Rusza PlusLiga – analizujemy ligową stawkę

PlusLiga to od lat jedna z czołowych lig świata i właśnie rusza jej kolejny sezon. W składzie ligi, jak i poszczególnych zespołów doszło do wielu zmian. Jak prezentuje się układ sił na starcie rozgrywek? Poddaliśmy to analizie.

Faworyci:

Jastrzębski Węgiel, ZAKSA Kędzierzyn-Koźle

Grono faworytów w PlusLidze od lat pozostaje niezmienne – w tym roku ponownie należą do niego dwaj ostatni mistrzowie Polski. Na faworyta numer 1 wyrasta jednak Jastrzębski Węgiel, który utrzymał wszystkich najważniejszych graczy z poprzedniego sezonu, kosmetycznie zmieniając jedynie rezerwowych. Największym „upgradem” w zespole powinna być jednak osoba szkoleniowca. Marcelo Mendez od lat pokazuje, że zna się na swoim fachu. Rok temu z Argentyną zdobył brązowy medal igrzysk olimpijskich, a w tym roku awansował z Albicelestes do ćwierćfinału mistrzostw świata. Skład Jastrzębia pod względem technicznym wydaje się być jeszcze lepszy od kadry Argentyny, a wydaje się, że Mendez właśnie z takich graczy jest w stanie wycisnąć najwięcej. Jastrzębie ma wyrównaną kadrę. Dwóch równych atakujących, rozgrywających, wartościowa zmiana na każdej innej pozycji. Jastrzębski Węgiel jest pewniakiem do awansu do finału rozgrywek.

Z kolei ZAKSA w tym sezonie musi zmierzyć się z utratą lidera. Kamil Semeniuk odszedł do Perugii, a za niego nie udało się ściągnąć wartościowego zastępstwa. Bułgar Denis Kariagin, który pojawił się w zespole za „Semena” dopiero będzie uczył się największej siatkówki, co potwierdzają przedsezonowe sparingi. Większa odpowiedzialność będzie na doświadczonych i dotychczas rezerwowych przyjmujących – Żalińskim i Staszewskim. Na domiar złego ZAKSA co najmniej przez pierwszą rundę będzie sobie musiała radzić bez Norberta Hubera, który rehabilituje się po zerwaniu ścięgna Achillesa.

Do roszady w Kędzierzynie doszło również na ławce trenerskiej. Odchodzącego po potrójnej koronie Gheorghe Cretu zastąpił Tuomas Sammelvuo – były gracz zespołu z województwa opolskiego. Mimo wszystkich zmian ZAKSA dalej jest w gronie faworytów do medali. Ich siłą jest system gry, wszechstronność zawodników i zgranie w tej grupie ludzi. Medal dla kędzierzynian powinien być celem minimum. Tego samego zdania jest Piotr Złoch prowadzący siatkarski podcast „Szósty Set”:

– Jastrzębski Węgiel jest praktycznie bez zmian w składzie, mają atut zgrania oraz wielkiego fachowca na ławce trenerskiej. Druga strona medalu to brak wzmocnień i doświadczona wyjściowa siódemka, w której ciężko spodziewać się skoku indywidualnej jakości wśród graczy. Wynika z tego, że poziom drużyny, chociaż bardzo wysoki, to raczej nie będzie wyższy, niż sezon wcześniej. Osłabienia ZAKSY powodują, że nawet utrzymując poziom Jastrzębie powinno być najlepszą drużyną ligi.

Złoch dodaje: – Wielu ekspertów typuje Zawiercie do finału, ja dalej stawiam na ZAKSĘ. Brak Semeniuka musi odbić się na skuteczności ataku kędzierzynian, ale nie zapominajmy, że w drużynie ciągle pozostali czołowi gracze PlusLigi na pozycjach: Janusz, Kaczmarek, Śliwka, Smith, czy Shoji, a Paszycki będzie bardzo dobrym zastępstwem za Hubera. Trzon drużyny – jak w Jastrzębiu – pozostał, a wszystko dobrze ułoży Sammelvuo. To dalej będzie kapitalnie zorganizowana drużyna, z gigantycznym atutem relacji blok-obrona, ale jednak nieco słabsza w ataku. Staszewski, Żaliński czy Kariagin nie mogą zastąpić jeden do jednego Semeniuka, ale siłą ZAKSY jest system gry i ich ograniczenia Sammelvuo powinien przykryć.

Pretendent:

Aluron CMC Warta Zawiercie

W gronie pretendentów do zagrożenia czołówce widzimy jeden pewny zespół. Zapewne do tego grona można byłoby dodać jeszcze kilka drużyn, ale żaden z nich nie wygląda tak stabilne jak zespół z Zawiercia. Skład podium widzimy więc dokładnie taki sam jak w poprzednim sezonie, ale w nieco innej kolejności. 

W Aluronie doszło do sporych zmian względem poprzednich rozgrywek, ale wydaje się, że zespół jest jeszcze mocniejszy. Conte zastąpiono Kwolkiem, zdecydowanie wzmocniono środek Krzysztofem Rejno, a także pozycję libero Santiago Dananim. Mocniejsza wydaje się także być ławka rezerwowych Zawiercia. W drużynie zostały również najważniejsze postacie zeszłego sezonu: Kovacevic, Konarski oraz Tavares. Teraz zespół powinien być jeszcze lepiej zbilansowany, z szerszą ławką i już medalowym doświadczeniem. W Zawierciu zmienił się również trener – Igora Kolakovicia zastąpił Michał Winiarski, co sprawia, że zespół ze Śląska będziemy oglądać z podwójnym zaciekawieniem. W końcu wszyscy widzą w niedalekiej przyszłości „Winiara” jako trenera reprezentacji. Ponownie w tym typowaniu zgodny z nami jest Piotr Złoch:

– Jeżeli brązowy medalista wzmacnia się jednym z najlepszych libero na świecie – Dananim, czołowym ligowym przyjmującym – Kwolkiem, a środek siatki uszczelnia Rejno, to drużyna musi być mocniejsza. Ważnym pytaniem jest to, czy mocniejsza na tyle, żeby nadrobić widoczny w poprzednim sezonie dystans do finalistów. Znakiem firmowym nowego trenera Winiarskiego jest świetne ułożenie w relacji blok-obrona i z takim składem obrona powinna być ogromnym atutem Zawiercian. Problemy? Jednak nieco słabszy środek niż ZAKSY i Jastrzębia, Kwolek i Kovacević, którzy nie mają bloku z najwyższej półki.

Czarny koń:

Projekt Warszawa, Indykpol AZS Olsztyn

Jako potencjalne zaskoczenie widzimy zespół ze stolicy. Warszawianie od paru sezonów są zaliczani do grona mocniejszych zespołów naszej ligi, jednak poprzedni sezon zakończyli blamażem i brakiem awansu do fazy play-off. Wyciągnięto z tego sezonu wnioski i przemodelowano zespół, który wygląda naprawdę ciekawie. Co prawda przynajmniej do końca roku 2022 Projekt będzie musiał sobie radzić bez Kevina Tillie, który miał być w zespole gościem od wszystkiego, ale na drugą część sezonu Francuz powinien wrócić. Do tego czasu zastąpi go Kamil Baranek, czyli doświadczony czeski przyjmujący, jednak podstawową parę na lewym skrzydle tworzyć będą Grobelny i Szalpuk. Ten duet gwarantuje wysoką ofensywną skuteczność, ale też problemy w przyjęciu. Zmieniony został duet atakujących – teraz tworzyć go będą nieopierzony Weber oraz doświadczony Klapwijk. Mocnym transferem jest zakontraktowanie Jurija Semeniuka na środek, który w sparingach pokazuje, że Wrona i Nowakowski nie mogą być pewni miejsca w składzie. Nad wszystkim będzie czuwał Firlej, który wydaje się być wzmocniony przede wszystkim mentalnie latem spędzonym w reprezentacji Polski. Zmienił się również szkoleniowiec drużyny – Anastasiego zmienił Santilli. W warszawskim zespole widać parę mankamentów, ale skład personalny pozwala myśleć o poprawie wyniku z zeszłego sezonu.

Naszym drugim kandydatem do miana czarnego konia jest Indykpol AZS Olsztyn, czyli zespół, który taką rolę pełnił w poprzednich rozgrywkach. W drużynie doszło do sporych zmian, zanosi się na spore problemy w przyjęciu, jednak ofensywnie zespół z Warmii powinien być w czołówce ligi. Odchodzącego Defalco zastąpi Lipiński, który jest po debiucie w reprezentacji, w zespole zostaje drugi z przyjmujących – Robberto Andringa, jednak w parze z „Lipą” powinien występować Moritz Karlitzek – czyli jeden z najlepszych graczy ligi francuskiej w poprzednim sezonie. Na rozegraniu również doszło do zmiany – Firleja zastąpił Tuaniga, czyli doświadczony Amerykanin, który w Polsce gra już od trzech sezonów. Mocnym atutem Akademików powinna być też głębia składu – na każdej pozycji jest wartościowy zmiennik.

Innego kandydata do pozytywnego zaskoczenia typuje nasz ekspert:

– Jako czarnego konia rozgrywek widzę zespół Stali Nysa. Jest to drużyna intrygująca, świeża, dalej z ogromnym atutem Ben Tary na pozycji atakującego, ale wzmocniona cenionym przeze mnie Żukowskim na rozegraniu i z plejadą możliwości na przyjęciu. Zespół powinien liczyć się w walce o play-off i w końcu dać dużo radości kibicom w Nysie – mówi Złoch.

Rozczarowanie:

Asseco Resovia Rzeszów

Zespół z największym budżetem w lidze od sześciu lat nie stał na ligowym podium. Co roku w budowę drużyny wkładane są duże pieniądze, ale bez ładu i składu. To samo można powiedzieć o tegorocznej Resovii. Oczywiście, personalia w Rzeszowie robią wrażenie i jeśli to „zatrybi” to może być to poważny kandydat do medalu, ale… no właśnie – „jeśli”. W podstawowym składzie rzeszowian dojdzie tylko do jednej zmiany. Odchodzącego Deroo zastąpi Defalco, który był gwiazdą ligi, jednak w duecie z Cebuljem nie wydaje się, aby był aż tak skuteczny. Kolejna sprawa to to, że Fabian Drzyzga zdecydowanie lepiej wystawia piłkę do tyłu niż do przodu i na lewym skrzydle Amerykanin może mieć kłopoty. Na pozycji przyjmującego jest także Thibault Rossard i on też powinien otrzymać sporo szans na grę, zwłaszcza że z tej trójki wydaje się być najlepiej przyjmującym. Reszta składu pozostała niezmieniona, Resovia w zeszłym sezonie zajęła 5. miejsce. W tym roku znów potencjałem na pewno są w TOP4, ale nie widać w ogóle balansu w składzie drużyny.

Złoch jako potencjalne rozczarowanie widzi dwie inne drużyny, które naszym zdaniem są słabsze niż w zeszłym roku, ale powinny osiągnąć rezultaty na miarę potencjału:

– Moim zdaniem PGE Skra Bełchatów może rozczarować swoich kibiców. Obawiam się o dobrą formę Atanasijevicia, który ogromnie zawiódł na MŚ, nie przekonuje mnie zestawienie na przyjęciu Kooy, Lanza i Vasina, a dla trenera Banksa to pierwsze zderzenie z takim poziomem ligi i presją kibiców. Ogromny atut środka, genialny Bieniek, ale to raczej nie będzie sezon na grę o medale.

Drugi zespół, który może zawieść według naszego eksperta to Cuprum Lubin:

– Patrzymy na finalny rezultat poprzedniego sezonu i widzimy porządne 10. miejsce, ale spoglądając na sam przebieg sezonu, to utrzymanie, pomimo przyjemnej dla oka gry, zapewnili sobie dopiero na finiszu. W zeszłym sezonie fantastycznie ich grą kreował Sekita, który ukrywał niedostatki części graczy w ataku. W jego miejsce przyszedł Pająk, który uszczelni blok i da lepszą zagrywkę, ale zdecydowaną większość punktów w siatkówce zdobywa się atakiem i tutaj raczej będzie gorzej. Powtórzenie 10. miejsca będzie dużym wyzwaniem.

Spadkowicz:

BBTS Bielsko-Biała, Barkom Każany Lwów

Z PlusLigi w obecnych rozgrywkach spadnie tylko ostatni zespół fazy zasadniczej. W ścisłym gronie „faworytów” do spadku widzimy dwóch beniaminków.

BBTS Bielsko-Biała wygrał zeszłoroczne rozgrywki Tauron 1. ligi i… kadrowo jest chyba słabszy niż był na zapleczu PlusLigi. Bielszczanie utrzymali zeszłorocznego lidera Jake’a Hanesa, ale zupełnie zmienili linię przyjęcia, gdzie próżno szukać uznanych nazwisk, które pozwolą na równą rywalizację w lidze. Węgier Gergye to gracz solidny, ale nigdy nie grał na takim poziomie. Urbanowicz i Formela też nie gwarantują plusligowej jakości. Na rozegraniu grać będzie Zimmermann, jednak również nie jest to gracz, który potencjalnie może zrobić różnicę. Beniaminek będzie miał trudny sezon i utrzymanie się w elicie na pewno będzie dla nich sukcesem.

Drugi potencjalny spadkowicz to zespół z Lwowa. Pierwszy raz w historii rozgrywek w PlusLidze zagra drużyna spoza granic naszego kraju. Lwów oparty jest na Ukraińcach i to w dodatku niekoniecznie reprezentacyjnych. Z obcokrajowców w zespole występować będzie duet przyjmujących: Kvalen z Norwegii oraz Firkal ze Słowacji i turecki rozgrywający: Murat Yenipazar. Taki skład nie jest gwarantem gry na dobrym poziomie i obok Bielska widzimy Lwów jako kandydata do „czerwonej latarni” ligi.

Nasze zdanie podziela Złoch:
– Odkrywczy nie będę. Z ligi najprawdopodobniej spadnie Lwów lub BBTS. Bielsko złożone jest z zagranicznych średniaków i zawodników balansujących na granicy PlusLigi i 1. ligi. Mają drużynę niewiele lepszą niż w poprzednim sezonie. A pomiędzy 1. ligą a PlusLigą, co pokazał Puchar Polski w poprzednim sezonie, jest przepaść. Lwów może i ma nieco ciekawszych od bielszczan zawodników zagranicznych, natomiast Ukraińcy w ich składzie są ogromną niewiadomą.

W tym sezonie w PlusLidze będzie występować aż 16 zespołów. Wydaje się, że przez to poziom ligi obniży się, będzie więcej jednostronnych starć z wyraźnym faworytem. Jednak w lidze nie brakuje ciekawych drużyn i indywidualności, zatem liczymy na ciekawe i emocjonujące rozgrywki.

Fot. Facebook PlusLiga

Udostępnij

Translate »