Jak spisali się Polacy w fazie grupowej?
Reprezentacja Polski fazę grupową mundialu zakończyła z kompletem zwycięstw. Wygrane 3:0 z Bułgarią oraz Meksykiem, a także 3:1 ze Stanami Zjednoczonymi sprawiły, że jako gospodarz turnieju Polacy w fazie pucharowej będą rozstawieni z „jedynką”, co w teorii sprawia, że zespół trenera Grbicia będzie miał najłatwiejszą drogę do finału imprezy. W praktyce wygląda to jednak nieco inaczej. Co funkcjonowało dobrze w grze naszego zespołu podczas meczów grupowych, a co wciąż należy poprawić? I czy jesteśmy faworytem do złota?
Mocne otwarcie
Polska z przytupem rozpoczęła mistrzostwa świata, bo pierwszego seta z Bułgarią wygrała do 12. Po meczu trener Grbić przyznał, że w tym secie mógł równie dobrze zasiąść na trybunach i podziwiać grę swojego zespołu. Polacy świetnie zrealizowali plan taktyczny, raz po raz zagrywając na młodego Aleksandra Nikołowa, który popełnił aż 9 błędów w elemencie przyjęcia. Mecz pod względem serwisu był dla Polaków genialny. Nasza reprezentacja popełniła w tym elemencie 9 błędów i zagrała aż 13 asów – większa liczba asów niż błędów w tym elemencie zdarza się rzadko, a Polakom udało się to w bardzo ważnym meczu, na otwarcie mundialu.
Dobrze funkcjonował tak naprawdę każdy element. Zastrzeżenia można mieć jedynie do Bartosza Kurka, który aż 5 razy dał się zablokować Bułgarom. Poza tym każdy nasz siatkarz ofensywnie wyglądał bardzo dobrze. Cieszyć mogła też współpraca Marcina Janusza ze środkowymi. Zarówno Bieniek, jak i Kochanowski dostali po 9 piłek i obaj skończyli po 6. Do tego obaj dobrze zagrali w defensywie, bo odnotowali po 3 bloki punktowe. Na lewym skrzydle brylował Kamil Semeniuk, a i Aleksander Śliwka nie był jedynie sekundantem, tylko mocnym punktem zespołu. Polacy sami nie dali się złamać w przyjęciu, przez co Janusz miał komfortowe warunki gry. Nasz zespół bardzo dobrze wyglądał też na kontrze, kończąc prawie 60% akcji po obronionych piłkach.
Meksykański przystanek
Drugi mecz Polska grała z Meksykiem, czyli zespołem „egzotycznym” jak na warunki siatkarskie. W tym meczu trener Grbić dał szansę każdemu z naszych zawodników i cała „czternastka” pojawiła się na boisku. Mecz rozpoczęła podstawowa szóstka, ale serbski szkoleniowiec sukcesywnie wprowadzał na boisko zmienników, i spotkanie kończyła „ekipa fusów”, jak żartobliwie nazwał rezerwowych reprezentacji Jakub Popiwczak. Z tego meczu trudno o wyciągnięcie wniosków. W każdym elemencie Polska wyglądała od Meksyku znacznie lepiej i nie pozwoliła rywalom na zdobycie 20 punktów w żadnym z setów. Kolejny znak dobrej formy dał Tomasz Fornal. Zanotował w tym meczu 70% skuteczności w ataku, dołożył 3 bloki oraz asa. Dobrze pokazał się również Łukasz Kaczmarek, pokazując, że w naszym kwadracie dla rezerwowych znajdują się wartościowi gracze. Słabiej wyglądała po stronie Polaków zagrywka, bo zespół trenera Grbicia popełnił w tym elemencie 18 błędów przy tylko 4 asach. Mimo tego mecz z Meksykiem był pod pełną kontrolą naszej reprezentacji i nawet przez moment zespół z Ameryki Północnej nie stanowił dla Polski zagrożenia.
Sprawdzian z USA
Trzecim i najważniejszym sprawdzianem dla obrońców tytułu był mecz ze Stanami Zjednoczonymi. Miesiąc wcześniej Polska dotkliwie przegrała z tym rywalem w półfinale Ligi Narodów. Motywacja po stronie naszego zespołu była więc duża. Pomimo faktu, że tak naprawdę ten mecz nie miał większego znaczenia dla układu tabeli, to po naszych siatkarzach było widać dużą chęć zrewanżowania się Amerykanom.
Mecz rozpoczął się od równej gry z obu stron. Amerykanie lepiej zagrywali, my lepiej spisywaliśmy się na siatce. Po trochę niefortunnej końcówce pierwszego seta, gdzie odgwizdano Kamilowi Semeniukowi błąd podwójnego odbicia, można było mieć obawy, jak potoczy się dalsza część meczu, jednak naszych graczy to jedynie zmobilizowało. Im dłużej trwał mecz, tym Polska wyglądała lepiej. Wreszcie piłki Janusza do Kurka wyglądały dobrze. Były odpowiednio szerokie, dzięki czemu nasz kapitan mógł w pełni rozwinąć się w ataku, co poskutkowało zdobyciem przez niego 20 punktów w meczu. Z seta na set Polska coraz lepiej zagrywała, a sama coraz rzadziej dawała się łamać w tym elemencie Amerykanom. Kolejną świetną zmianę dał Tomasz Fornal, który na chwilę pojawił się na boisku w drugim secie, a na stałe wszedł od trzeciego. Wszystkie wygrane przez Polskę sety kończyły się skutecznym atakiem Fornala. Ponownie bardzo dobrze wyglądali nasi środkowi. Bieniek i Kochanowski byli skuteczni w grze na siatce. Z każdym meczem lepiej wygląda także nasz libero. Paweł Zatorski jest pewniakiem Grbicia i zaczyna się odpłacać za dane mu zaufanie.
Kolosalną różnicą względem meczu z USA w Lidze Narodów była także liczba kontr. W Bolonii Amerykanie mieli 33 okazje do zdobycia punktu po obronie, Polska 23. Tym razem my aż 43 razy wyprowadzaliśmy akcję po obronie, a Amerykanie 30 razy. Ta wygrana z pewnością mentalnie da kopa naszym reprezentantom i pozwoli na jeszcze większe uwolnienie potencjału, który jest ogromny.
Paradoksem jest to, że w trakcie meczu z USA okazało się, że z punktu widzenia drabinki Polakom nie opłaca się go wygrywać. Gdyby przegrali 2:3 nadal byliby rozstawieni z „1”, ale Amerykanie byliby wtedy wyżej. Przez to, że mecz zakończył się wynikiem 3:1, los najprawdopodobniej znów skrzyżuje Polaków z Amerykanami. Wciąż nie znamy par 1/8 finału, ale i Polska i Stany będą zdecydowanymi faworytami swoich spotkań, a z drabinki wynika, że te zespoły trafią na siebie w ćwierćfinale. Wygrywając ostatni mecz, Polacy niejako skazali się na trudniejszą drogę do medalu, ale mentalnie to zwycięstwo ich zbudowało. Nasze szanse są większe niż przed rozpoczęciem turnieju, ale faza pucharowa będzie naprawdę wymagająca.