Bohaterski gest siatkarzy PSG Stal Nysa. „To był naturalny odruch”

Prezes klubu siatkarskiego PSG Stal Nysa, Robert Prygiel, podzielił się w rozmowie z Przeglądem Sportowym szczegółami dramatycznej sytuacji, jaka dotknęła południową Polskę w wyniku powodzi. Klub i jego zawodnicy, podobnie jak wielu mieszkańców Nysy, ruszyli do pomocy, kiedy wały przeciwpowodziowe były na skraju wyczerpania.

PSG Stal Nysa razem z mieszkańcami. Klub pomagał w walce z żywiołem

Początkowo członkowie drużyny planowali spędzić noc w hali sportowej, jednak szybko dotarły do nich informacje o zagrożeniu jej zalaniem.

– Doszły nas informacje, że wał jest bardzo bliski przerwania i hala będzie zalana, że na hali może być ok. dwóch metrów wody, więc przenieśliśmy się do mojego mieszkania po to, żeby przetrwać – powiedział Prygiel w wywiadzie dla programu „Misja Sport”.

Gdy wszystko wskazywało na to, że sytuacja wymaga ewakuacji, siatkarze podjęli decyzję o pozostaniu w Nysie. Pomogli w walce z żywiołem. Prezes podkreślił, że mimo dramatyzmu sytuacji, cała akcja była wynikiem spontanicznego odruchu, a nie chęci zdobycia rozgłosu.

– Naszym celem nie było zaistnienie w mediach. To był naturalny odruch, który spowodował, że ok. 10-12 pracowników klubu ze strony siatkarskiej było na wale w różnych miejscach – dodał.

Na wezwanie do pomocy odpowiedziało wielu mieszkańców miasta, w tym również pracownicy klubu.

– Zamiast leżeć, poszliśmy na wały i okazało się, że tam jest ok. 2 tys. ludzi, którzy tę walkę rozpoczęli. Przyłączyliśmy się – wyjaśnił Prygiel.

Wkrótce powrót do normalności

Działania klubu nie ograniczyły się tylko do wsparcia na wałach. Prygiel zdradził, że część zawodników i pracowników klubu także zmagała się ze stratami spowodowanymi przez powódź.

– Dwa mieszkania zostały zalane, ale sytuacja zawodników jest stabilna. Mamy kontakt ze wszystkimi pracownikami – zapewnił.

Szczególnie dramatyczna sytuacja dotyczyła jednego z siatkarzy, którego żona spodziewa się dziecka.

– Zalecaliśmy, żeby wyjechał z Nysy do Opola i tam wynajął hotel, bo jego żona ma zaplanowany poród, a szpital w Nysie, który się nią opiekował, został zalany – powiedział Prygiel.

Nie wiadomo, czy zawodnik zdecydował się na ewakuację. Prezes klubu podkreślił, że ostateczna decyzja należała do niego i jego rodziny.

Mimo trudnych warunków Prygiel wyraził nadzieję na szybki powrót do normalności. Jak zapowiedział, PSG Stal Nysa, podobnie jak inni mieszkańcy miasta, będzie robić wszystko, by poradzić sobie ze skutkami kataklizmu.

FOT: PSG Stal Nysa

Udostępnij

Translate »