Jak zbiorowa panika jest w stanie doprowadzić do śmierci setek kibiców

Przed meczem Kamerun – Komory w Pucharze Narodów Afryki doszło do tragedii – wskutek wybuchu paniki wewnątrz tłumu kibiców, osiem osób straciło życie, a kilkadziesiąt odniosło poważne obrażenia. Podobne tragedie miały już miejsce w przeszłości – i to stanowczo zbyt wiele razy. Jak należy postępować w przypadku znalezieniu się wewnątrz przerażonego tłumu? Zapytaliśmy ekspertów.

 

Tragedia w Kamerunie

Dramatyczne wydarzenia rozegrały się w stolicy Kamerunu – Jaunde, przed stadionem Olembe, wybudowanym specjalnie na tegoroczną edycję piłkarskich mistrzostw Afryki. To właśnie na tym obiekcie zaplanowano rozegranie półfinałów oraz finału całej imprezy. Olembe jest w stanie pomieścić 60 000 kibiców. W związku z pandemią koronawirusa, jego pojemność tymczasowo ograniczono do 48 000 miejsc.

Chętnych na obejrzenie meczu 1/8 finału Pucharu Narodów Afryki między Kamerunem a Komorami było jednak znacznie więcej. Kibice tłumnie napierali na bramy stadionu, by dostać się na trybuny. W wyniku panującego ścisku w tłumie wybuchła panika, wskutek której stratowano kilkaset osób. Kilkadziesiąt z nich, w tym dzieci, odniosło poważne obrażenia. Część w stanie ciężkim trafiła do szpitala. Osiem osób zmarło.

– Niektórzy ranni są w bardzo poważnym stanie. Będą wymagać specjalistycznego leczenia – powiedziała na miejscu jedna z pielęgniarek, cytowana przez Associated Press.

Efekt motyla

Podobnych lub znacznie większych tragedii w historii futbolu nie brakuje. Zazwyczaj schemat wydarzeń wygląda niemal tak samo – jeden, pozornie mały incydent wprawia w ruch lawinę kolejnych zdarzeń, które ostatecznie doprowadzają do wybuchu paniki wśród tłumu. Być może największą tego typu tragedią w historii była ta, która w 1982 roku miała miejsce na moskiewskich Łużnikach. Wówczas wszystko zaczęło się… od zgubionego buta.

20 października 1982 roku. Moskwa, stadion Łużniki. Mecz 1/16 Pucharu UEFA pomiędzy Spartakiem a holenderskim HBC Haarlem. Kilkanaście tysięcy kibiców na trybunach, z czego większość ulokowana na jednej trybunie – tej bliżej pobliskiej stacji metra. Rosjanie wygrywają spotkanie 3:1, a kibice zaczynają kierować się w stronę wyjścia. Opuszczając stadion, jedna z fanek Spartaka przewraca się na oblodzonych schodach i gubi jednego z butów, a postronne osoby pomagają jej go szukać. Z tyłu nadciąga kolejna fala kibiców, spieszących się na metro. W wyniku powstałego zatoru i zamieszania dochodzi do zbiorowego ataku paniki. Ludzie tratują się nawzajem.

Na drugi dzień rosyjskie media przekazują, że podczas opuszczania stadionu śmierć przez uduszenie lub zadeptanie poniosło 66 osób. Sprawa jest jednak starannie tuszowana przez komunistyczne władze. Nieoficjalnie mówi się, że na moskiewskich Łużnikach w 1982 roku mogło zginąć nawet 340 osób!

 

Dziesiątki podobnych przypadków

Oficjalnie największą tragedią odnotowaną na piłkarskich stadionach była ta, która miała miejsce na Estadio Nacional w Limie w 1964 roku. Wówczas mierzyły się ze sobą reprezentacje Peru i Argentyny, a na trybunach zasiadało 53 tysiące fanów. Gdy pod koniec meczu jedna z bramek gospodarzy nie została uznana, na boisko wybiegło dwóch miejscowych pseudokibiców, chcących wymierzyć sprawiedliwość na arbitrze. Wybuchły zamieszki, na płytę boiska przedostał się tłum chuliganów. Gdy policjanci spuścili psy i zaczęli używać gazu łzawiącego, kibice rozpoczęli ucieczkę. Skutek ten sam co zawsze – wybuch paniki. Dodajmy do tego zamknięte bramy stadionu, a efektem będzie śmierć 328 osób.

Najbardziej niesławny przypadek stadionowej tragedii miał natomiast miejsce na stadionie Heysel w Brukseli w 1985 roku podczas finału Pucharu Europy, w którym Liverpool mierzył się Juventusem. Przed rozpoczęciem spotkania doszło do zamieszek – angielscy pseudokibice przedarli się przez ogrodzenie i zaatakowali fanów „Starej Damy”. Ci rzucili się do ucieczki i zaczęli tratować się nawzajem. Dodatkowo, pod ich naporem doszło do zawalenia się ściany. Śmierć poniosło 39 osób.

W Afryce również dochodziło już do podobnych tragedii. W 2001 roku W RPA na mecz Kazier Chiefs z Orlando Pirates przybyło 90 000 kibiców. Problem w tym, że stadion Ellis Park mógł pomieścić jedynie 60 000 z nich. Kibice, którzy nie dostali się na obiekt, postanowili, że sforsują bramy. Sytuację pogorszyły działania policji, która użyła gazu łzawiącego. W wyniku potężnego naporu zginęły 43 osoby. Miesiąc później na stadionie w Ghanie wybuchły zamieszki. Policja odpowiedziała gazem łzawiącym. Wybuchła panika – ludzie za wszelką cenę chcieli uciec z obiektu. Wyjścia jednak były zamknięte – przez stratowanie lub uduszenie śmierć poniosło wtedy 126 osób.

Przypadki podobne do sytuacji w Kamerunie można mnożyć, ale ostatnia stadionowa tragedia większych rozmiarów miała miejsce w Egipcie. Dziesięć lat temu na Port Said Stadium mierzyły się ekipy miejscowych Al-Masry z Al-Ahly Kair. Już przed meczem było jasne, że atmosfera na trybunach będzie gorąca. Po ostatnim gwizdku wybuchły zamieszki i starcia z policją, które doprowadziły do ataku paniki wewnątrz tłumu. Skutek? 74 ofiary śmiertelne i ponad 1000 rannych. Po feralnym meczu ogłoszono żałobę narodową, zawieszono wszelkie piłkarskie rozgrywki w kraju i zdymisjonowano zarząd egipskiej federacji piłkarskiej. Ponadto 21 pseudokibiców uwikłanych w zamieszki zostało skazanych na karę śmierci. Wyrok sądu doprowadził do kolejnych awantur na ulicach, w których zginęły kolejne 22 osoby.

 

Psychologia tłumu – jak zachować się podczas wybuchu paniki?

Wybuchy paniki pojawiają się w sytuacjach bezpośredniego zagrożenia zdrowia lub życia. Ludzie łatwo poddają się wówczas emocjom lub zachowują w sposób irracjonalny. Wiele osób w takim momencie instynktownie podąża za tłumem i rzuca się do ucieczki. Jak należy zachować się w takich sytuacjach, aby zadbać o własne bezpieczeństwo?

– Jeżeli dochodzi do paniki starajmy się zachować spokój. Nie dajmy się ponieść emocjom. Nie pchajmy się w sam środek tylko odchodźmy na boki Jeżeli się potkniemy to zostaniemy bardzo szybko stratowani. Ludzie po prostu tak działają w strachu – mówi Mariusz Sikora, ekspert do spraw bezpieczeństwa z Uniwersytetu Szczecińskiego, cytowany przez TVN24.

– Po pierwsze należy przyjąć egoistyczny priorytet bezpieczeństwa własnego i naszych bliskich, z którymi bierzemy udział w imprezie. Dwa – mimo że impreza ma być rozrywką musimy zachować czujność. Pewne sytuacje związane z zakłóceniem bezpieczeństwa nie biorą się znikąd i te symptomy możemy zauważyć, a mając wątpliwości zgłosić to służbom porządkowym i nabrać dystansu od danego miejsca – tłumaczy Artur Dubiel, ekspert ds. bezpieczeństwa z Wyższej Szkoły Bankowej w Chorzowie.

– Dalej, co bardzo ważne, należy się zorientować, gdzie są normalne wyjścia, gdzie ewakuacyjne, a gdzie ewentualnie można uciekać na własną rękę. Warto też spojrzeć jak wygląda sytuacja z drożnością wyjść, by nie znaleźć się w „wąskim gardle”. Niestety najczęściej wyjście jest też wejściem, co w naturalny sposób utrudnia ewakuację. Owczy pęd to nie jest dobry, podświadomy doradca – to że wszyscy uciekają w jednym kierunku nie oznacza, że jest to dobry i bezpieczny kierunek. Zachowajmy zimną krew i starajmy się podejmować racjonalne decyzje, które przecież mogą zaważyć na zdrowiu i życiu naszym i naszych bliskich – dodaje Artur Dubiel.

– Jeśli czujemy się na siłach, potrafimy działać i podejmować decyzje w sytuacji stresu i zagrożenia, to możemy podjąć się roli lidera i starać się pomagać innym, ale nie ratujmy nikogo na siłę. Słuchajmy też komunikatów organizatora. Zabrzmi to zapewne brutalnie, ale nie wszystkiego możemy uniknąć, gdyż nie istnieje coś takiego jak stuprocentowe bezpieczeństwo. Wszystko, co możemy robić jako służby, to zminimalizować pewne ryzyka – podsumowuje Dubiel.

CZYTAJ TEŻ >>> Czy jesteśmy przygotowani na kolejny atak terrorystyczny?

Filip Skalski

Udostępnij

Translate »