Szefowie związku wypłacili sobie premie. Za co?
Po mistrzostwach świata, które odbyły się w Polsce i Szwecji, działacze Związku Piłki Ręcznej w Polsce przyznali sobie i pracownikom nagrody o łącznej wartości ponad 1,3 miliona złotych. Polska reprezentacja nie osiągnęła sukcesu – skończyła turniej na 15. miejscu. Dodatkowo frekwencja na trybunach była niska. Za co więc sowite premie?
Nawet 200 tys. złotych dla dyrektora turnieju. Szmal pieniądze zwrócił
Największe premie, sięgające nawet 200 tysięcy złotych, trafiły do członków prezydium oraz dyrektora turnieju. Pytania do ZPRP skierowali dziennikarze TVP Sport. Związek odmówił podania szczegółów dotyczących podziału premii, zasłaniając się przepisami RODO.
„Związek nie chce ujawnić listy (hojnie) obdarowanych, ale – według nieoficjalnych informacji – na największe premie mogli liczyć zasiadający w prezydium związku oraz dyrektor turnieju” – czytamy na stronie TVP Sport.
W przypadku osób na najwyższych szczeblach kwoty oscylowały w granicach 100-200 tysięcy złotych. Na premie mogli też liczyć szeregowi pracownicy, którzy odpowiadali za organizację MŚ 2023. Otrzymali od 4 do 6 tysięcy złotych.
Co ciekawe, wiceprezes ZPRP, Sławomir Szmal, zwrócił swoją premię. Jak sam przyznał, nie był świadomy przyznania nagrody i dowiedział się o niej przypadkowo. Szmal podkreślił, że nie chce mieć nic wspólnego z kontrowersyjnym podziałem środków.
MŚ 2023 w Polsce nie były sukcesem
Temat premii i nagród nie wzbudzałby kontrowersji, gdyby turniej zakończył się sukcesem. Jednak frekwencja na meczach, nawet z udziałem reprezentacji Polski, pozostawiała wiele do życzenia.
W Krakowie, gdzie hala może pomieścić 15 tysięcy osób, na meczach Polaków pojawiało się 7, 9 i 11 tysięcy kibiców. Jeszcze gorzej wypadły spotkania innych drużyn, jak Iran ze Słowenią, gdzie zasiadło zaledwie 1,2 tysiąca widzów.
Dla porównania, na EHF Euro 2016 hala była niemal pełna, a mecze Polaków przyciągały ponad 14 tysięcy osób. Nawet inne spotkania tej grupy cieszyły się większą popularnością, z widownią między 9 a 11 tysiącami.
Frekwencja mogła być też związana z wynikami sportowymi. W 2016 roku Polacy do ostatniego meczu walczyli o półfinał, natomiast siedem lat później szybko odpadli z turnieju, nie zdobywając punktów w kolejnej rundzie.
Sprawa budzi jeszcze większe wątpliwości, ponieważ organizacja mistrzostw była finansowana z funduszy publicznych, m.in. z Ministerstwa Sportu oraz urzędów marszałkowskich. To rodzi pytania o transparentność całej imprezy i zasadność przyznanych premii. Niestety, ZPRP nie ujawnia, kto podjął decyzję o nagrodach ani na jakiej podstawie ustalono ich wysokość.
FOT: ZPRP