F1 w Vegas: Wielka pompa i jeszcze większa klapa
Fani pozywają Formułę 1 po tym, jak zostali zmuszeni opuścić trybuny toru w Las Vegas. Dla wielu z nich weekend podczas Grand Prix dostarczył wielu emocji, ale równie popularnym uczuciem, co ekscytacja, było ogromne rozczarowanie. Powód? Wyrzucenie z własnych miejsc.
F1 w Las Vegas? Organizacyjna klapa
Pierwszy dzień rywalizacji w jaskini hazardu bez wątpienia będzie długo pamiętany. Największe straty ponieśli fani, którzy najpierw mieli okazję obejrzeć zaledwie kilka minut pierwszego treningu, który był mocno opóźniony, a następnie zostali poproszeni przez ochronę o opuszczenie trybun przed rozpoczęciem drugiej sesji z powodów logistycznych.
Organizatorzy postanowili wydać oświadczenie, w którym tłumaczyli, że taka decyzja wynikała z lokalnych problemów logistycznych. Nieoficjalne doniesienia sugerują, że była to kwestia zakończenia zmiany przez personel odpowiedzialny za bezpieczeństwo. Zgodnie z rygorystycznymi przepisami kilkaset osób musiało nagle przerwać pracę.
– Z uwagi na późną porę i obawy o aspekty logistyczne, które dotyczyły bezpiecznego opuszczania obiektu przez fanów i pracowników, LVGP podjęło trudną decyzję o zamknięciu stref kibica przed rozpoczęciem drugiego treningu. Po tym, jak udało się przeprowadzić pełną sesję, GP Las Vegas oczekuje zapewnienia wszystkim bezpiecznego i atrakcyjnego weekendu wyścigowego – informowali organizatorzy.
Pozew zbiorowy przeciwko organizacji
Co rozjuszyło kibiców? Brak informacji dotyczących ewentualnych zwrotów kosztów za bilety. Ostatecznie, zgromadzeni w czwartkową noc fani nie otrzymali żadnego zwrotu. Każda z nich, zamiast gotówki do ręki, miała otrzymać kupon o wartości 200 dolarów do wykorzystania w oficjalnym sklepie Grand Prix Las Vegas. Marna nagroda pocieszenia.
Jak podali dziennikarze serwisu Las Vegas Review-Journal, grupa fanów Formuły 1 podjęła decyzję o złożeniu zbiorowego pozwu przeciwko organizatorowi wydarzenia. Według relacji dziennikarza Micka Akersa, który zajmuje się tym tematem, w dokumentach dostarczonych pozwanej stronie w piątek, zarzuca się nieuczciwe praktyki handlowe, naruszenia warunków umowy oraz zaniedbanie obowiązków.
– Walczyć będziemy o prawa kibiców, którzy pokonali ogromne odległości i wyłożyli spore pieniądze, aby być na trybunach, ale zostali pozbawieni tej niezapomnianej atmosfery – mówi przedstawiciel grupy pozywającej, prawnik firmy Dimopoulos Law Firm.
Ferrari domaga się odszkodowania
Opóźnienie startu pierwszego treningu było spowodowane również problemami logistycznymi. Dużymi, bo w wyniku poluzowanej studzienki kanalizacyjnej Carlos Sainz z Ferrari doznał wypadku kosztującego team 1,5 mln dolarów. Mechanicy musieli wymienić m.in. silnik, akumulatory i elektronikę sterującą. To cios dla włoskiej ekipy, zwłaszcza w dobie limitów finansowych, które ograniczają ich wydatki.
Wszystkie te zmiany sprawiły, że Sainz musiał rozpocząć daleko w stawce kierowców. W uzasadnieniu werdyktu podano, że gdyby sędziowie FIA mieli możliwość zastosowania odstępstwa, to po prostu by tak uczynili. Reguły nie pozwalają im jednak na podejmowanie takich decyzji, więc Hiszpan, choć zajął drugie miejsce w Q3, zaczynał jako 12.
Carlos Sainz po wyścigu: "Cieszę się, że byłem na mecie przed tymi, którzy chcieli mojej kary po treningu" #f1pl #viaF1 pic.twitter.com/LMABPW59vf
— F1 Polska Discord (@f1_polska_dc) November 19, 2023
Wściekły był też Verstappen
Holenderski mistrz świata kilkukrotnie odnosił się do kłopotów organizacyjnych w Las Vegas. Podkreślał, że wyścigi Formuły 1 powinny skupiać się na sporcie, na emocjach związanych z rywalizacją i dążeniem do mistrzostwa. Jego zdaniem, obecność imprez towarzyszących, koncertów czy innych eventów rozprasza uwagę od samego sportu i sprawia, że fani nie do końca rozumieją, co się dzieje na torze.
– Mógłbym to tłumaczyć w nieskończoność. Widowisko jest ważne, ale kiedy byłem małym dzieckiem, chodziło o emocje związane ze sportem, w którym się zakochałem, a nie o show. Dla prawdziwego człowieka wyścigów to nie powinno mieć znaczenia – mówił w rozmowach z dziennikarzami.
Zestawił też wyścigi na torach ulicznych, takie jak ten w Las Vegas, z „ligą krajową” w porównaniu do bardziej prestiżowych, tradycyjnych torów, które porównał do „Ligi Mistrzów”. Jego zdaniem, chociaż nie ma nic złego w mniejszych wydarzeniach, to te prestiżowe tory mają wyższy status i znaczenie dla kierowców.
FOT: Oracle Red Bull Racing