„10 medali na IO to i tak za dużo”. Z polskim sportem będzie jeszcze gorzej?

Polski sport znalazł się w martwym punkcie – brakuje mu nie tylko sukcesów, ale i spójnej wizji na przyszłość. Choć igrzyska olimpijskie w Paryżu w dorobku medalowym nie wydawały się takie złe, nadzieje na sukcesy w kolejnych igrzyskach są coraz mniejsze. – Te 10 medali to i tak za dużo. 40 procent naszych miejsc na podium to fuksy – podkreśla w rozmowie z PAP ekspert ds. marketingu sportowego Tomasz Redwan.

Z debaty nad polskim sportem nie wynikają żadne efekty

Według Redwana jednym z największych problemów jest brak sensownych tematów do debaty. „Stan polskiego sportu” to hasło zbyt ogólne, a jego analiza nie prowadzi do konkretnych rozwiązań.

Debaty na temat stanu polskiego sportu wydają się bezcelowe. Kluczowe są działania, które powinny być podejmowane od podstaw. Obecne dyskusje to jedynie puste słowa, a problemy pozostają nierozwiązane.

– Można zapytać się, jak wyglądają rozliczenia poszczególnych związków po igrzyskach. Jakie były założenia, na podstawie czego opracowane. Kajakarze zapowiadali pięć medali, a wrócili z jednym i to w dość egzotycznej, jak na polskie kajakarstwo, konkurencji – mówi Redwan.

Co więcej, taka dyskusja powinna się odbyć znacznie wcześniej, a wnioski z niej powinny być wdrażane przez odpowiednie instytucje, w tym rząd i ministerstwo sportu.

Brak sukcesów na horyzoncie

Redwan, przywołując przykład polskich kajakarzy, jest tylko jednym z wielu. Lekkoatletyka, która niegdyś była jednym z filarów polskiego sportu, również podupada. Mistrzowie odchodzą, a na ich miejsce nie pojawiają się młodzi zawodnicy.

– Jeśli ktoś mi powie, że Ewa Swoboda zdobędzie medal olimpijski za cztery lata, to będę śmiał wątpić. O ile ona w ogóle „dobiega” do Los Angeles. Podobnie jest z rzutnikami, pchaczami, skoczkami… Może inaczej będzie z wieloboistką Adrianną Sułek. W każdej dyscyplinie nie mamy sportowego narybku. Nie chodzi o juniorów, to powinni być dziś 20-25-latkowie, którzy pukają do bram światowego sportu – dodaje Redwan.

Polski sport ubezwłasnowolniony finansowo

Zdaniem eksperta polski sport w dużej mierze opiera się na pieniądzach państwowych i jest kompletnie ubezwłasnowolniony, jeśli chodzi o pozyskiwanie środków komercyjnych. Działacze sportowi liczą jedynie na dotacje z budżetu państwa.

– Działacze w związkach czekają z wyciągniętą łapką – mówi – Jak coś skapnie, to mówią: „o bardzo dziękuję, a gdyby jeszcze dołożył pan milion, panie ministrze, to bylibyśmy bardzo wdzięczni”. Minister jednym dokłada, a drugim zabiera. Za Kamila Bortniczuka była to wręcz tragifarsa. Każdy, kto się pokłonił i ucałował ministerialny pierścień, dostawał pieniądze. Lekkoatletyka – 70 mln złotych, kajakarstwo – 40 mln… Co to w ogóle jest? – pyta, podsumowując.

Redwan zwraca uwagę na brak transparentności i odpowiedzialności związków sportowych w Polsce. Zamiast otwarcie przedstawiać swoje plany szkoleniowe, strategie przygotowań do igrzysk i podsumowania po porażkach, działacze sportowi pozostają bierni. Cieszą się, że krytyka skupiła się na szefie PKOl, Radosławie Piesiewiczu, i unikają rozliczeń za swoje działania. T.R. sugeruje, że niektórzy związkowcy traktują uczestnictwo w igrzyskach jako cel sam w sobie, a nie dążenie do sukcesów. To stawia pod znakiem zapytania ich profesjonalizm oraz zaangażowanie w rozwój sportu.

Potrzeba nowej instytucji zarządzającej sportem

Rozwiązaniem, które proponuje Redwan, jest powołanie niezależnej instytucji, która zajęłaby się zarządzaniem polskim sportem na poziomie marketingowym. Byłaby to organizacja, która promowałaby kulturę fizyczną, zdrowie i sport, a także oferowała wsparcie dla związków sportowych.

– Był taki twór pod nazwą Polska Fundacja Olimpijska, która jakiś czas działała od 1991 roku, aż została zawieszona. Takie centrum to definicja przyszłości polskiego sportu, to kwintesencja mądrego, rozsądnego zarządzania, to znak, że polski sport jest dla naszego kraju ważny i istotny – kończy Redwan.

FOT: PKOl, źr. PAP

Udostępnij

Translate »