Ekwador i Chile wysyłają sobie oferty telewizorów

Nie będziemy ukrywać – lubimy absurdalne historie. Jest coś dziwnie satysfakcjonującego w relacjonowaniu wydarzeń, w których każde odrębne zdanie brzmi jak dowcip. Sęk w tym, że w świecie sportu można znaleźć taką historię każdego dnia. Tym razem na scenę wyszły reprezentacje Ekwadoru i Chile, które – pozazdrościwszy sprawie Depp-Heard – przerzucają się w sądzie dowodami dotyczącymi rzekomo sfałszowanych papierów jednego z Ekwadorczyków. Stawka? Wyjazd do Kataru. Żeby jeszcze lepiej zgłębić skalę absurdu, przy muzyce z Benny’ego Hilla poczytaliśmy komentarze na chilijskim i ekwadorskim Twitterze.

O co się rozchodzi? Mimo komediowego podszycia, sprawa z całą pewnością jest poważna. Chodzi o (Ekwadorczyka) Byrona Castillo, a właściwie dokumenty potwierdzające jego narodowość. Ekwador utrzymuje, że nie ma żadnych nieprawidłowości, a Castillo spędził w ich kraju całe życie, z kolei Chile argumentuje, że 23-latek jest w istocie Kolumbijczykiem, a więc złamano prawo i należy z tego tytułu ponieść konsekwencje.

Chilijski prawnik, Eduardo Campezzo, zdaje się wiedzieć o Castillo wszystko, z olbrzymią pewnością opowiadając sądowi jego precyzyjny życiorys. Wedle jego rozeznania, popartego dokumentami (m.in. aktem chrztu), 23-latek urodził się w kolumbijskim Tumaco.

Co ciekawe, w tamtejszych rejestrach figuruje Bayron Javier Castillo, syn Kolumbijczyków Olgi i Harrisona. W Ekwadorze z kolei zarejestrowany jest Byron David, syn tej samej pary. Czy rozwiązanie jest o tyle proste, że w rodzinie Castillów jest dwóch (podobnie nazwanych) braci? Nie do końca, bo Byron ma jedynie siostrę…

Poza tym, jego ekwadorski akt urodzenia dopiero „pojawił się” w rejestrach w 2012, kiedy miał 15 lat i zaczął występować na seniorskim poziomie w Ekwadorze. Brakuje na nim jego odcisków, a kod identyfikacyjny kieruje do profilu… kobiety. Co więcej, wątpliwości poddaje się też jego datę urodzenia – w ekwadorskich dokumentach jest to 1998, a według chilijskich dowodów – 1995. To dodaje całej sprawie dodatkowego smrodu, bo Castillo był kapitanem reprezentacji U17, która m.in. w drodze na mundial wyeliminowała Urugwaj, z Valverde i Bentancurem w składzie.

 

Niejasności jest tutaj bez liku, a dowody zdają się przechylać szalę na korzyść strony chilijskiej. Warto bowiem dodać, że Castillo został raz odwołany z wypożyczenia, a raz wycofano go z kadry młodzieżowej Ekwadoru – w obu przypadkach ze względu na wątpliwą dokumentację. Od tego czasu jednak ekwadorskie sądy dwukrotnie potwierdziły jego narodowość, co pozwoliło mu bez większych obaw założyć koszulkę seniorskiej reprezentacji.

Zwęszywszy okazję, Chile wyciągnęło tę sprawę z odmętów, dorzucając swoje dowody. Z prostych wyliczeń wynika bowiem, że walkowery w meczach, w których grał Castillo, dałyby Chilijczykom awans na MŚ. „Nie należy się bać powiedzieć prawdę” – mówił do Byrona Campezzo, z olbrzymią pewnością własnej racji.

Wszyscy jesteśmy Byronami

Media obsiadły młodego obrońcę jak wrony, a każda z gazet wyprowadziła własny werdykt. W pewnym momencie skumulowana wokół niego presja okazała się tak przytłaczająca, że Castillo po prostu pękł. W meczu przeciwko Montevideo Wanderers sprokurował karnego, zalał się łzami i poprosił o zmianę. Jego klub obiecał mu wsparcie psychologiczne, jednocześnie wypuszczając w świat hasztag #TodosSomosByron (Wszyscy jesteśmy Byronami).

 

Bo młody Castillo zdążył w Ekwadorze stać się pewnego rodzaju symbolem, narodowym słoneczkiem, mimo że dla kadry rozegrał stosunkowo niewiele minut. Mimo że wydawałoby się, że kibice będą wariować z oburzenia, widać więcej oznak solidarności (i wiary w werdykt ich własnych sądów).

Znacznie mniej jednoznaczne są reakcje po stronie chilijskiej. Część kibiców oczywiście rzuca w stronę Ekwadoru całe linijki „jajajaja”, karmiąc się absurdem całej sytuacji. Inni natomiast chowają głowę w piasek, nie mogąc uwierzyć, że historia się powtarza. 4 lata temu bowiem, kiedy Chile również nie zapewniło sobie wyjazdu na mundial, prawnicy federacji znaleźli nieprawidłowości w dokumentacji reprezentacji Boliwii. Nie przekalkulowali jednak, że najlepiej wyjdzie na tym Peru, które dzięki ich asyście pojechało do Rosji. Tym razem jednak znaleziono prawników z piątkami z matematyki.

Najmilej patrzy się jednak na bezpośrednie starcia „obrońców prawa” i „piłkarskich romantyków” – Chilijczycy wysyłają Ekwadorczykom okazyjne oferty zakupu telewizorów do oglądania mundialu, a ci drudzy odwdzięczają się dokładnie tym samym.

I tak właśnie Byron, czy też Bayron Castillo, rozpętał w Ameryce Południowej wojnę futbolową telewizorową.

Fot. Twitter

Rafał Hydzik

Udostępnij

Translate »