Hawaje: tu wszyscy przyjechali tylko dla triathlonu

W dniach 6-8 października odbywają się mistrzostwa świata Ironman. By wziąć w nich udział, na Hawaje zleciało się 3000 triathlonistów, zarówno profesjonalnych, jak i amatorów. Kona to miasto, które żyje triathlonem – i to nie tylko raz w roku. O tym jak wyglądają kulisy MŚ Ironman opowiada Piotr Baran – menadżer Roberta Wilkowieckiego, reprezentującego Polskę w najbardziej prestiżowej imprezie Ironman na świecie.

Zacznijmy od tego, jak w ogóle dotrzeć na Hawaje – w zależności od opcji, jaką wybierzemy, droga ta może przebiegać bardzo różnie, ale jedno jest pewne – potrwa długo i nie będzie tanio. Z racji braku bezpośrednich połączeń czeka nas kilka przesiadek. Piotr Baran – menadżer Roberta Wilkowieckiego oraz PCG TheSport Team – miał do pokonania odcinki Wrocław-Frankfurt, Frankfurt-San Francisco i San Francisco-Kona. Jego podróż zajęła w sumie 30 godzin. Z kolei w przypadku samego zawodnika były to etapy Warszawa-Londyn, Londyn-San Francisco i San Francisco-Kona. 

– Z uwagi na to, że w przypadku Roberta zdecydowaliśmy się na klasę biznes, część podróży mógł wykorzystać na sen. Przyleciał na miejsce w miarę wypoczęty i mógł od razu przystąpić do treningów. Przestawienie się nie było większym problemem [różnica czasowa z Polską wynosi 12 godzin – przyp. red.] – opowiada Piotr Baran.

Po przylocie na Hawaje czeka na nas nie tylko zupełnie inny krajobraz, ale przede wszystkim inna kultura. Zaskoczeniem może być fakt, jaką popularnością na miejscu cieszy się tutaj sam triathlon.

– Atmosfera jest tu niepowtarzalna. Nigdy się nie spotkałem z takim miejscem, w którym triathlon i dystans Ironman jest czymś tak kultowym. Tutaj wszystko jest poświęcone triathlonowi. W każdym sklepie można kupić tematyczne koszulki, pamiątki i to nie jest tylko i wyłącznie kwestia tego, że obecnie mają miejsce zawody. Tutaj jest kult triathlonu. 3000 tysiące triathlonistów, którzy przybyli tu na zawody, przyleciało wraz ze swoimi rodzinami, znajomymi czy członkami zespołów. Na dwa tygodnie miasto zapełnia więc dodatkowe kilkadziesiąt tysięcy osób, które pasjonują się triathlonem. W innych imprezach uczestniczy wiele przypadkowych osób. Tutaj niemal wszyscy przyjechali tylko i wyłącznie dla triathlonu. Nie może tego porównać z niczym innym – opowiada dalej Baran.

Triathlon, a zwłaszcza Ironman, to sport typowo wytrzymałościowy. Podczas jego uprawiania traci się mnóstwo energii. Aby ją uzupełnić, należy spożywać dużą ilość węglowodanów. – Tutaj do każdego posiłku, nieważne czy zamawiasz na śniadanie omleta, czy naleśniki, zawsze dodatkowo otrzymasz porcję ryżu, aby móc naładować się węglowodanami – relacjonuje Baran.

Z naszej perspektywy Hawaje to zupełna egzotyka. Tutejszy klimat jest gorący i charakteryzuje się wysoką wilgotnością. Nie dla każdego sportowca jest to komfortowe.

– Gdy rozmawiamy, mamy 90-procentową wilgotność. Siedzę w cieniu i czuję, jak pot spływa mi po rękach. To się bardzo odczuwa i jest właściwie jedyną rzeczą, jaką mogę określić zaskoczeniem, jeżeli chodzi o warunki atmosferyczne. Poza tym jest pięknie, otacza nas bujna roślinność i ciepły ocean – obrazuje Baran. 

Ważnym aspektem w kontekście rywalizacji na Hawajach jest aklimatyzacja. Zdaniem menadżera Wilkowieckiego, ta nie w przypadku każdego jest jednak dużym problemem.

– Jeżeli chodzi o aklimatyzację to u mnie przebiegła szybko i naturalnie. Nie odczułem w ogóle zmiany czasu, ale to zależy od tego, w jakiej porze przybędziemy na miejsce i jak wypoczęci będziemy. Mam natomiast świadomość, że w drugą stronę będzie inaczej i podróż do Polski będzie typowym jetlagiem.

Na miejscu przebywa ponad 3000 zawodników z całego świata. Większość z nich to różnego rodzaju „age-grouperzy”, część to tzw. „pro-si”. Według Barana kontakt między zawodnikami i zespołami jest świetny.

– Pomimo rywalizacji atmosfera wśród zawodników jest przyjazna, naturalna, nie ma tutaj żadnego budowania napięcia. Robert wśród najlepszych triathlonistów świata jest osobą bardzo rozpoznawalną. Kristian Blummenfelt czy Gustav Iden, czyli główni pretendenci do zwycięstwa, już wcześniej wielokrotnie spotykali się z „Wilkiem” na zawodach i treningach. Tutaj zawsze gdy się mijają z Robertem, witają się z nim i rozmawiają, okazując wzajemny szacunek. Triathlon jest dyscypliną charakteryzującą się wysoką kulturą wśród zawodników.

W imprezie wystartuje ok. 80 reprezentantów Polski. Dodając do tego ich rodziny, znajomych i członków zespołów, na mistrzostwa świata na Hawajach zjechało się nawet 300-400 naszych rodaków. Podczas parady narodów przed rozpoczęciem mistrzostw biało-czerwona reprezentacja była jedną z najliczniejszych. Według relacji zespołu Roberta Wilkowieckiego, język polski można łatwo usłyszeć na hawajskich ulicach.

– Wilkowiecki jest mocno wspierany przez naszych rodaków. Wszyscy go obserwują i czekają na jego wejście do wody, a potem świetny wynik, ale głównym odbiorcą takich życzeń jestem ja, bo to ja przebywam i rozmawiam tu z Polakami. Robert jest na miejscu od trzech tygodni, ale cały czas trenuje. Jego dzień wygląda dokładnie tak samo, jakby był w Polsce czy na obozie w Sierra Nevada. Wszystko jest podporządkowane normalnemu trybowi pracy sportowca – trening, regeneracja, jedzenie. Poza tym Robert stara się nie nakręcać emocjami – to kierunek wskazany przez psychologa. Zgodnie z jego radami, powinien odciąć się od całej tej atmosfery świętowania i zbędnych emocji. Jego głowa ma się kodować w taki sposób, jakby to był normalny dzień jego pracy – kończy Baran.

Damian Filipowski

Udostępnij

Translate »