Duże spadki Kanału Sportowego. Widzowie odeszli razem ze Stanowskim

W ostatnich tygodniach w mediach społecznościowych mogliśmy zaobserwować potyczkę między Krzysztofem Stanowskim a pozostałymi założycielami Kanału Sportowego. Z konfliktu i chęci rozpoczęcia własnej działalności właściciel portalu Weszło założył własny kanał – Kanał Zero. Dlaczego i w jaki sposób może on „wygryźć” Kanał Sportowy? Przeczytaj!

Nie odeszli w zgodzie. Padły mocne słowa

O odejściu Krzysztofa Stanowskiego z Kanału Sportowego mówiło się już od kilku miesięcy. Jego nazwisko zniknęło m.in. z kubka Michała Pola podczas transmisji jednego z programów KS na żywo. Właściciel Weszło usunął również informacje o swoich związkach z kanałem w bio społecznościowych profili. Jego materiały pojawiały się sporadycznie, żeby nie powiedzieć – rzadko.

5 listopada wydarzyło się „COŚ”. Mateusz Borek i Tomasz Smokowski nie wytrzymali na wizji i zaczęli komentować odejście swojego niedawnego partnera. „Kim jest dziś Krzysztof Stanowski dla Kanału Sportowego, żeby o nim mówić?” – grzmiał Borek, dodając, że rozmowy ze Stanowskim o biznesie są na poziomie dziecka z podstawówki.

– Mi nie podoba się ten tok rozumowania. Gdy spotkaliśmy się w restauracji cztery lata temu, ja wiedziałem kim i gdzie w swojej karierze był Krzysztof Stanowski i każdy z nas. Wówczas we czterech się na coś umówiliśmy – mówił Borek.

Nie ma co opowiadać innych rzeczy. Po prostu Krzysiek uznał, że jest „większy od nas” i od siedziby Kanału Sportowego, jest tak bardzo duży, że już nie ma tlenu, którym moglibyśmy wspólnie oddychać. Ja uważam, że jeżeli ludzie przestają się zgadzać co do pewnych rzeczy, to niech sobie idą w swoje strony – powiedział za to Smokowski.

Stanowski odpowiedział na zarzuty po kilku dniach. Przygotował trwający ponad godzinę materiał, jednocześnie odpierając atak i ujawniając nowe fakty. Wśród nich było m.in. zwalnianie matki właściciela Weszło za „polubienie” wpisu obrażającego Mateusza Borka, pomijanie faktów ws. zwolnienia jutubera „zDvpy” oraz niesprawiedliwa koncepcja rozliczeń.

– Najbardziej logiczna zakładała, że do stałych pensji dodać procent od AdSense’a (system rozliczeń z Youtube’a) z programów dla autora programu. Mówiłem o 40 procentach, mogło być 20. Chodziło o zasadę, że jak robisz coś to masz z tego bonus. Jak robisz coś dobrego to powinieneś coś z tego mieć – więcej niż osoba, która w tym czasie jest na wakacjach. Nie miałbym problemu z tym, by „uruchomić” tak moich wspólników. Myślałem “zrób coś, porywalizuj ze mną” – mówił w swoim materiale Stanowski.

Powód był prosty – na 100 najchętniej oglądanych materiałów w Kanale Sportowym, ponad 75 procent należało do Stanowskiego. Inni się na to nie zgodzili, a jak miał ukrócić sprawę Mateusz Borek, „nikt w jego spółce nie będzie zarabiał więcej od niego”. Między innymi z tych powodów doszło do rozłamu.

  
Stanowski uruchamia Kanał Zero

Wiemy już, że choć do pierwszego filmu na Kanale Zero musimy czekać na przyszły rok, może on się znacznie różnić od KS. Wynika to z faktu, że Krzysztof Stanowski – poza swoimi stałymi programami – często burzył czwartą ścianę, poszukiwał nowych form „zabawiania” widza i przedefiniował content na kanale. Ze stricte sportowej platformy KS stał się miejscem, gdzie dochodziło do dyskusji na tematy polityczne, kulturalne oraz showbiznesu.

Możemy się domyślać, że Stanowski robił to, bo właśnie takie treści były najchętniej oglądane. Od pierwszej dramy (z Marcinem Najmanem -przyp.) Kanał Sportowy zaliczał ogromny wzrost widzów tylko dzięki kłótniom na wizji oraz całej „szopce” przed nimi, jak i po nich. Przykłady wyciągnięte na poczekaniu: Małgorzata Domagalik i biografia Jerzego Brzęczka, Jaś Kapela i ustawa reprograficzna oraz słynna już demaskacja kariery Natalii Janoszek.

Choć niektórym wspólnikom miała się nie podobać taka koncepcja, nie da się ukryć, że przynosi ona wymierne korzyści. To właśnie te materiały zapewniły Stanowskiemu wejście do mainstreamu – występ u Kuby Wojewódzkiego, wyjściu poza Twittera, dotarcia do osób niebędących na co dzień w tzw. „uniwersum polskiej piłki”.

Co więc grozi Kanałowi Sportowemu?

Sport w Polsce to nie jest wiecznie rosnąca bańka. Interesuje się nim określona liczba osób, na pewno mniejsza niż polityką, showbiznesem itp. Nawet, jeśli liczbowo wygląda to podobnie, sportowi widzowie na pewno są mniej zaangażowani w te sprawy. Na niekorzyść Kanału Sportowego działa również fakt, że mocno w tematach okołosportowych działa już m.in. kanał Weszło, kanał Goal.pl i kanał Meczyki z ponad 100 tys. aktywnych widzów. Pociąg sportowy już dawno odjechał.

Brak odpowiedniego podejścia do platformy i brak skupienia na zasięgach może doprowadzić do utraty wsparcia sponsorów i reklamodawców. Wówczas konsekwencje mogą być dotkliwe dla biznesu, mimo przekonania, że mają „najlepszą zawartość sportową na świecie”.

Jeśli nic się nie zmieni, istnieje realne ryzyko, że w ciągu roku lub dwóch przychody Kanału Sportowego mogą spaść nawet o 80 procent. Choć Tomasz Smokowski podkreślał, iż przychody KS to zaledwie 20 proc. odsłon, a reszta to sponsorzy, ci po prostu odejdą przy mniejszych zasięgach. Nawet, jeśli zostaną, nie zgodzą się na finansowanie działalności spółki w takim stopniu.

  

Kanał Sportowy jest obecnie zagrożony gwałtownym spadkiem wartości, ponieważ zarówno jego przychody, jak i zyski wydają się być na krawędzi. Ta sytuacja wynika głównie z niewystarczającej elastyczności formatów sportowych oraz podejścia „zarządu”, które wydaje się być… telewizyjne, a więc w dzisiejszych czasach nieco archaiczne.

Brak umiejętności miękkich i niezrozumienie tego, jak działa internet, to również duża strata reputacji, która i tak już jest mocno podważana. Użytkownicy Twittera śmieją się z Mateusza Borka i jego „prawilnych” tekstów, a powszechna wiedza o Michale Polu jest taka, że nie bardzo zna się na sporcie. Budzi jednak sympatię widza swoją szczerością i pozytywnym nastawieniem.

Jednak cała ekipa wydaje się być odizolowana od nowych mediów, nie rozumiejąc, jak ważne jest zaangażowanie każdego oglądającego. Elastyczność w dostosowywaniu się do zmieniających się trendów jest kluczowa. Przykładem braku zrozumienia tego biznesu jest konfrontacja ze Stanowskim, która szybko została zneutralizowana. Skutkiem tego działania było szybkie wycofanie się i pozostawienie wrażenia braku profesjonalizmu. Tego internauci nie lubią.

Jaka jest przewaga Krzysztofa Stanowskiego?

Kanał Zero, będąc nowym i aktywnym kontem na YT, może korzystać ze wsparcia algorytmu. Jeszcze bez żadnego filmu zgromadził 400 tys. subskrybcji (stałych widzów). Algorytm to „widzi” i wypromuje platformę jeszcze bardziej, po pojawieniu się na nim treści.

Po drugie, charyzma i merytoryczne przygotowanie są elementami, których pozostała trójka z KS nie ma w tak dużym stopniu, jak ma Stanowski. Unikając słowa „sportowy”, Stanowski może skupić się na zróżnicowanej tematyce swoich materiałów. To podejście może przyciągnąć większą, bardziej stałą publiczność.

W skrócie, można sądzić, że Stanowski zrozumiał, „o co chodzi w internetach” i wykorzystał to jako swoja broń w grze o widzów, zasięgi i pieniądze.

Widzowie odchodzą stąd i przychodzą tam

Kanał Sportowy szybko traci aktywnych użytkowników. Tylko w drugim tygodniu listopada swoją subskrybcję cofnęło 60 tys. użytkowników. Mowa o osobach, które świadomie zajrzały na kanał i zaangażowały się w ten proces. W tym samym czasie Stanowski zyskuje nowych widzów, których jest już ponad 400 tysięcy – około 40 procent tego, co Kanał Sportowy zbierał przez prawie cztery lata.

Wygląda na to, że w ciągu najbliższych miesięcy oba kanały mogą zbliżyć się do liczbą widzów, a co za tym idzie – przychodów. Haczyk polega teraz na tym, że Krzysztof Stanowski zyska na tym tyle, co cała trójka razem wzięta. To wzorowy przykład „budowania osobistej marki” w sieci. Właściciel Weszło zrobił to fantastycznie.

Udostępnij

Translate »