Jak prowadzić social media? Uczy Marten de Roon

Myślisz „świetny holenderski pomocnik”, widzisz wszechstronność, nietuzinkowość, klasę światową. Gullit czy Seedorf zawiesili poprzeczkę na takim poziomie, że od De Jonga czy wkrótce Gravenbercha wymaga się wspięcia na sam szczyt. Tymczasem (na nieco innym polu) coraz większą furorę robi piłkarz, który sam o sobie pisze, że na jego Wikipedii nigdy nie znajdzie się wzmianka o „klasycznym, pełnym gracji stylu gry”. Marten de Roon ma za to wybitne poczucie humoru i – choć w galerii sław holenderskiej piłki miejsca nie znajdzie – jego media społecznościowe zasługują na odrębną kartę w piłkarskiej historii. A my, na ich podstawie, sporządziliśmy krótki poradnik jak prowadzić piłkarskie profile.

Dziś nikt już chyba nie ma naiwnego przekonania, że przestrzeń medialna nie jest inherentną częścią sportu (i de facto życia codziennego, ale porzućmy truizmy). Piłkarzy-ascetów, których w „socialkach” nie ma, można policzyć na palcach jednej ręki (m.in. Rodri z Manchesteru City).

Wielu spośród tych najbardziej opornych wreszcie ugina się pod presją, wydzielając część swojego budżetu na zatrudnienie specjalistów, byleby samemu rąk nie brudzić. Tak właśnie powstaje zalew zupełnie bezpłciowych profili, które – z fundamentalnego założenia – miały skrócić dystans między piłkarzem a kibicami, a przypominają co najwyżej interakcję z plakatem wywieszonym na ścianie.

A przy okazji, taki model zarządzania medialnym wizerunkiem niesie duże ryzyko wpadki, o czym przekonał się m.in. Joe Hart . Na profilu byłego bramkarza Trzech Lwów pojawił się tekst „robota wykonana”, tuż po tym jak Tottenham odpadł z Ligi Europy. Następnego dnia, wygrzebując się spod lawiny hejtu, Hart przeprosił w imieniu swojego „social media team”.

Gorącym opozycjonistą takiego modelu komunikacji z kibicami jest Gary Neville, który wielokrotnie zachęcał młodych piłkarzy, by sami przejęli kontrolę nad swoimi profilami, zamiast wybierania drogi na łatwiznę. I to zdecydowanie jest skuteczna metoda, co udowodnili m.in. Michy Batshuayi czy Benjamin Mendy (choć tu szczerzy się ironia losu, bo trudno powiedzieć, by Francuz był jakimkolwiek wzorem do naśladowania) – obaj swoimi autentycznymi interakcjami podbili serca kibiców. Krąży jednak niepotwierdzona plotka, że obaj zatrudniali tę samą agencję, która właśnie specjalizuje się w kreowaniu „autentyczności”.

Agencja mediowa? A na co to komu? Komu to potrzebne?

Najlepsza agencja mediowa nosi jednak nazwę „Marten de Roon”. Holender jest do bólu autentyczny i zarzeka się, że każde jego słowo w internecie pochodzi od niego samego (kuzyn pomaga mu sklejać materiały). Przede wszystkim jednak – sam w sobie wydaje się być świetnym człowiekiem.

Tuż po przeprowadzce do Włoch nauczył się nie tylko języka, ale i lokalnego dialektu z Bergamo. Często można go spotkać bawiącego się w dziećmi w mieście, a koledzy w szatni określają go duszą towarzystwa. Kiedy Atalanta robiła furorę w Lidze Mistrzów, obiecał, że jeśli uda się zdobyć złoto, dla 1000 lokalsów zrobi pizzę. Nic dziwnego, że klub z Bergamo nagiął swoją politykę transferową, by zaledwie sezon po sprzedaniu go do Anglii, sprowadzić Holendra z powrotem.

Kochają go jednak nie tylko kibice Atalanty, ale i fanatycy futbolu z całego świata, którzy – przypadkiem lub nie – trafili na jego profil. Jeśli możemy więc dołożyć cegiełkę do powiększania puli jego obserwujących, zrobimy to bez zawahania. Dlatego skompilowaliśmy TOP5 postów de Roona:

5. Pożegnanie Petera Croucha, którym „zapracował sobie” na upragnione zaobserwowanie przez Anglika. „Gratuluję pięknej kariery @petercrouch. Choć wiele przeciwko sobie nie graliśmy, będę pielęgnował nasze wspólne zdjęcia”

4. Zdjęcie z wakacji. „Kierownictwo kazało mi wrzucić zdjęcie z wakacji, żeby mój Instagram nie wyglądał formalnie z samymi profesjonalnymi zdjęciami. A więc: piękny wakacyjny czas. Nie mogę się doczekać powrotu i rozpoczęcia nowego sezonu!”

3. Celebracja bramki Koopmeinersa i zdjęcie z Verstappenem. „Teun zdobył dzisiaj zwycięskiego gola. Dobrze się z tym czułem. Bardzo dobrze, najwyraźniej / A skoro wszyscy zamieszczają zdjęcie z Maxem Verstappenem, to ja też musiałem”

2. Kim jest Marten de Roon, czyli sprawdzamy co szuka się w Google

1. „Podpisywanie” koszulek. „Założę się, że Messi nigdy nie musi się z tym zmagać”

Social Media 101

Jednocześnie, przescrollowanie mediów de Roona pozwala skleić dość zręczny poradnik dla piłkarzy, jak powinny wyglądać dobrze prowadzone profile. Tu z miejsca pragniemy zaznaczyć, że nie każdy będzie miał charyzmę i poczucie humoru Holendra, natomiast nie jest to jedyny klucz do sukcesu – tych wyróżniliśmy 5:

1. Miej do siebie dystans! Kibice uwielbiają się śmiać, a piłka nożna jest dla nich przede wszystkim rozrywką (patrz liczne powstające profile wyśmiewające kiksy piłkarzy ekstraklasy). De Roon opracował ten element do perfekcji i, mimo że jest świetnym piłkarzem, potrafi sam sobie wbić szpilkę. I robi to na tyle umiejętnie, że obraca czerwone kartki czy samobóje w dowcip, tonując emocje swoich kibiców.

2. Nie bój się kontrowersji, ale zachowaj przy tym dobry smak. Piłkarze, szczególnie w mediach, silą się na hiperpoprawność, czego efektem są m.in. wywiady pomeczowe, które równie dobrze mogłyby być nagrywane dzień przed meczem. De Roon postanowił się nieco pobawić konwencją, zagrywając na nosie kibicom AC Milanu i Zlatanowi Ibrahimoviciowi poniższym nagraniem.

Od tego czasu prowadzi małą „wojenkę” z Rossoneri, którzy szturmują jego profile. A serca kibiców Atalanty nie mogłyby bić szybciej.

3. Aktualne wydarzenia są Twoim sprzymierzeńcem. W „branży” odnoszenie się do jeszcze gorących tematów zwykło się nazywać RTM, czyli Real Time Marketing. Chodzi o to, by wykorzystać często niesprzyjające bądź kontrowersyjne okoliczności, obrócić je w żart i wybić się na fali aktualnego trendu. Tutaj Holender zażartował z odwołanego z powodu opadów śniegu meczu Ligi Mistrzów z Villarreal, nie tylko rozluźniając napiętą atmosferę, ale i trafiając do szerokiego grona odbiorców.

4. Masz ogromne zasięgi – korzystaj z nich! Audytorium, które de Roon zebrał pod swoimi profilami, Holender wykorzystuje także po to, by zabrać głos w ważnych sprawach. Tutaj przykładowo staje w obronie Kalidou Koulibaly’ego, który stał się ofiarą wyzwisk na tle rasowym.

5. Przede wszystkim – bądź sobą! Kibice nie wiedzą jacy piłkarze są poza dniem meczowym, dlatego spędzają całe tygodnie próbując się domyślić. Idolizują piłkarzy na podstawie szczątkowych informacji – czy nie warto byłoby tę lukę uzupełnić? Pokazując samego/samą siebie w sposób autentyczny można nie tylko znacząco poszerzyć grono swoich fanów, ale i zacząć pompować własną poduszkę powietrzną na moment awarii – kibice, którzy lubią Cię jako człowieka prędzej wybaczą Ci boiskową gafę, niż anonimowemu plakatowi ze sztucznym uśmiechem.

A niech zarazem potwierdzeniem, jak i puentą tego tekstu, będzie poniższe zdjęcie:

Rafał Hydzik

Udostępnij

Translate »