Ambitne plany rozwoju Euroligi
W połowie września dawny prezes Portland Trail Blazers, Marshall Glickman zasiadł na czele Euroligi. Nowy dyrektor generalny najlepszej koszykarskiej ligi w Europie zamierza poprowadzić ją w kierunku zdecydowanego rozwoju, zapowiadając m.in. wniesienie„myślenia z NBA”. W swoich zapowiedziach Glickman mówi o ekspansji ligi na największe europejskie rynki, znalezieniu finansowej równowagi w kontekście wynagrodzeń i uatrakcyjnieniu rozgrywek jako produktu, przede wszystkim telewizyjnego.
Marshall Glickman na fotelu dyrektora generalnego Euroligi zastąpił jej założyciela – Jordiego Bertomeau, który sprawował tę funkcję przez 22 lata. W ciągu ostatnich siedmiu sezonów dochody z meczów Euroligi wzrosły z 400 mln dol. do 650 mln dol. Nowy dyrektor liczy na dalszy wzrost, również w kontekście sponsoringu.
The CEO of EuroLeague, Marshall Glickman, specified that the whole basketball community needs to move forward and start living in the present instead of keeping reminiscing about the past 🗣️ pic.twitter.com/r95ULNyPJG
— BasketNews (@BasketNews_com) September 25, 2022
Glickman ma wiele pomysłów – zarówno na wzrost popularności, jak i zwiększenie przychodów ligi. Jednym z nich jest ekspansja na największe europejskie rynki.
Ligowa ekspansja
Obecnie Euroliga składa się z 18 zespołów. 13 z nich to stali członkowie, 11 posiada udziały, kolejne 2 wkrótce je nabędą. Pozostałe drużyny się rotują. Ligowa stawka obejmuje zespoły z największych europejskich miast – jak Madryt, Barcelona, Berlin czy Stambuł. Są też zespoły z mniejszych rynków, jak chociażby litewski Žalgiris Kowno (295 tys. mieszkańców) czy hiszpańska Baskonia z siedzibą w Vitorii (242 tys. mieszkańców). Do tego mamy również zawieszone zespoły z Rosji, choć warto zauważyć, że według Glickmana CSKA Moskwa wróci do Euroligi po zakończeniu wojny.
Glickman wierzy, że przyznanie licencji klubom zlokalizowanym na największych, niezagospodarowanych jeszcze europejskich rynkach może być strzałem w dziesiątkę w kontekście rozwoju całej ligi. Amerykanin powołuje się na badanie Deloitte, które już kilka lat temu na zlecenie Euroligi przyglądało się możliwości ekspansji do największych europejskich metropolii.
– Mamy ligę, w której silne kluby znajdują się na najmniejszych rynkach biznesowych, a największy potencjał biznesowy znajduje się z kolei w miejscach, które nie są uważane za tradycyjne rynki koszykówki. […] Kiedy NBA jedzie do Londynu z meczami pokazowymi, bilety wyprzedają się w dwie sekundy. NFL również działa w Londynie. Tak samo MLB. Jestem przekonany, że stały zespół Euroligi mógłby odnieść tam duży sukces – przekonuje Glickman.
Euroliga jest silna w takich krajach jak Litwa, Serbia, Grecja, Turcja i Izrael i to właśnie te lokalizacje Glikman nazywa „słabszymi rynkami”. Nowy dyrektor Euroligi twierdzi, że ekspansja mogłaby nastąpić przede wszystkim w kierunku takich miast jak Londyn czy Paryż, a także na kolejny rynek w Niemczech.
– Rynek londyński ma dla nas wysoki priorytet. Co prawda Londyn nie słynie z koszykówki, ale jeśli spojrzymy na rynek i demografię, to wszystko wskazuje na to, że dobrze zarządzany i profesjonalnie prowadzony klub koszykarski ze stolicy Wielkiej Brytanii grający w Eurolidze powinien odnieść sukces – mówi Glickman cytowany przez The Atlethic.
Amerykanin jest zdania, że zwrócenie się Euroligi w kierunku najatrakcyjniejszych finansowo rynków będzie skutkować większym zainteresowaniem potencjalnych partnerów, w tym również stacji telewizyjnych. Ambitne plany nowego dyrektora Euroligi będą wymagały jednak potężnego finansowania.
W takim układzie 16 z 18 zespołów mogłoby mieć przyznane stałe licencje. Możliwe też jest jednak zwiększenie liczby drużyn. – Na pewno popyt jest większy niż tylko 16 zespołów. Jest cała masa rynków, które już teraz zabiegają o licencje Euroligi – przekonuje Glickman.
Co ciekawe, na stole pojawiła się także możliwość dołączenia do Euroligi zespołu ze… Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Niedawno działacze Euroligi spotkali się w Dubaju z przedstawicielami Emirates Airlines, z którymi negocjowali warunki potencjalnej współpracy. Emirates Airlines mogłyby zastąpić Turkish Airlines jako sponsora tytularnego rozgrywek. Mówi się, że zamiast 10 mln euro rocznie, nowy sponsor mógłby wnosić do ligi nawet 60 mln euro za sezon. Warunkiem miałoby jednak być dołączenie do rozgrywek zespołu z Dubaju.
– Jesteśmy podekscytowani zainteresowaniem Euroligą w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, ale na razie jest zbyt wcześnie, żeby omawiać szczegóły. Zamiarem naszego spotkania była wymiana pomysłów i znalezienie możliwości co do potencjalnej współpracy. Chcemy kontynuować te rozmowy – skomentował spotkanie Glickman.
The solution for the Euroleague-Dubai affair is clear: since Vatutin was there, we’ll have a Cska Dubai next season 😂 pic.twitter.com/ZQAJOAD7SL
— Marco Pagliariccio (@loupaya) October 12, 2022
Inne kierunki rozwoju
Nowy dyrektor chce również znaleźć sposób na współpracę z FIBA. Wojna pomiędzy władzami Euroligi a międzynarodową federacją trwa od dawna. Jej skutkiem jest m.in. fakt, że mecze drużyn narodowych często odbywają się w tym samym czasie co rozgrywki Euroligi, a to zmusza najlepszych europejskich koszykarzy do wyboru pomiędzy grą dla klubu a wsparciem swoich reprezentacji narodowych.
Innym obszarem, na którym chce skupić się Glickman, jest równowaga ekonomiczna. Jak sam twierdzi „przepaść między tymi, którzy mają, a tymi, którzy nie mają, nie jest sprawiedliwa”. Glickman bierze pod uwagę wprowadzenie mechanizmów ograniczenia pensji, mimo że wysokie wynagrodzenia przyciągają graczy z najwyższego poziomu. Celem ma być znalezienie konsensusu, który zadowoli wszystkie strony. Dyrektor Euroligi argumentuje, że salary cap przyniosło wiele korzyści graczom NBA, których dochody gwałtownie wzrosły po jego wprowadzeniu.
– Mamy dużą rozpiętość pomiędzy tymi, którzy mają a tymi, którzy nie mają. Nie sądzę, aby to było zdrowe […] Nie myślimy o wycinaniu i wklejaniu rozwiązań z NBA. Jestem przekonany, że jeśli gracze zrozumieją, że są naszymi partnerami finansowymi, to będą wiedzieli, że w ich interesie jest, abyśmy się rozwijali. W tym kontekście możemy nałożyć pewne ograniczenia finansowe co do górnej granicy wynagrodzeń, tak sam jak i na dolną granicę. Ostatecznie zawodnicy zobaczą, że to zadziała na ich korzyść – przekonuje Amerykanin.
Glickman chce również wprowadzić amerykańskie podejście do samej otoczki ligi, przede wszystkim w kontekście transmisji telewizyjnych.
– Chcę, aby nasze mecze pod względem dźwiękowym i wizualnym, stały się widowiskiem – aby ich oglądanie stało się przyjemniejsze. Chcę, żebyśmy opowiadali więcej historii za pośrednictwem platform cyfrowych, takich jak media społecznościowe i tradycyjne. To przyciąga ludzi – argumentuje Glickman, zaznaczając, że nie oczekuje, aby Euroliga dorównała NBA, ale wciąż można zwiększyć jej popularność, zwłaszcza wśród młodego pokolenia – zarówno na istniejących, jak i nowych rynkach.
Dotychczas Glickman pełnił rolę doradcy Euroligi. Funkcję jej dyrektora generalnego ma pełnić „przejściowo” i w tym czasie ma skupić się na rozwoju biznesowym ligi oraz jej potencjalnej ekspansji. Jego ojciec – Harry Glickman był założycielem Portland Trail Blazers.