Dlaczego bojkot Gueye’ego przeciwko LGBT+ to jeden wielki paradoks
Jest garść takich kategorii, które środowisko piłkarskie (o którym nie byłoby ani przesadą, ani mrzonką powiedzieć, że przechyla się raczej w prawo) polaryzują za każdym razem, bez wyjątku. Jedną z nich są akcje wizerunkowe wspierające osoby ze społeczności LGBT+. Tym razem oliwy do ognia dolał Idrissa Gana Gueye, który odmówił noszenia tęczowego numeru ze względu na religię. Idrissa Gana Gueye, gorliwy muzułmanin, który bez zawahania promował alkohol i bukmacherów. A to dopiero początek paradoksów, których w całej tej farsie jest bez liku.
Na początek chciałbym powiedzieć, że nie jestem jednoznacznie przeciwny decyzji Senegalczyka. Mało tego, wizja środowiska, w którym piłkarze mieliby choć słowo więcej do powiedzenia w sprawach, w których rzekomo „zabierają głos”, wydaje mi się optymistyczna. Sęk w tym, że w takich sytuacjach jak dziś dobitnie wychodzi na jaw dlaczego piłkarze kluby i federacje utrzymują piłkarzy w roli beztwarzowych słupów reklamowych.
Gueye (poniekąd) miał prawo postąpić jak postąpił, tak jak i teraz mamy prawo go za to krytykować.
‼ Media we Francji podały, że Idrissa Gueye nie znalazł się w kadrze PSG na mecz z Montpellier, ponieważ odmówił założenia koszulki z tęczowymi numerami na plecach 🚨 pic.twitter.com/iM33qdOUyK
— Transfery Piłkarskie (@Transfery_) May 16, 2022
Dlaczego poniekąd? Ano dlatego, że my wszyscy, pozatrudniani na przeróżnych umowach, życzylibyśmy sobie decydować w które dni wypełniamy swój kontrakt, a w które postanawiamy, że jest to z nami sprzeczne. Ale tę kwestię pozostawmy już w rękach PSG.
Bojkotowanie przymusu noszenia symboli sprzecznych z wierzeniami ma sens. Choć jedni – siłą rzeczy – go za to krytykowali, zasadność takiej postawy potwierdził Irlandczyk James McClean, który od lat w brytyjski Remembrance Day odmawia noszenia Maku Pamięci.
Skrzydłowy nie chciał bowiem przykładać swojej ręki do upamiętniania mordu dokonanego przez brytyjską armię w Bloody Sunday 1972 roku. Wbrew olbrzymiej krytyce i jeszcze większej fali nienawiści w Anglii, McClean stoi twardo przy swoim, wiedząc o co walczy.
Wróćmy teraz do Gueye, którego przypadek został upubliczniony w ramach dziennikarskiego śledztwa Le Parisien, które DROGĄ DEDUKCJI (Senegalczyk drugi rok z rzędu jest „nieobecny” w Pride Day) doszukało się bojkotu. Postawiony pod ścianą, Gueye przyznał, że postawa wspierająca środowisko LGBT+ jest sprzeczna z jego religią.
Oto zdjęcie Gueye z logo marki alkoholu, który w Islamie jest surowo zabroniony. Na drugim zdjęciu z kolei Gueye promuje hazard, czternasty Wielki Grzech Islamu.
Idrissa Gueye is a Muslim.
This, in turn, means that as part of his belief and religion, these things amongst many are considered "haram" (not permitted):
• Gambling
• Alcohol
... and yet he wore two Everton kits sponsored by Chang and SportPesa... (1/2) pic.twitter.com/FVmdB7lIO2
— Phil Stringfellow (@psdesignuk) May 16, 2022
Choć nie można też pominąć, że homoseksualność jest w Senegalu nielegalna i wiąże się nawet z karą więzienia (!) Gueye jest jedynym piłkarzem z tego kraju, który nie wziął udziału w tej akcji. Nawet piłkarze o znacznie, znacznie większej renomie, czyli Sadio Mané i Edouard Mendy nie protestują przeciwko symbolowi tęczy. To, co w całej tej sytuacji jest godne krytyki, to że Senegalczyk wyciera sobie twarz religią, a tymczasem trzeba powiedzieć wprost – decyzja Gueye’go jest homofobiczna.
Senegalskie wyjście z szafy
Co gorsze, krytyka z jaką się spotkał pomocnik PSG uruchomiła lawinę „coming outów” (w grubym cudzysłowie) jego rodaków. Kalidou Koulibaly, Abdou Diallo, Cheikhou Kouyate czy Ismaila Sarr zdecydowali się poprzeć postawę Gueye zamieszczając komunikaty w swoich mediach społecznościowych.
Ostatni z nich nazwał Gueye’ego „prawdziwym mężczyzną”, pochwalając jego sprzeciw wobec społeczności LGBT+. Jeszcze niedawno Ismaila Sarr odbiera statuetkę dla zawodnika sezonu z rąk Eltona Johna, homoseksualnego mężczyzny będącego bożyszczem trybun na Vicarage Road (swoją drogą, jedna z trybun nosi jego imię). Śmiemy wątpić, że wówczas Sarr wzgardził uhonorowaniem przez „nieprawdziwego mężczyznę”.
Młody skrzydłowy narobił smrodu, który PR-owcy Watfordu próbują nieudolnie łatać. W zasadzie jedyni kluczowi reprezentanci Senegalu, którzy nie pokazali dotąd światu swojej prawdziwej twarzy, to właśnie wspomniani Mané i Mendy. Przypadek Dejana Lovrena (który tuż po odejściu z Liverpoolu odpiął wrotki i zaczął obwieszczać światu, że homoseksualne wątki doprowadziły go do anulowania subskrypcji Disney+, przeplatając to rewelacjami dotyczącymi COVID-19) sugeruje, że w czołowych klubach PR jest mniej podatny na katastrofy.
A co do najnowszych wieści w Gueye-gate – tym razem na fali uniesienia postanowiła się wydurnić francuska komisja etyki, która… poprosiła go o podesłanie zdjęcia w koszulce z kolorami tęczy.
A na sam koniec, po prostu drogi czytelniku, przeczytaj sobie nazwisko głównego ancymona na głos. Świat jest pełen paradoksów.