Euro piłkarzy ręcznych w Polsce: czy to jeszcze ma sens?

Związek Piłki Ręcznej w Polsce przystąpił do pierwszego etapu procedury przetargowej na organizację turniejów EHF Euro w latach 2030 i 2032. Mamy dużą konkurencję, bo wymagany list intencyjny złożyło 13 narodowych federacji. Polska zabiega o ME 2030 mężczyzn i o ME 2032 kobiet.

Euro w piłce ręcznej znów u nas?

W nadchodzącym postępowaniu przetargowym możliwe jest składanie ofert indywidualnych lub wspólnych. Polska już wcześniej złożyła jedną, wspólną – wraz z Czechami zgłosiła swoją kandydaturę do organizacji ME 2026 piłkarek ręcznych.

– Nasze kraje łączy nie tylko bliskie sąsiedztwo, ale także pasja do piłki ręcznej. Wierzę, że będzie to początek wspólnych projektów – podkreśla prezes Związku Piłki Ręcznej w Polsce (ZPRP) Henryk Szczepański.

Kontroferty złożyły również wspólnie Rumunia i Słowacji oraz indywidualnie Turcja. W tym przypadku prawa do organizacji tej imprezy zostaną przyznane 27 stycznia 2024 roku w Kolonii.

Wybór gospodarzy turniejów Euro na lata 2030 i 2032 zaplanowano na 14 grudnia 2024 roku, kiedy to w Wiedniu zbierze się Nadzwyczajny Kongres Europejskiej Federacji Piłki Ręcznej (EHF). Przekaże ona teraz wszystkim zainteresowanym federacjom listę wymagań dotyczących organizacji mistrzostw Europy.

Do 1 czerwca 2024 roku należy złożyć oficjalne wnioski do EHF. Ocena i pierwsze wizyty u zainteresowanych stron odbędą się w okresie od lipca do września 2024 roku. Ostateczne potwierdzenie wszystkich otrzymanych ofert dokona Komitet Wykonawczy EHF na posiedzeniu we wrześniu 2024 roku.

Kraje zainteresowane organizacją Euro w latach 2030 i 2032:
  • EHF EURO 2030 mężczyzn – Austria, Chorwacja, Czechy, Dania, Estonia, Francja, Niemcy, Polska, Szwajcaria
  • EHF EURO 2030 kobiet – Czarnogóra, Serbia, Szwajcaria, Turcja
  • EHF EURO 2032 mężczyzn – Austria, Chorwacja, Estonia, Francja, Niemcy, Słowenia, Szwajcaria, Turcja
  • EHF EURO 2032 kobiet – Dania, Niemcy, Czarnogóra, Polska, Szwajcaria, Serbia.

– Za nami intensywny okres prac nad przygotowaniem wspólnej oferty, a także liczne spotkania i uzgodnienia na międzynarodowym, rządowym oraz samorządowym szczeblu. Chcielibyśmy, żeby ta impreza stała się impulsem do dalszego rozwoju i popularyzacji piłki ręcznej. Nasza oferta zawiera szereg nowatorskich pomysłów oraz rozwiązań. Mam nadzieję, że przekonają EHF do pozytywnej decyzji i podążania wspólną drogą aż do grudnia 2026 roku – mówił na łamach Wirtualnej Polski członek zarządu ZPRP Grzegorz Gutkowski.

W 2024 roku przedstawiciele europejskich władz odwiedzą każdy z krajów-kandydatów, będą prowadzone rozmowy i negocjacje.

Przypomnijmy, że ostatni raz turniej tego formatu w Polsce odbył się w 2016 roku. Ponadto w 2023 roku współorganizowaliśmy (ze Szwecją) mistrzostwa świata mężczyzn.

Czy na piłkę ręczną jest jeszcze „hype”?

Nie da się ukryć, że w latach 2007-2016 piłka ręczna w Polsce przeżywała – jak to mówił niegdyś Włodzimierz Szaranowicz – fenomen socjologiczny. Kibice pokochali kadrę Bogdana Wenty i na fali wicemistrzostwa świata z 2007 roku stali murem za swoją drużyną przez niemal dekadę. W jej trakcie zdarzały się wzloty i upadki, odrabianie kilkunastu bramek straty w meczach, fantastyczne parady Sławomira Szmala i wiele innych rzeczy. Nic tak nie wzbudzało emocji w polskim sporcie, jak zasiadywanie co roku przed telewizory i śledzenie Bieleckiego, Jureckich, Lijewskich, Tkaczyka czy Syprzaka.

Największe sukcesy szczypiornistów w XXI wieku:

  • 2007 – 2. miejsce na MŚ
  • 2009 – 3. miejsce na MŚ,
  • 2010 – 4. miejsce na ME,
  • 2015 – 3. miejsce na MŚ,
  • 2016 – 4. na IO.
Nie zadbano o przyszłość

Jednak obecnie sytuacja jest zupełnie inna, a Polska nie ma już takiej pozycji w światowej piłce ręcznej. Wielu zastanawia się, dlaczego doszło do takiego spadku formy.

Początkowo, w latach sukcesów, istniało spore zainteresowanie oraz istniały też emocje wokół piłki ręcznej w Polsce. Jednak po tych udanych okresach, nie podjęto skutecznych działań w celu długotrwałego rozwoju tej dyscypliny. Brakowało konkretnych inwestycji, takich jak w skokach narciarskich czy siatkówce, które po sukcesach zyskałyby kontynuację.

– We znaki dała się przede wszystkim zmiana pokoleniowa, do której doszło głównie po igrzyskach w Brazylii. Coraz mniej zawodników zaczęło wyjeżdżać za granicę do Niemiec czy Francji, by się rozwijać, lecz trudno powiedzieć, dlaczego tak się działo. Teraz skutki tego są odczuwalne i widoczne. Poza tym okres po sukcesie na mistrzostwach w 2007 roku przespano. Nie zrobiono wystarczająco dużo, by popularyzować dyscyplinę, by więcej dzieci chciało ją trenować. Spoczęto na laurach, czekano i zakładano, że jakoś to będzie – mówił w 2021 roku Grzegorz Tkaczyk dla Przeglądu Sportowego.

  
Kluby w szczypiorniaku znaczą mniej?

Na poziomie klubowym sytuacja wydaje się być nieco lepsza, zwłaszcza dzięki drużynom takim jak Vive (Industria) Kielce czy Orlen Wisła Płock. Jednak wiele drużyn decyduje się na korzystanie z obcokrajowców, co wpływa na konkurencyjność ligi. Brakuje również drużyn w większych miastach, co utrudnia rozwój szczypiorniaka w Polsce.

– Tu postęp jest wyraźny, wiele rzeczy wygląda zdecydowanie lepiej. Brakuje nam jednak zespołów w wielkich miastach. Jest tylko drużyna w Gdańsku, ale kiedyś były też we Wrocławiu czy Warszawie. Bez ekip w dużych ośrodkach trudniej o popularyzację i rozwój dyscypliny. Wzrosła profesjonalizacja, liga jest silniejsza niż 10 czy 15 lat temu, ale jej wiodącymi postaciami nie zawsze są Polacy – dodał Tkaczyk.

Czy więc w obliczu tak wyraźnych zmian w polskim szczypiorniaku nadal mamy szansę na sukces w organizacji mistrzostw Europy? Cóż, przynajmniej w tym jesteśmy niezwykle solidni, co potwierdzają dane z 2016 roku.

Euro 2016 w Polsce w danych:
  • ok. 80 proc. frekwencji na trybunach, średnio 9,5 tysiąca kibiców,
  • po raz pierwszy zorganizowano strefy kibica. Funkcjonowały przez 16 dni, choć była zima,
  • miasta zostały wysoko ocenione pod względem turystycznym (Gdańsk/Sopot, Katowice, Kraków, Łódź, Wrocław),
  • 40 tys. kibiców z zagranicy,
  • łącznie zaangażowanych w śledzenie wyników szczypiorniaka było 60 milionów osób, o 300 proc. więcej niż mistrzostwa organizowane dwa lata wcześniej w Danii.
  • transmisje meczów obejrzało na żywo 1,5 miliona osób
  • łączna liczba godzin materiałów oglądniętych na oficjalnym kanale turnieju na YouTube wyniosła 3,7 miliona.

Robi wrażenie.

FOT: Wikimedia Commons

Udostępnij

Translate »