#GdzieIchWywiało 02: Konrad Michalak

Autorski cykl #GdzieIchWywiało na „The Sport” przybliża kariery byłych reprezentantów Polski, lub piłkarzy w jakikolwiek sposób związanych mocno z polską piłką, którzy dziś znajdują się poza piłkarskim mainstreamem. Co robią, jak sobie radzą i dlaczego są tam, gdzie są. Dziś zaglądamy do Konrada Michalaka, który niespodziewanie znalazł się w kadrze Czesława Michniewicza.

Konrad Michalak to wciąż perspektywiczny (24-lata), choć już nieco zapomniany przez kibiców w Polsce zawodnik. Pochodzący ze Szprotawy skrzydłowy kojarzy nam się przede wszystkim z dużej szybkością. Jak to zwykle bywa, prędkość biegu nie zawsze szła w parze z techniką, ale na poziomie ekstraklasy był wyróżniającym się zawodnikiem na swojej pozycji.

Michalak pierwsze kroki stawiał w Czarnych Żagań, potem szkolił się w UKP Zielona Góra, skąd wyłowili go skauci Legii Warszawa. W największym polskim klubie najpierw grał w juniorach starszych, potem przebijał się przez rezerwy, aż doczekał się debiutu w pierwszej drużynie. Miało to miejsce w sezonie 2016/17, zakończonym zdobyciem mistrzostwa przez ekipę ze stolicy. Szansę dał mu wówczas Jacek Magiera.

Nie widząc dla siebie perspektyw regularnej gry, a jednocześnie przerastając trzecioligowe rezerwy, dał się przekonać na wypożyczenie do pierwszoligowego wtedy Zagłębia Sosnowiec. Spędził tam rundę wiosenną wspomnianego sezonu, rozegrał 15 spotkań, strzelił dwa gole i miał jedną asystę. Latem wrócił do Warszawy i poszedł na kolejne wypożyczenie – tym razem do Wisły Płock. Rozegrał całkiem niezły sezon, przez co parol na niego zagięła Lechia Gdańsk. Skończył mu się kontrakt z Legią, więc do Gdańska poszedł za darmo. Dla Lechii był to świetny deal, ponieważ po roku sprzedała go za 1,5 mln euro do rosyjskiego Akhmatu Grozny.

Przez Czeczenię do Turcji

W Groznym przepadł. Rosyjska ekstraklasa okazała się mieć za wysokie progi na tamten moment jego kariery. Przez pół roku uzbierał sześć ligowych występów, do tego dwa występy w pucharze Rosji. Łącznie zaledwie 368 minut i 1 gol. Miał wówczas 21 lat i nie zamierzał marnować czasu na ławce rezerwowych, nawet jeśli jego zdolność kredytowa wystrzeliła w kosmos, bo tak płaci się piłkarzom w stolicy Czeczenii.

Poszedł do dyrektora sportowego, poprosił też o spotkanie z trenerem. Puszczono go na pół roku do tureckiego MKE Ankaragücü, gdzie zaprezentował się z dobrej strony: 14 występów, z czego 10 w pierwszym składzie i 3 asysty. Wprawdzie klub z Ankary zakończył sezon na miejscu spadkowym, ale był to moment wybuchu pandemii, rozgrywki zostały zakończone po 34. kolejkach i finalnie nikogo nie zdegradowano.

 

Dalsze losy Ankaragücü nie były już jego zmartwieniem, bo po zakończeniu wypożyczenia zgłosił się inny turecki klub – Çaykur Rizespor. Polak wyrobił sobie markę na tamtejszym rynku i poszedł do mocniejszego sportowo zespołu. Tam zaliczył jeszcze lepszy okres i przede wszystkim cały sezon, a nie tylko rundę. Rozegrał 34 spotkania (liga+puchar) strzelił 3 gole i zaliczył 7 asyst. Rizespor ostatecznie zakończył kampanię 2020/21 na 13. miejscu, co było wynikiem znacznie poniżej oczekiwań. Co zatem zrobił Michalak?

 

Podpisał trzyletni kontrakt z Konyasporem, aktualnie będącym wiceliderem tureckiej Super League. Wprawdzie nie zawsze jest tam pierwszym wyborem, ale kiedy zaczyna na ławce, to zawsze wchodzi, robiąc użytek ze swojego największego atutu, jaką wciąż jest piorunująca szybkość. Mniejsza ilość minut w tym sezonie (893 w 25 ligowych występach) przekłada się na gorsze liczby (1 gol, 1 asysta).

Właśnie to chce wykorzystać Michniewicz, z którym doskonale zna się z występów w młodzieżowej reprezentacji Polski. Ówczesny selekcjoner kadry U-21 bardzo cenił tego zawodnika i nie inaczej jest dzisiaj. Należy do mniejszości, która śledzi rozgrywki ligi tureckiej i jest w stałym kontakcie z zawodnikami grającymi nad Bosforem. Nie ma przyczyn, by wątpić w jego selekcjonerski nos przed pierwszym meczem, zwłaszcza mając na uwadze, jak radził sobie w U-21. Sam Michalak ma z kolei okazję przypomnieć się kibicom w Polsce.

Fot. Konyaspor

Piotr Janas

Udostępnij

Translate »