Ekstraklasa 8. najdroższą ligą w Europie!?

Minął termin składania ofert za prawo do pokazywania rozgrywek piłkarskiej ekstraklasy w sezonach 2023/24 – 2026/2027. Mimo szumnych zapowiedzi do przetargu o pełen pakiet miała nie stanąć należąca do szwedzkiej grupy Nent Group platforma streamingowa Viaplay. Canal+Polska za nowy kontrakt ma płacić około 310 mln złotych za sezon. To kolejny rekord, windujący PKO BP Ekstraklasę na 8. miejsce pod względem cen za prawa do transmisji w Europie.

Rozpoczynający się 15 lipca sezon 2022/2023 piłkarskiej ekstraklasy będzie ostatnim, który obejmuje obecny kontrakt, zawarty między spółką Ekstraklasa S.A. a Canal+Polska i TVP. Na jego mocy prawa do pokazywania wszystkich meczów najwyższej klasy rozgrywkowej w Polsce ma francuska stacja, a TVP może pokazywać w otwartym paśmie po jednym spotkaniu na kolejkę. Z reguły jest to TVP Sport, ale zdarza się, że kiedy mamy do czynienia z prawdziwie hitowym starciem jest to TVP 1 lub TVP 2.

W najbliższym czasie nic w tej materii się nie zmieni, ale kluby, działacze i kibice zadawali sobie pytanie, jak będzie to wyglądało w kolejnych latach. Przy poprzednim przetargu, gwarantującym klubom 225 mln rocznie. De facto kwota, jaką przelewały — a w zasadzie wciąż przelewają — telewizje, to 250 mln złotych rocznie, lecz 25 mln pożerają koszty transmisji (produkcja sygnału itd.). 200 mln złotych rocznie płaci Canal+, a 50 mln dokłada TVP.

Nie strasz, nie strasz, bo się…

Aż cisną się na usta słowa niezbyt cenzuralnego porzekadła, którego jakiś czas temu w stosunku do Rosji wystosował prezydent RP Andrzej Duda. Wtedy sprawa dotyczyła wojny na Ukrainie, a tu rozmawiamy o wojnie o prawa do transmisji, do której prawdopodobnie… nie dojdzie. Platforma Viaplay mocno prężyła muskuły, zabrała polskim telewizjom prawa do transmisji Bundesligi, Ligi Europy, Ligi Konferencji, a ostatnio także Premier League, a teraz ostrzyła sobie zęby na PKO Ekstraklasę. Te rozgrywki to flagowy produkt Canal+Polska, nawet jeśli szef Canal+Sport Michał Kołodziejczyk stara się umniejszyć ich znaczenie takimi wypowiedziami:

– W zeszłym roku zdarzyła się taka niedziela, gdy pokazywaliśmy mecze FC Liverpool – Manchester City, FC Barcelona – Real Madryt i Lech Poznań – Legia Warszawa, a i tak najwięcej widzów przyciągnęła Ekstraliga żużlowa.

To oczywista forma odwrócenia uwagi od problemu, jakim jest postępująca utrata praw przez stację, w której odpowiada za sport. O tym jak Canal+ poważnie traktuje przetarg na pokazywanie rozgrywek ekstraklasy w najbliższych latach, pokazuje objazdówka, jaką wykonali przedstawiciele tej telewizji po Polsce. Delegacja na czele z prezes stacji Edytą Sadowską odwiedziła większość klubów najwyższej klasy rozgrywkowej, by przedstawić prezentację.

– Nie wiem gdzie jeszcze przedstawiciele Canal+ byli, ale u nas faktycznie się pojawili. Z tej prezentacji m.in. wynikało to, że niecałe 50% widzów ogląda ekstraklasę w telewizji. O możliwości legalnego oglądania meczów w internecie albo w ogóle nie słyszało, albo z tego nie korzysta – powiedział nam pracownik ważnego departamentu Śląska Wrocław, prosząc o anonimowość. Na tym, by ta objazdówka nie wyszła na jaw, miało też zależeć ludziom z Canal+, ale cóż — nie udało się. Już 18 maja pisał o tym portal Weszlo.com.

Była to oczywista próba uderzenia w Viaplay, które swoje usługi sprzedaje wyłącznie w internecie. Podkopywanie konkurencji na tym rynku jest wprawdzie praktyką powszechną, acz niezbyt chwalebną. Inna sprawa, że samo Viaplay nie cieszy się w Polsce renomą, ponieważ streamy często się zacinają, a nawet w najlepszych możliwych warunkach mecze są transmitowane w jakości 720p, a nie 1080p, nie mówiąc już o 4K. W dobie wszechobecnych telewizorów z usługą Smart TV to sporego kalibru problem, na który żalą się subskrybenci Viaplay. Część z nich z tego powodu rezygnuje z usług skandynawskiego nadawcy.

  

Viaplay zapowiadało — często przez puszczanie celowych przecieków medialnych — że zamierza powalczyć o prawa do ekstraklasy w najnowszym przetargu. Z informacji podanych przez ASNews wynika jednak, że do północy 30 czerwca, kiedy upłynął termin składania ofert, Viaplay nie złożyło oferty na główny pakiet, obejmujący wszystkie mecze. Było dużo gadania, ale wyszło mało konkretu.

Nie zamykać ligi wyłącznie w kodowanych kanałach

Viaplay zabrakło jeszcze jednego ważnego czynnika, na którym także mocno zależy spółce Ekstraklasa S.A., odpowiedzialnej za sprzedaż praw. Chodzi o możliwość pokazywania przynajmniej jednego meczu w kolejce na antenie otwartej telewizji, tak jak ma to miejsce obecnie. Chodzi o zasięgi, dzięki którym klubom łatwiej jest pozyskiwać sponsorów. Z badań wynika, że w sezonie 2019/2020 jeden mecz ekstraklasy obejrzało średnio 90 tysięcy abonentów w Canal+, a topowe mecze przyciągały około 200 tysięcy abonentów. W bezpłatnej TVP średnia wynosiła blisko 415 tysięcy widzów, a topowe mecze oglądało około 600 tysięcy osób.

– Część uprawnień nadawcy głównego została objęta obowiązkiem sublicencji, aby zapewnić rozgrywkom odpowiedni zasięg. W dalszym ciągu wybrane mecze w kolejce będą dostępne w otwartym paśmie, gdyż przekłada się to na wartość promocyjną i dalszą budowę marki rozgrywek ekstraklasy, a także uczestniczących w nich klubów – twierdzi prezes Ekstraklasa S.A. Marcin Animucki.

Co ważne, mówimy cały czas o głównym pakiecie akcji, a przecież są także inne, obejmujące wybrane mecze, liczbę wybranych meczów oraz wyłącznie internetową sprzedaż. Viaplay finalnie miało być zainteresowane tym ostatnim, lecz obawia się konkurencji ze strony amerykańskich gigantów takich jak Netflix, Amazon Prime czy HBOMax. Doszło nawet do tego, że prezes Viaplay Group Anders Jensen spotkał się z unijnym komisarzem ds. rynku wewnętrznego Thierrym Bretonem, aby omówić sytuację na rynku audiowizualnym i zaapelować o działania, która będą wsparciem dla „ambitnych europejskich przedsiębiorstw”. Wygląda na to, że Viaplay zwyczajnie się przeliczyło i przepłaciło za prawa do Bundesligi i Premier League na rynek polski. Na dodatek ciągle ma problemy ze stabilnością swoich streamów.

  
Ósma najdroższa liga w Europie

Ostateczne rozstrzygnięcie przetargu, a może bardziej konkursu na pokazywanie ekstraklasy w sezonach 2023/24 – 2026/27 spodziewane jest jeszcze latem tego roku. Już wiadomo, że padnie kolejny rekord i telewizja (prawdopodobnie znów Canal+Polska) zapłaci 310 mln złotych za każdy z tych sezonów. Być może część znów dorzuci publiczny nadawca, ale tak czy inaczej mówimy o pieniądzach, które sprawą, że ekstraklasa pod względem praw do transmisji awansuje z 12., na 8. najdroższą ligę w Europie! Szkoda tylko, że nie idzie za tym poziom sportowy, ale miejmy nadzieję, że rozpoczynające się w tym tygodnie kwalifikacje do Ligi Mistrzów, Ligi Europy i Ligi Konferencji pozwolą coś zmienić, bo pod względem sportowym PKO Ekstraklasa jest na 28. miejscu w rankingu UEFA. Tuż przed Liechtensteinem i Luksemburgiem.

FOT. Pixabay

Piotr Janas

Udostępnij

Translate »