Gdyby w sporcie nie było podziału na płcie… O realnej różnicy między mężczyznami i kobietami
Coraz bardziej powszechna staje się dyskusja o binarnym podziale płciowym w środowisku sportowym. Większość dyscyplin od lat kultywuje sztywną klasyfikację na kobiety i mężczyzn, co przy obecnej strukturze społeczeństwa, potencjalnie staje się modelem przestarzałym (lub wymagającym reformy). Obecność na scenie sportowców transseksualnych czy niebinarnych powoli zmusza do zadania pytania: jak wyglądałby świat sportu bez podziału na dwie płcie? Badania dowodzą, że ta różnica wcale nie jest tak łatwa do zatarcia.
Wszelkie zmiany w obrębie tożsamości płciowej są w środowisku sportowym tematem wciąż dalece kontrowersyjnym i przede wszystkim – jeszcze nieuregulowanym. Szczególnie problematyczny jest udział transseksualnych kobiet w zawodach przeznaczonych dla kobiet cispłciowych – znaczące zróżnicowania w układzie kostnym, mięśniowym, czy przede wszystkim poziomie testosteronu stanowią potencjalnie nieuczciwą przewagę.
Badania naukowe wykazują, że transseksualne kobiety, nawet po przebytej 3-letniej terapii hormonalnej, zachowują swoją masę kostną, tracą maksymalnie 12% objętości mięśni. Ich beztłuszczowa masa ciała plasuje je w pierwszych 10% wśród wszystkich kobiet. Na dziś nie ma magicznego rozwiązania balansującego te kluczowe metryki, więc część dyscyplin musi samodzielnie podejmować decyzje pomiędzy inkluzywnością a zachowaniem uczciwej (i bezpiecznej) konkurencji.
Nieporównywalna różnica
Warto także przyjrzeć się danym statystycznym – porównano rekordowe osiągnięcia zawodowo uprawiających sport kobiet z wynikami mężczyzn na każdym poziomie. Znamienny jest przykład życiówki Torie Bowie w sprincie na 100 metrów. Amerykanka przebiegła ten dystans w 10.78 sekundy. Taki sam albo lepszy wynik uzyskało ponad 15 tysięcy mężczyzn i chłopców. I to nie jest jakiś statystyczny fenomen, będący wyjątkiem od reguły. To właśnie jest reguła.
According to a document written by Duke Law:
Just in the single year 2017, Olympic, World, and U.S. Champion Tori Bowie's 100 meters lifetime best of 10.78 was beaten 15,000 times by men and boys. Yes, 15,000.
Tell me again how it’s fair Y chromosome compete with women.. pic.twitter.com/oslOcCVFiV
— Merrick96 🇬🇧🇺🇸🏳️🌈 (@Merrick963) April 26, 2021
Porównano 11 dyscyplin lekkoatletycznych, w których występy kobiet i mężczyzn (zarówno dorosłych, jak i chłopców) można bezpośrednio zestawić – np. biegi na konkretne dystanse, a nie pchnięcie kulą (ze względu na różny ciężar kuli). Zestawiając rekordy kobiet z wynikami chłopców wykazano, że średnio 100 niepełnoletnich mężczyzn przewyższyło dorosłe kobiety w każdej z badanych dyscyplin.
Dane są jeszcze bardziej dobitne, kiedy do puli dorzuca się już mężczyzn w każdym wieku. Nie tylko tysiące z nich osiągnęło wyniki lepsze od kobiecych rekordów, ale też zrobili to dziesiątki tysięcy razy. Przepaść jest wręcz olbrzymia i nie wynika ona z lepszego treningu, dyscypliny czy zasobów. To niemożliwa do zatarcia różnica w fizjonomii.
Środowisko szuka rozwiązania
Nawet Międzynarodowy Komitet Olimpijski, który pierwotnie na nową sytuację społeczną zareagował wyznaczając limity poziomu testosteronu (według wytycznych z 2015 – 10 nanomoli na litr krwi przez co najmniej 12 miesięcy przed pierwszymi zawodami), postanowił się z tego wycofać. Niektóre podmioty obniżyły dopuszczalny poziom do 5 nanomoli, co wciąż nie wyrównuje rywalizacji. Obecnie nie ma żadnego logicznego rozwiązania tego problemu.
Nową Zelandię w podnoszeniu ciężarów reprezentuje Laurel Hubbard niegdyś znany jako Gavin Hubbard…
Nie mam problemu z tolerancją, mam problem ze zrozumieniem sprawiedliwości w tym przypadku. pic.twitter.com/OxXfhoaYdG
— Piotr Kieplin (@piotrkieplin) August 2, 2021
Tworzone przez ostatni rok projekty sugerują cztery drogi:
- utrzymanie binarnego podziału, do sportu kobiecego dopuszczając jedynie biologiczne kobiety,
- utrzymanie binarnego podziału, ale pozwalając mężczyznom na uczestnictwo w sporcie kobiecym, jeśli się identyfikują jako kobiety lub istnieje inna potrzeba (np. w ich szkole nie ma męskiej drużyny),
- utrzymanie binarnego podziału, ale pozwalając mężczyznom na uczestnictwo w sporcie kobiecym, jeśli się identyfikują jako kobiety oraz obniżą poziom testosteronu do wymaganego,
- kompletne zatarcie różnic płciowych, tworząc tzw. „otwarte” dyscypliny, w których wszyscy rywalizują wspólnie, a kategorie ustalane są na podstawie takich zmiennych jak wzrost czy waga.
Obecnie wiadomo, że pierwsze trzy opcje mają więcej wad niż zalet, dlatego trwają prace nad rozwojem projektu „otwartego” sportu. Tutaj mówi się o tzw. „hierarchii kontaktu”, zgodnie z którą postępowałaby reforma. Od sportów bezkontaktowych, jak dart czy jeździectwo (oba obecnie uprawiane równolegle przez mężczyzn i kobiety), przez sporty kontaktowe (piłka nożna) i kolizyjne (rugby), aż po sporty walki (boks czy taekwondo).
Na każdym etapie rysuje się znacznie więcej pytań niż odpowiedzi. Przykładowo, należy się zastanowić czy ważniejsze jest utrzymanie rywalizacji wśród kobiet, czy stworzenie równej możliwości partycypacji w sporcie dla każdej jednostki?
Można teoretyzować, że „otwarty” sport rozwiązałby problem nierównych płac, gdyż wynagrodzenia stałyby się ściśle proporcjonalne do wyników sportowych (obecnie na liście TOP50 najlepiej zarabiających sportowców Forbes’a są tylko dwie kobiety). Ale czy o to chodziło walczącym o równouprawnienie?