Jakie szanse rozwoju padla w Polsce? „3-5 tys. kortów za 5 lat”

– Mamy ambicje, żeby padel stał się alternatywą do obecnych zajęć wychowania fizycznego – mówi Marcin Potrzebowski, prezes Polskiej Federacji Padla. Z przedstawicielem stosunkowo młodej dyscypliny porozmawialiśmy o planach ekspansji w Polsce, wzorcach, wadach i zaletach uprawiania padla oraz szukaniu szans dla dyscypliny.

Michał Gabiński: Co jest wyjątkowego w padlu? Jak przedstawić ten sport laikowi?

Marcin Potrzebowski (Prezes Polskiej Federacji Padla): Padel to dyscyplina mająca niski próg wejścia i otwarta na szeroką gamę  odbiorców. Można powiedzieć badminton z naszych szkolnych lat, gdzie każdy dla przyjemności może złapać rakietę w rękę i trochę pograć. Natomiast w miarę progresu technicznego, uczymy się więcej tego sportu, widzimy więcej niuansów, a pojedynki są widowiskowe. Padel staje się trudną technicznie grą. Więc wydaje mi się, że połączenie dwóch aspektów. To sprawia, że padel jest teraz w tym miejscu na świecie. 

Zinedine Zidane, Agnieszka Radwańska, Jerzy Janowicz – to tylko niektóre przykłady byłych sportowców, którzy zapałali miłością do padla. 

Zauważyliśmy, że wielu rozpoznawalnych piłkarzy darzy drugim uczuciem padla. Wydaje mi się, że wszystko rozpoczęło się od byłego prezesa PZPN – Zbigniewa Bońka, który jest wielkim fanem dyscypliny. Wiem, że Zlatan Ibrahimović zainwestował sporo pieniędzy w rozwój tego sportu. Wybudował bardzo dużo kortów w Szwecji i  jest wielkim miłośnikiem padla. Zidane, o ile mi wiadomo, nie jest biznesowo związany z dyscypliną, ale na pewno gra i o tym mówi chętnie.  

Jakie inicjatywy podejmuje Polska Federacja Padla, aby zwiększyć zainteresowanie wśród najmłodszych? Jak wygląda praca u podstaw? 

Jesteśmy na początku drogi. Jesteśmy stowarzyszeniem bez zaplecza finansowego. Próbujemy wypracować sobie źródła dochodów.  Niemniej jednak mamy inicjatywy, które wprowadziliśmy w życie już kilka lat temu. 

Razem z warszawskim stowarzyszeniem nauczycieli stworzyliśmy grupę roboczą, która miała przyciągnąć nauczycieli wychowania fizycznego do padla. Pokazaliśmy im na czym ten sport polega. Przygotowaliśmy warsztaty i odpowiedzi na najpopularniejsze pytania, co by się musiało wydarzyć, żeby padel wszedł do szkół. 

To możliwe?

Mamy ambicje, żeby padel stał się alternatywą do obecnych zajęć wychowania fizycznego. Oczywiście, wielkim problemem jest infrastruktura. Namówić polskie szkoły i przekonać dyrektorów do inwestowania w nową dyscyplinę, która nie jest zakorzeniona w świadomości – to wyzwanie. Niemniej jednak w ramach warsztatów wypracowaliśmy pewne rozwiązania, jak przyciągnąć dzieci do klubów padlowych. 

A co z dorosłymi?

Na początek czas wychodzimy do ludzi z pogadankami na temat padla, żeby opowiedzieć wszystkim na czym polega ten sport i równolegle stworzyliśmy projekt w którym wsparła nas Komisja Europejska. W tamtym roku realizacja odbyła się w warszawskiej Arkadii. Galeria udostępniła nam kluczowe miejsce, bo lobby całej galerii. Nasi partnerzy mieli swoje stanowiska, więc strefa była naprawdę ciekawa. Ludzie mogli przyjść, napić się kawy i porozmawiać o padlu. Przede wszystkim każdy mógł wejść na kort, spróbować swoich sił i poznać  zasady. 

Oprócz promocji odbył się też turniej międzynarodowy, w którym zagrały drużyny z Polski, Czech, Niemiec i Węgier. Zobaczyliśmy, że jest duże zainteresowanie i wiele osób, począwszy od młodzieży, skończywszy na osobach dojrzałych przyciągneliśmy do tego wydarzenia. 

Wśród sportów aspirujących, a do takich zaliczamy padla, na początku są problemy z infrastrukturą. Czy macie jakieś pomysły jak zdobyć dofinansowanie z ministerstwa. Może skupiacie się tylko na inwestorach prywatnych?

Jeżeli chodzi o pieniądze ministerialne to pewnie przed nami jest długa droga, bo nie brakuje wyciągniętych rąk. Zdajemy sobie sprawę, że z poziomu ministerstwa trudno jest dostrzec potencjał padla. Natomiast nasza dyscyplina świetnie się rozwija, jeżeli chodzi o inicjatywę biznesową. To jest sport, który ma łatwość samofinansowania się. 

Skandynawia jest ciekawym przypadkiem. W ostatnich pięciu latach wybudowano mnóstwo kortów. Sama Szwecja jest aż przeinwestowana. Stworzono 3500 kortów,  a Szwedów jest przecież 10 milionów! Ten boom inwestycyjny był finansowany z prywatnych pieniędzy. Zainteresowanie użytkowników wytworzył samonapędzającą się spiralę. 

Myśli pan, że w Polsce mamy szansę osiągnąć zbliżony rezultat?

Tak, tylko musimy skoncentrować się na promocji i tym właśnie się zajmujemy. Mamy drugą ogromną imprezę – Igrzyska Europejskie w Krakowie. Padel będzie rozgrywany na rynku – w najludniejszym miejscu w całym Krakowie.  To promocja, która już się zwraca. Mam w głowie liczbę 45 kortów w całym kraju. W ciągu trzech miesięcy tego roku otworzyło się już 25 nowych kortów, a dużo nowych inwestycji jest w trakcie realizacji. Promocja powoduje to, że inwestycje same się rodzą. 

Jaki jest padlowy wzór do naśladowania? Padł przykład Szwecji, mówi, że Hiszpania jest lata świetlne przed innymi.

Moim zdaniem powinniśmy iść w stronę Hiszpanii właśnie. Szwecja to zryw i ewenement. Jest to związane z pandemią. Padel był jednym z niewielu rodzajów aktywności, w którym nie było zagrożenia koronawirusem. Gramy dość mocno odseparowani na swojej połówce. Ludzie zostali pozbawieni możliwości wyjazdu za granice na wypoczynek i jedną z niewielu możliwości na uprawianie aktywności fizycznej był padel właśnie. Szwedów czeka drastyczna korekta. Hiszpania natomiast szła bardzo systematycznie w górę. 

Zanim Europę opanował boom, padel popularność zdobywał w Argentynie i w Hiszpanii właśnie. W Argentynie zainteresowanie zmalało, a w Hiszpanii jest naprawdę na dobrym poziomie. Wynikało to z tego, że Hiszpanie w zbilansowany sposób rozwijali padla w sposób komercyjny i publiczny właśnie. Jest szereg inwestycji publicznych, gdzie właśnie za kilka euro można wejść i zagrać. W Argentynie była tylko infrastruktura komercyjna. W 2009 roku podczas kryzysu gospodarczego ludzie mieli problem ze swoimi przychodami, zaczęli ścinać wydatki na rekreację. W Hiszpanii padel utrzymał się właśnie dzięki tanim kortom publicznym. Dlatego dla nas wzorem do naśladowania jest Hiszpania właśnie. 

Czy padel to jest drogi sport?

To bardzo skomplikowane i nie ma jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie. Jest Warszawa, w której padel jest modny i rozwija się bardzo szybko. Wynajęcie kortu na godzinę to koszt około 160 zł. To jest dość dużo. Natomiast są takie ośrodki jak Wolbrom, jak ośrodki MOSiR-owe,  gdzie kluby padlowe są publicze, np. w domu kultury. Tam wynajem kortu to tylko 20 zł za godzinę, więc widać różnicę między ośrodkami publicznymi a ośrodkami komercyjnymi. Myślę, że tak powinno być, bo w obiektach komercyjnych mamy po prostu lepszą opiekę. 

A sprzęt?

Są sklepy sieciowe, które dzięki swoim zasięgom i masowości mogą zaoferować rakiety za 150-200 zł, ale jest też sprzęt wyczynowy po 2 tys. zł za rakietę. Wydaje mi się, że już obecnie padel ma ofertę dla wszystkich. Od budżetowego sprzętu rekreacyjnego do sprzętu wysoko wyspecjalizowanego. Więc może będę się powtarzał, ale w padlu jest naprawdę niski poziom wejścia.

W środowisku jest wielka nadzieja związana z ekspozycją w podczas Igrzysk Europejskich. Jaka jest strategia wzrostu na następne pięć lat. Igrzyska Olimpijskie? 

Organizatorem obecności padla na Igrzyskach Europejskich jest Międzynarodowa Federacja Padla. Globalnie chcielibyśmy, żeby w 2032 roku podczas igrzysk w Brisbane padel przebił się do rodziny sportów olimpijskich. To jest plan przyjęty kilka lat temu. Stąd European Games tak jak Asian Games, które odbędą się w tym roku, są częścią większego planu. Nie jesteśmy sportem olimpijskim, ale na zasadzie sportu pokazowego startujemy. To globalna perspektywa. 

Jeżeli chodzi o nasze lokalne podwórko porównuję Polskę do wspomnianej już Hiszpanii. Blisko jest kultura padlowa Hiszpanów. Tam to nie jest fitness, gdzie ludzie idą się tylko wypocić i zadbać o kondycję. Padel w Hiszpanii to jest styl życia, to sposób spędzania wolnego czasu. Oni po pracy, w klubie padlowym mają dostęp do piwa, jedzenia jest to towarzyskie spotkanie z aktywnością sportową w tle. 

Na myśl przychodzą od razu kluby golfowe?

Tak tylko golf jest sportem bardzo statecznym, a tutaj możemy się naprawdę poruszać. Fenomenem padla jest to, że możemy się łączyć międzypokoleniowo.  Padel nie jest sportem siłowym jak tenis. Dzięki temu mogą grać rodzice z dziećmi, mężowie z żonami. Integracyjnie społecznie ten sport jest świetny. Rzeczywiście w kontekście społecznym jest nam najbliżej do golfa. 

W USA bardzo popularny jest pickleball. Inwestują w niego koszykarze z NBA. Ten sport idzie do ludzi dokładnie z taką samą wiadomością. „Każdy może rywalizować z każdym”.

To jest bardzo ciekawy przypadek, bo my wszyscy przyglądamy się pickleball-owi.  To ewenement, bo ludzie pompują bardzo duże pieniądze w rozwój tego sportu. Pieniądze i osobowości, które pojawiły się w tym sporcie przyciągają uwagę całego świata. Nie znam pickleball od środka, ale jest on dla nas taką inspiracją, co można zrobić marketingowo ze sportem. 

Padel moim zdaniem ma mocniejsze podstawy, bo jest bardziej ustrukturyzowany. Nasza międzynarodowa federacja zadbała o to, żebyśmy byli w kluczowych miejscach, kluczowych ośrodkach. Robimy eventy na 8 tys. ludzi tak jak to było we Włoszech w zeszłym roku. Na finale World Padel Tour w Barcelonie było 14 tys. widzów. Było show ze światłami i  wielkie widowisko. To jest ten drugi biegun padla – wyczynowy. Buduje nam podstawy czegoś większego. Pickleball to jest chyba właśnie ten badminton, który możemy pograć wszędzie. Nastawiamy się na budowanie społeczności. Chcemy zrzeszać się w klubach. Tworzyć rodziny padlowe. Nie chcemy grać za domem w padla tylko z przyjaciółmi w klubach właśnie. 

Dokładnie w tych kierunkach chcielibyśmy iść jako Polska. Interesuje nas zrównoważony rozwój. W Hiszpanii jest 25 kortów na 100 tys mieszkańców, czyli 12 tysięcy w kraju. My w całej Polsce mamy ich 40. Nawet jeżeli doliczymy na koniec marca kolejnych ponad 20 kortów, więc w sumie jest ich tylko 60. Proszę zobaczyć jaki ogromny mamy potencjał rozwojowy. Chcielibyśmy ten rozwój rozłożyć na 15 lat. Za 5 lat –  3-5 tys. kortów – to byłoby bardzo miłe. To dla dobra publicznego. Wierzę w to, że będzie nam łatwiej namówić statystycznego Polaka do aktywności ruchowej , właśnie ze względu na ten aspekt towarzyski. 

Sprowadziłem do Polski padla 12 lat temu. Miałem przyjemność brania w pierwszych meczach padlowych w Polsce. Teraz w klubach widzę naprawdę tłumy zawodników i to bardzo cieszy. Jesteśmy naprawdę w dobrym i ciekawym miejscu. 

Fot. Polska Federacja Padla

Autor: Michał Gabiński

Udostępnij

Translate »