Dominika Włodarczyk: Ten wyścig zapamiętam do końca życia

Muszę przyznać, że to było największe zmęczenie w mojej karierze. Cały ten wyścig był zdecydowanie najtrudniejszym, jaki przejechałam – mówi o Tour de France Femmes Dominika Włodarczyk (UAE ADQ) – czwarta zawodniczka w klasyfikacji generalnej.

Aleksandra Szumska: Każdy kto oglądał ostatni etap żeńskiego Tour de France widział na końcu piękne, wzruszające chwile kiedy nawzajem gratulowałyście sobie z Kasią Niewiadomą. Widać było także ogromne zmęczenie.

Dominika Włodarczyk: Muszę przyznać, że to było największe zmęczenie w mojej karierze. Cały ten wyścig był zdecydowanie najtrudniejszym, jaki przejechałam. Przez pierwsze pięć dni czułam się jakbym codziennie ścigała się w jednodniowym wyścigu, zostawiała wszystkie swoje siły. Dopiero podczas szóstego etapu poczułam się lepiej. Miałam wrażenie, że peleton zwolnił, bo wszyscy są już zmęczeni. Ja też była niesamowicie zmęczona, ale jakby mniej od pozostałych. Ostatniego dnia zrobiłam wszystko co mogłam. Na koniec nie miałam do siebie pretensji, bo wiedziałam, że pojechałam na 100 procent, ale stojąc na starcie do tego etapu założyłam sobie, że go wygram. Nie udało się i zwyczajnie było mi przykro. 

Mimo czwartego miejsca w klasyfikacji generalnej i tego, że Kasia Niewiadoma powiedziała ci, że jechałaś pięknie i że kiedyś to ty wygrasz Toure de France Femmes?

Kiedy dowiedziałam się, że zajęłam ostatecznie czwarte miejsce w generalce zrobiło mi się nieco lepiej, a słowa Kasi rzeczywiście były piękne. Niesamowicie było również jechać z ikoną polskiego i światowego kolarstwa kobiecego w małej grupce na takim wyścigu i jeszcze móc wymieniać między sobą uwagi po polsku.

W swoich mediach społecznościowych pisałaś o Tour de France „Tour de Pain”. Jaki był dla ciebie ten wyścig, kiedy patrzysz na niego z perspektywy czasu?

Myśląc o nim, pierwsze słowa jakie przychodzą mi na myśl, to rzeczywiście ból i cierpienie. Było bardzo ciężko. Z drugiej jednak strony, na wszystkich etapach panowała niesamowita atmosfera, przy trasie było mnóstwo kibiców. Przeżywałam wyjątkowe emocje, właściwie całą ich gamę. Na pierwszych trzech etapach wycofały się trzy kolarki z mojej drużyny, później miałyśmy zwycięstwa etapowe, a na koniec moje czwarte miejsce w klasyfikacji generalnej. Jedno jest pewne, to będzie wyścig, którego nie zapomnę do końca życia.

Katarzyna Niewiadoma trzecia, Dominiak Włodarczyk czwarta… Tak w niedzielę 3 sierpnia rozpoczynała się większość serwisów informacyjnych w Polsce. Dzięki wam kolarstwo kobiet w naszym kraju staje się coraz bardziej popularne. Odczuwasz zwiększone zainteresowanie swoją osobą zarówno przez media, jak i kibiców?

Odczuwam. Nie jest to może na skalę, z którą sobie nie umiem poradzić, ale rzeczywiście zdarzają mi się sytuacje, które wcześniej nie miały miejsca. Ostatnio jechałam na treningu i zaczepili mnie panowie, którzy dbają o utrzymanie dróg i poprosili o zdjęcie. Kiedy wracałam do domu, na lotnisku czekał na mnie mój bart z żoną i mieli tabliczkę z moim imieniem i gratulacjami. Podszedł do nich pan i zapytał się czy miał przyjemność lecieć jednym samolotem z tą Dominiką Włodarczyk, która była czwarta podczas Tour de France. To bardzo miłe.

Zainteresowanie twoją osobą widać także w mediach społecznościowych. Każdy z twoich ostatnich postów to kilka tysięcy reakcji, kilkaset komentarzy, komentarzy bardzo miłych, bo sporo osób twierdzi, że twoje szczegółowe wpisy z wyścigów bardzo przybliżają im kolarstwo. Skąd bierzesz siłę i czas, żeby tak wszystko szczegółowo opisywać?

Już jakiś czas temu stwierdziłam, że będę dzielić się moimi spostrzeżeniami, emocjami dotyczącymi wyścigów, treningów, tego jak wygląda życie zawodowej kolarki. Trochę wyniknęło to stąd, że parę lat temu jak myślałam o sobie jako o sportowcu, to trochę, to co robię, wydawało mi się bezużyteczne. Lekarz leczy ludzi, weterynarz zwierzęta, a co robię ja? Jeżdżę na rowerze. Postanowiłam sobie, że będę poprzez swoje wpisy zachęcać ludzi do aktywności, do sportu, do jazdy na rowerze. Moim celem podczas Tour de France było wrzucenie postu po każdym etapie. Rzeczywiście mało było na to czasu i siły, ale udało się. Pierwsze posty może były bardziej przemyślane, ostatnie bardziej emocjonalne, ale najbardziej cieszy mnie to, że wzbudziły zainteresowanie. Sporo osób czytało to, co piszę jeszcze przed TdF. W trakcie wyścigu na antenie Eurosportu o tym, co publikuję wspomnieli komentatorzy: Adam Probosz i Ania Plichta, a to spowodowało jeszcze większe zainteresowanie. Rzeczywiście komentarzy jest po kilkaset. Co ciekawe, nie ma w nich hejtu, jak to bywa w dzisiejszych czasach. Większość z nich to pozytywne emocje, a najbardziej cieszy mnie to, kiedy ktoś pisze, że dzięki mnie postanowił się ruszać, kupić rower i zmienić coś w swoim życiu.

Miałaś czas na to, żeby odpocząć po Tour de France?

Jestem w trakcie tego odpoczynku. Mam trochę wolnego od roweru, co nie zmienia faktu, że mam teraz również inne obowiązki. Dogrywam logistykę związaną z wyjazdem na zgrupowanie wysokogórskie, ustalam też wspólnie z moją drużyną kalendarz startów na ostatnią część sezonu. Nie ukrywam też, że udzielam w ostatnim czasie sporo wywiadów.

Możesz zdradzić w jakich wyścigach będzie można zobaczyć cię w najbliższych tygodniach?

Wystartuję w Tour de Pologne Women 14-16 sierpnia. W pierwszej wersji miałam odpuścić sobie ten wyścig, ale bardzo chcę wystartować przed polskimi kibicami, spotkać się z nimi, pokazać też mojej drużynie Polskę. Nie będę liderką, bo trasa nie do końca odpowiada mojej specyfice, ale na pewno będziemy z dziewczynami chciały pokazać się z jak najlepszej strony. Później czeka mnie wspominane zgrupowanie wysokogórskie i wyścigi za granicą aż do połowy października.

Grafik bardzo napięty. Udaje ci się jeszcze łączyć studia na Politechnice Wrocławskiej z życiem kolarki zawodowej?

Niestety nie. Musiałam przerwać studia, bo w Polsce w ciągu roku przebywam tak mało, że fizycznie kontynuowanie nauki na wymagającym budownictwie nie było możliwe. Plan jest jednak taki, że kiedy skończę się ścigać, to dokończę to, co zaczęłam.

Przybywasz w większości z ludźmi z ekipy UAE Emirates, jak się odnalazłaś w drużynie?

Pierwszy sezon był dla mnie bardzo trudny. Miałam wrażenie, że znalazłam się w tym miejscu przez przypadek, że na to nie zasłużyłam. Wszyscy byli dla mnie bardzo mili, ale mimo wszystko było inaczej niż w poprzedniej ekipie. Czułam się nieswojo i bardzo się stresowałam. Na szczęście ten czas mam za sobą. Dziś wiem, że jeżdżę w UEA, bo na to ciężko pracowałam. Lubię być na zgrupowaniach, na wyścigach, lubię spędzać czas z dziewczynami. To mi zdecydowanie ułatwia pracę.

Twoją poprzednią drużyną był polski Mat Atom Deweloper Wrocław. Jesteś kolarką, która wprost mówi o tym, co dała ci ta drużyna.

Podkreślam to na każdym kroki. Paulina Brzeźna-Bentkowska i Paweł Bentkowski pokazali mi na czym polega prawdziwe kolarstwo, nauczyli mnie go. Gdyby nie oni i pan Władysław Piszczałka – główny sponsor drużyny – na pewno nie ścigałabym się już. Umożliwili mi rozwój, starty w zagranicznych wyścigach, pokazanie się zagranicznym zespołom. Gdyby nie oni, nigdy nie wystartowałabym w Tour de France i pewnie byśmy nie rozmawiały.

Zanim trafiłaś do Mat Atom Deweloper Wrocław… Pamiętasz swój pierwszy wyścig w życiu?

Tak, był na targowisku w Wieluniu. Po nim trafiłam do mojego pierwszego klubu.

Kolarstwo to była przysłowiowa miłość od pierwszego wejrzenia?

Zdecydowanie nie! Przez pierwsze dwa lata to była męczarnia. Miałam za duży rower, nie sięgałam do hamulców. Często się wywracałam, bo kiedy wszyscy na wyścigu hamowali, ja przez te hamulce nie mogłam. Do dziś się zastanawiam, dlaczego wtedy nie zrezygnowałam (śmiech). Chyba byłam małą, upartą dziewczynką, która postanowiła, że będzie kolarką i koniec. Tak naprawdę kolarstwo zaczęło przynosić mi radość kiedy miałam ok. 18 lat i się wzmocniłam na tyle, żeby dorównywać rówieśnikom, wtedy rzeczywiście stało się miłością i pasją.

Fot. Archiwum Dominiki Włodarczyk

Udostępnij

Translate »