Hutnik Kraków znów jest hutniczy

Kraków klubami piłkarskimi stoi. Cracovia w ekstraklasie, walcząca o powrót do elity Wisła Kraków, drugoligowa Garbarnia czy ambitna Wieczysta, która jest liderem trzeciej ligi. W eWinner 2 lidze jest jeszcze jeden klub ze stolicy regionu, który w najbliższych latach może namieszać na piłkarskiej mapie Małopolski, a być może nawet całego kraju. Hutnik zyskał właśnie potężnego właściciela, który ma wszystko, by wprowadzić go na salony. Czy na Suche Stawy wróci ekstraklasa, a może nawet europejskie puchary?

Wrzesień 1996 roku, stadion na Suchych Stawach w Krakowie. Hutnik, który poprzedni sezon zakończył na historycznym, trzecim miejscu w tabeli najwyższej klasy rozgrywkowej, gra mecz w ramach I rundy eliminacji Pucharu UEFA z francuskim AS Monaco. W składzie gości m.in. legendarny bramkarz Fabien Barthez, jego reprezentacyjny kolega Emmanuel Petit, Brazylijczyk Sonny Anderson (ten sam, który kilka lat później strzelał bramki dla FC Barcelony), etatowi i utytułowani reprezentanci Belgii (Enzo Scifo), Szkocji (John Collins) czy Szwajcarii (Marco Grassi). Do tego świeżo upieczony reprezentant Francji o swojskobrzmiącym nazwisku Sylvain Legwinski. To było na Suchych Stawach i całej Nowej Hucie tak wielkie wydarzenie, że przez wielu wspominane jest do dziś. Hutnik postawił się ekipie z Księstwa Monaco, która ostatecznie wygrała tylko 1:0 po bramce rezerwowego Victora Ikpeby w samej końcówce.

Rewanż na wyjeździe był nieco trudniejszym doświadczeniem, chociaż krakowianom udało się strzelić bramkę. Wtedy Francuzi wygrali 3:1, a w 75 min na murawie zameldował się 18-letni wówczas Thierry Henry. Na ławce siedział jego rówieśnik – David Trezeguet. Taki gwiazdozbiór rzadko pojawiał się w Polsce, nawet przy okazji meczów większych klubów w europejskich pucharach, czy spotkań reprezentacji.

Tamten Hutnik także nie był przypadkową drużyną, choć raczej nie było w niej gwiazd pokroju Mirosława Waligóry, Jana Karasia, Marka Koźmińskiego czy Zbigniewa Pałaszewskiego. Wszyscy oni, podobnie jak ukształtowani później Łukasz Sosin, Marcin Wasilewski, Michał Pazdan czy Bartosz Kapustka są wychowankami Hutnika. Po meczach z Monaco kibice nawet w najczarniejszych snach nie zakładali, że rok później tzw. HaKaeSy spadną do drugiej ligi i od tamtej pory nie zaznają smaku gry w najwyższej klasie rozgrywkowej (wtedy I lidze, dzisiaj ekstraklasie).

Powrót do korzeni

Dzisiaj Hutnik Kraków znów gra na poziomie centralnym, ale najniższym jaki jest w Polsce, czyli eWinner 2 lidze (trzeci poziom rozgrywkowy). Walczy tam o utrzymanie, w czym już wydatnie pomógł główny sponsor, a od niedawna właściciel klubu – firma Cognor. Założona w 2009 roku spółka dziś jest największym w Polsce graczem z sektora hutniczego, która w ostatnim czasie notowała rekordowe przychody, obracając setkami milionów złotych.

Cognor został założony przez biznesmena Przemysława Sztuczkowskiego. Wywodzi się z branży metalurgicznej. Pierwsze miliony zarobił na handlu złomem. Potem zaczął skupować huty na terenie całej południowej Polski, stając się hegemonem na tym rynku. Gdzieniegdzie nazywany jest per „Stalowy Książę”. Urodzony w 1965 roku Sztuczkowski prywatnie mieszka w Krakowie i często był widywany na Suchych Stawach. Identyfikuje się jako kibic Hutnika, od kilku lat jest w nim obecny jako sponsor. Jego holding nie raz dosypywał pieniędzy, by pomóc Biało-Błękitno-Niebieskim np. w przeprowadzeniu jakiegoś transferu.

– Cognor to nasz najpoważniejszy sponsor już od dłuższego czasu. Przez ostatnie lata wpompował w klub około miliona złotych. Jest dla nas tak zaufanym partnerem, że nie mam najmniejszych wątpliwości, iż na tej współpracy Hutnik tylko skorzysta – powiedział prezes Stowarzyszenia Nowy Hutnik 2010 Artur Kędziora po tym jak ogłoszono, że Cognor przejmuje akcje klubu i de facto staje się jego właścicielem. Konkretne działania podjęto bardzo szybko, bo jeszcze zimą zdążono zakontraktować kilku zawodników dzięki wsparciu nowego właściciela.

– Kamil Wenger, Dawid Kubowicz, Adam Wilk czy Marcin Wróbel to nazwiska, na które w normalnej sytuacji nie moglibyśmy sobie pozwolić. Po ostatnim meczu rundy jesiennej wspólnie z prezesem Sztuczkowskim zastanawialiśmy się, jakie ruchy trzeba podjąć, by zwiększyć szanse na utrzymanie. Ustaliliśmy wtedy określony budżet, który przeznaczymy na nowych zawodników – wyjaśnił prezes nowo powstałej spółki Hutnik Kraków spółka z o.o. Artur Trębacz. To właśnie ten podmiot od teraz jest formalnym właścicielem Hutnika.

Zdrowe ambicje

W Krakowie mamy do czynienia z sytuacją zdecydowanie zbyt rzadko spotykaną w naszym kraju. Wielki biznes postanowił zaangażować się w klub wywodzący się z tej samej branży, docelowo mogący być perfekcyjną wizytówką i promocją dla biznesów pana Sztuczkowskiego. Jak zaznaczają nowe władze Hutnika, do przejęcia akcji przekonał ich także fakt, że wykonany wcześniej audyt nie wykazał żadnych niepokojących nieprawidłowości. W klubie było skromnie, ale nikt nie żył na kredyt. Długów nie ma.

Jest za to stary i wysłużony obiekt na Suchych Stawach, a także mający lata świetności za sobą obiekt klubowy. Ale i na to jest pomysł oraz rozwiązanie, dzięki zaangażowaniu nowego właściciela i jego dobrych relacji z miastem. Hutnik będzie miał nowy stadion, który pomieści między 6 a 8 tys. widzów. Zarząd Infrastruktury Sportowej w Krakowie wyłonił już wykonawcę koncepcji obiektu, która ma zostać pokazana do końca kwietnia. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, budowa ruszy na początku 2025 roku.

Wielkim atutem Hutnika są też zielone tereny dzierżawione przez stowarzyszenie od miasta. Jest gdzie trenować i szkolić, a stadion powinien powstać w ciągu czterech lat. Na dodatek ma być budowany etapami, by drużyna ani na chwilę nie musiała wynosić się z Suchych Stawów. Podobnie zresztą ma być z drużyną. Cognor zapewnia, że nie będzie bezmyślnego pompowania pieniędzy, jak ma to miejsce np. w sąsiedniej Wieczystej Kraków. Na początek Hutnik musi zapewnić sobie utrzymanie w eWinner 2 lidze, by nie zaliczyć falstartu.

  

Nikt nie mówi o awansie do ekstraklasy w perspektywie 2-3 lat czy europejskich pucharach. Bez wątpienia jest to cel dla Sztuczkowskiego, który doskonale pamięta wspomniany dwumecz z AS Monaco. Jest jednak człowiekiem twardo stąpającym po ziemi. Zna się na biznesie i wie, że na początku trzeba włożyć, poczekać, a nawet potknąć się kilka razy, by osiągnąć zamierzony efekt. Zaczął od przejęcia klubu, na którym mu zależy. Klubu bardzo skromnego nawet jak na warunki 2. ligi, ale stabilnego i niezadłużonego. Teraz chce postawić fundamenty w postaci stadionu, nowej siedziby i boisk treningowych, a dopiero potem zacznie się marsz w stronę ekstraklasy i – kto wie? – być może powrotu europejskiej piłki do Nowej Huty. Na ten moment prezes, Rada Nadzorcza i sam Sztuczkowski nie chcą o tym rozmawiać. Step by step, jak mawiał Leo Beenhakker.

FOT. Hutnik Kraków

Piotr Janas

Udostępnij

Translate »