że nie miał ku temu podstaw. To nie pierwszy taki przypadek w PlusLidze w ostatnich latach. Pomimo tego, że nasza liga jest jedną z najlepszych na świecie to wcale nie jest rajem dla obcokrajowców — w ostatnich latach głośno było o wielu przypadkach ucieczek z polskich klubów. Przypadek amerykańskiego rozgrywającego bynajmniej nie jest odosobniony.

Embed from Getty Images


Ten niebezpieczny trend w 2017 roku zapoczątkował John Gordon Perrin. Kanadyjczyk rozegrał w Asseco Resovii Rzeszów sezon 2016/17, po którym zdecydował się przedłużyć kontrakt na kolejny rok. Przy podpisaniu nowej umowy mówił, że bardzo cieszy się z możliwości współpracy z ówczesnym trenerem rzeszowian Roberto Serniottim oraz, że z dużymi nadziejami patrzy na sezon ligowy. Jednak szybko zmienił zdanie, gdy zgłosił się po niego zespół Beijing Volley z Chin. Przekonany większymi zarobkami Kanadyjczyk podpisał kontrakt chińskim zespołem, ale Asseco Resovia walczyła o Kanadyjczyka. Ówczesny prezes klubu napisał list otwarty, w którym prosił światową federację o zajęcie stanowiska w tej sprawie. Rzeszowski klub zwrócił się zarówno do FIVB, jak i kanadyjskiej federacji z prośbą o ukaranie Perrina, jednak nie udało mu się nic wskórać. Kanadyjczyk bez konsekwencji opuścił Rzeszów i rozegrał sezon w Chinach. Zespół z Podkarpacia stanął przez to w trudnej sytuacji. Znalazł zastępstwo w osobie Fina Elvissa Krastinsa, jednak nie ulega wątpliwości, że nie był to wtedy gracz tej samej klasy co Kanadyjczyk.

Embed from Getty Images

Francuz idzie w ślady Perrina

Niemalże równocześnie z odejściem Perrina z Rzeszowa zbiegło się odejście Kevina Tillie z Jastrzębskiego Węgla. Ich sprawa różniła się jedynie tym, że Francuz nie zdążył w zespole ze Śląska rozegrać choćby jednego meczu. W 2017 roku ówczesny trener Jastrzębskiego Mark Lebedew oraz prezes Adam Gorol mocno zabiegali o francuskiego przyjmującego. Tillie zmieniał wtedy ZAKSĘ Kędzierzyn-Koźle na Jastrzębie. W maju ogłoszono podpisanie kontraktu, a w sierpniu Francuz był już w Chinach. Ironia losu chciała, że podpisał kontakt z tym samym zespołem co Perrin, czyli Beijing Volley. Jastrzębski Węgiel podobnie jak Asseco Resovia podjął działania, aby ukarać gracza, jednak skończyło się to tym samym. Tillie rozegrał sezon w Chinach, a Jastrzębie zmuszone było szukać za niego zastępstwa. Okazał się nim być Argentyńczyk Rodrigo Quiroga, czyli podobnie jak w przypadku Krastinsa, gracz z niższej półki od tego, którego miał za zadanie zastąpić.

Dziwne okoliczności odejścia Deroo

Embed from Getty Images

W 2019 roku z ZAKSY Kędzierzyn-Koźle pomimo ważnego kontraktu odszedł Sam Deroo. Belg dla zespołu z województwa opolskiego zdobył wcześniej 4 medale mistrzostw Polski, z czego 3 złote. Jego kontrakt obowiązywał do końca sezonu 2019/2020. Jednak jeszcze przed rozpoczęciem tych rozgrywek Deroo odszedł do Dynama Moskwa zastąpić Taylora Sandera, dla którego… w tym tekście też będzie poświęcony akapit. Amerykanin doznał kontuzji barku i moskiewski klub szukał dla niego zastępstwa. Belg poprosił o zespół z Kędzierzyna o rozwiązanie kontraktu i podpisał nowy w Moskwie. Jednak o odejściu nie decydowały jedynie względy sportowe. Wspomniał o tym ówczesny prezes ZAKSY Sebastian Świderski. Według nieoficjalnych informacji poza lepszą ofertą Deroo opuszczał zespół również z pobudek prywatnych, które jednak nie ujrzały światła dziennego. ZAKSA w miejsce Belga zakontraktowała Włocha Simone Parodiego, który jednak przegrał rywalizację o miejsce w składzie z Kamilem Semeniukiem i Aleksandrem Śliwką i większość sezonu przestał w kwadracie dla rezerwowych.

Embed from Getty Images

Irański uciekinier

Również w 2019 roku z MKSu Będzin odszedł Purya Fayazi. Irańczyk nie dość, że do polskiego klubu dotarł późno, bo miał problemy z uzyskaniem wizy, to jeszcze bardzo wcześnie zespół opuścił, bo już w grudniu. Jednak w tym przypadku można go nieco usprawiedliwić faktem, że drużyna z Będzina zalegała z wypłatami i Fayazi nie czekając na przelew zdecydował się wrócić do kraju. MKS nie znalazł za niego zastępstwa i kończył sezon z trzema przyjmującymi. Irańczyk zostawił polski zespół w trudnej sytuacji, jednak trudno mu się dziwić. Jeszcze gdy był w Będzinie dochodziły głosy, że ma problem z aklimatyzacją, bo nigdy wcześniej nie grał poza granicami swojego kraju.

Embed from Getty Images

I znów nieszczęsne Jastrzębie

Klub z Jastrzębia-Zdroju drugi raz pojawia się w tym artykule. I znowu chodzi o siatkarza, który nie zdążył rozegrać meczu w jego barwach. Przed poprzednim sezonem Jastrzębski podpisał kontrakt z Tine Urnautem, który miał być największą gwiazdą zespołu. Przy ogłaszaniu transferu przez klub Słoweniec powiedział, że występy w Jastrzębskim Węglu będą dla niego olbrzymią motywacją. Jeszcze większą motywacją okazały się pieniądze zaoferowane mu przez Zenit Sankt Petersburg miesiąc później. Urnaut zerwał kontrakt w polskim zespole i podpisał w rosyjskim, który opłacił odszkodowanie za zerwanie kontraktu. Prezes Adam Gorol nazwał zachowanie Słoweńca niewłaściwym i nieetycznym. W tym przypadku jednak klub z Jastrzębia nie był stratny, bo za pieniądze, które otrzymał za Urnauta wykupił z tureckiego Ziraatu Bankkart Ankara Trevora Clevenot. Mistrz olimpijski okazał się być znaczącym wzmocnieniem zespołu.

Embed from Getty Images

Koniec kariery Taylora Sandera

Taylor Sander
spędził w Skrze Bełchatów sezon 2020/2021. Klub zakontraktował go pomimo jego problemów z barkiem. Amerykanin długo dochodził do zdrowia i do formy, tak naprawdę liczbę jego spektakularnych występów można policzyć na palcach jednej ręki. Pomimo tego zespół z Bełchatowa zdecydował się przedłużyć z nim umowę o kolejny sezon. Sander przy przedłużeniu kontraktu stwierdził, że jest wdzięczny klubowi i ma wobec niego dług. Dlatego nie zdecydował się wyjechać do Włoch pomimo dobrej oferty. Wszystko okazało się jednak czczym gadaniem, bo… Taylor nie stawił się na przygotowania klubu do sezonu 2021/2022. Skra wysyłała do niego kolejne informacje o konieczności stawienia się na przygotowaniach, jednak Amerykanin to wszystko ignorował. Zespół z Bełchatowa postanowił zatem rozwiązać z nim kontrakt i wszcząć postępowanie prawne, aby odzyskać od przyjmującego odszkodowanie. Jak się później okazało były gracz Skry postanowił zakończyć karierę na hali i rozpocząć granie na plaży. Do tej pory zespół z województwa łódzkiego nie uzyskał od Amerykanina odszkodowania, a sprawa stoi w miejscu. Na jego miejsce Skra pozyskała Dicka Kooya, który był ważnym elementem zespołu.

GKS bez rozgrywającego

Wreszcie czas na tytułowego bohatera artykułu i najświeższą tego typu sprawę. Micah Ma’a jednostronnie rozwiązał kontrakt z katowickim GKS-em. Amerykański rozgrywający był najważniejszą postacią swojego zespołu w poprzednim sezonie. Nazwano go najlepszym transferem pod względem jakości do ceny.  Klub ogłosił przedłużenie z nim kontraktu, jednak z Turcji napływały informacje o zainteresowaniu graczem ze strony Halkbanku Ankara. Na początku sierpnia klub z Katowic ogłosił, że Ma’a próbował zerwać umowę z zespołem mailowo na podstawie „nieuzasadnione zerwanie klubu”. GKS nie widzi jednak przesłanek, aby ten kontrakt rozwiązać i skierował sprawę na drogę sądową. Klub wciąż szuka zastępstwa za Amerykanina, jednak teraz jest to bardzo trudne zadanie.

Wszyscy wyżej wspomniani wyżej gracze nie ponieśli za swoje występki żadnych konsekwencji. Jakub Malke – siatkarski menadżer w rozmowie z Sarą Kalisz powiedział, że FIVB nie chce się mieszać w takie sprawy i tak naprawdę nawet ich nie rozpatruje. Kluby są na takich sytuacjach niemal zawsze stratne. Za to zdecydowanie należy obarczyć winą światową federację, która powinna wprowadzić do kontraktów odpowiednie zapisy. Mówiąc z uśmiechem, ale tak naprawdę przez łzy – widzimy, że średnio w jednym roku dwóch graczy ucieka z PlusLigi, co oznaczałoby, że czeka nas jeszcze jedna taka telenowela jak z Micah Ma’a

Fot. YouTube Screenshot Polska Siatkówka

Autor Marcin Gałązka

Udostępnij

Translate »