Gazprom nie rezygnuje z futbolu

Podczas gdy piłkarski świat zdecydowanie odciął się zarówno od rosyjskiego futbolu, jak i rosyjskich pieniędzy, działacze serbskiej Crveny Zvezdy chwalą się podpisaniem nowej umowy sponsorskiej z Gazpromem. Oprócz tego planują rozegranie towarzyskiego spotkania z Zenitem Sankt Petersburg, zarzucając jednocześnie Europie „antyrosyjską histerię”. W Serbii panuje alternatywna wersja rzeczywistości.

Serbska bańka

Rzeczywistość kreują media. Nie trzeba nikomu tłumaczyć, że obywatele Rosji inaczej patrzą na wojnę na Ukrainie niż reszta świata. Jednym z krajów, który również opiera się na alternatywnej wersji rzeczywistości jest Serbia, której władze od wybuchu wojny nie tylko nie potępiły rosyjskiej agresji, ale wręcz przyłączyły się do kremlowskiej propagandy.

Przed kilkoma dniami prezydent Serbii Aleksandar Vucić przekazał, że rozmawiając telefonicznie z Wladimirem Putinem, zawarł nowy kontrakt na dostawy gazu z Rosji.

W Serbii nie ma mowy o „wojnie”, a jedynie o „działaniach militarnych”. W państwowych mediach usłyszymy o „prześladowaniu ludności rosyjskojęzycznej, prowokacjach ze strony USA i NATO, prawie Rosjan do obrony oraz potrzebie wyzwolenia Ukrainy od faszyzmu”. Na ulicach Belgradu zobaczymy demonstracje poparcia dla działań Rosji i transparenty z charakterystyczną „Z-tką”.

– Serbia nigdy nie dołączy do antyrosyjskiej histerii – podkreślił szef MSW Serbii Aleksandar Vulin, odpowiadając na komentarze ze strony polityków Zachodu.

Dokładnie tego samego epitetu użył prezes Crveny Zvezdy, Zvezdan Terzić, kiedy w marcu tłumaczył, dlaczego jego drużyna nie zamierza zerwać kontraktu z Gazpromem, który jej sponsorem pozostaje od 2010 roku.

Teraz dowiedzieliśmy się, że rosyjski potentat przedłuży umowę sponsorską z serbską drużyną, a do tego zasili jej kasę jeszcze większą ilością gotówki.

– Otrzymaliśmy ofertę od naszych przyjaciół z Gazpromu z Rosji na podpisanie nowego kontraktu. Wartość umowy wzrośnie z czterech do pięciu milionów euro, czyli o 25 procent. Przez dwa lata uzbieramy w sumie 10 milionów – poinformował Zvezdan Terzić, prezes klubu.

Crvena Zvezda nie tylko przedłuży kontrakt z rosyjskim koncernem, zachowując jego logo na klubowych koszulkach i trybunach domowego stadionu, ale również rozegra mecz towarzyski z Zenitem St. Petersburg 3 lipca w Soczi.

– Jesteśmy dumni, że możemy utrzymywać kontakty z naszymi braćmi w Rosji – podsumował Terzić.

 

Warto przypomnieć, że również koszykarska Crvena Zvezda dystansuje się od jakiejkolwiek krytyki Rosji. Jakiś czas temu jej zawodnicy odmówili zapozowania przed meczem z transparentem przedstawiającym napis „Stop wojnie” na ukraińskiej fladze.

Piłkarski świat bojkotuje Rosję

Serbia to „ostatni bastion” Gazpromu w piłkarskiej Europie. Wkrótce po wybuchu pełnoskalowej wojny na Ukrainie, rosyjscy sportowcy zaczęli być lawinowo zawieszani w niemal wszystkich międzynarodowych strukturach sportowych, przez co ich udział w międzynarodowych zawodach należy do rzadkości. To samo spotkało rosyjskie firmy, które angażowały się w działania sponsoringowe.

Pod wpływem światowej presji FIFA zawiesiła reprezentację Rosji w rozgrywkach międzynarodowych, wyrzucając ją z eliminacji do mistrzostw świata. Tą samą drogą poszła UEFA, zawieszając rosyjską kadrę oraz kluby we wszelkich rozgrywkach międzynarodowych, tak klubowych, jak i narodowych. UEFA odebrała również Sankt Petersburgowi (a dokładniej Gazprom Arenie) organizację finału Ligi Mistrzów, który niedawno w zastępstwie odbył się w Paryżu.

Bojkot objął nie tylko podmioty sportowe, ale także rosyjskie pieniądze. Umowa sponsoringowa UEFA z Gazpromem, dotycząca m.in. rozgrywek Ligi Mistrzów czy Euro 2024 została zerwana. Swój kontrakt z Gazpromem chwilę później zerwało także Schalke 04, a dzień później tą samą drogą poszła Austria Wiedeń.

 
 

Piłkarska Europa, odcinając się od samego Gazpromu, zrezygnowała z miliardów euro, płynących do niej wraz z błękitnym paliwem z Rosji. Dlaczego Moskwa tak hojnie wspierała od lat finansowo europejski futbol? Nie ma wątpliwości, że to standardowy przypadek sportswashingu, czyli ocieplania wizerunku poprzez zaangażowanie w sport. Wszak wojna na Ukrainie nie zaczęła się w lutym, a osiem lat temu i przez ten czas działania militarne w Donbasie i na Krymie nikomu nie przeszkadzały w robieniu interesów z Rosją – w tym także tych sportowych, jak choćby organizacja piłkarskich mistrzostw świata czy igrzysk olimpijskich. Sportswashing działa.

Fot. Twitter

Filip Skalski

Udostępnij

Translate »