Karuzela transferowa w MotoGP

Za nami cztery emocjonujące rundy motocyklowych mistrzostw świata, ale rywalizacja trwa nie tylko na torze, a także w głębi padoku i w biurach szefów zespołów. Sprawdzamy jak wygląda sytuacja na rynku transferowym w poszczególnych zespołach MotoGP.

W piłce nożnej kwestie transferów przeważnie załatwia się w letnim i zimowym okienku transferowym. W Formule 1 zazwyczaj sezon ogórkowy trwa od lipca do października. W MotoGP natomiast najczęściej już w połowie sezonu praktycznie wszystko jest wiadome. W tym roku ruchy transferowe w klasie królewskiej zapowiadają się szczególnie interesująco, ponieważ, nikt nie ma pewnego miejsca na przyszły sezon.

Czy Ducati znowu popełniło błąd?

Ducati w ostatnich latach szybko podejmuje decyzje co do zawodników, ale niestety już raz się sparzyli swoim nie najlepszym wyborem. Miało to miejsce nie tak dawno, bo w 2018 roku, kiedy to skreślili Jorge Lorenzo, przed wyścigiem w Mugello. Była to dopiero szósta runda sezonu, a ekipa z Bolonii już wiedziała, że Hiszpana zastąpi Danilo Petrucci z ekipy Pramaca. Na nieszczęście włoskiej ekipy w Mugello Jorge odpalił, zwyciężając w GP Włoch, a następnie wygrywając w GP Katalonii i w Austrii. Do momentu wypadku w GP Aragonii Hiszpan był jednym z głównych kandydatów do tytułu. 

W 2019 w ekipie Ducati był już Petrucci. Niestety Włoch nie powalił na kolana – zwycięstwo na torze w Mugello i ostatecznie szósta pozycja na koniec sezonu. Jack Miller z ekipy Pramaca zakończył sezon na ósmym miejscu ze stratą jedenastu punktów. W sezonie 2020 było jeszcze gorzej. Co prawda Petrucci wygrał we Francji, ale sezon zakończył na dwunastym miejscu. 

Następnie Ducati dokonało rewolucji w swojej ekipie – usprawniło maszynę na 2021 rok i wymieniło cały skład. W miejsce Dovizioso i Petrucciego weszli zawodnicy ekipy Pramac, Jack Miller i Francesco Bagnaia. Ich pierwszy rok w ekipie z Bolonii można uznać za całkiem udany. Bagnaia zwyciężył cztery razy i został wicemistrzem świata, Jack Miller natomiast zwyciężył dwukrotnie i skończył sezon na czwartym miejscu. Ducati się nie zastanawiało i przedłużyło kontrakt z Bagnaią do 2024 roku. Dla odmiany ekipa z Bolonii jeszcze nie rozmawiała z Jackiem Millerem. Australijczyk otwarcie przyznał, że nikt z Ducati jeszcze do niego w tej sprawie nie dzwonił, natomiast dostawał już telefony od innych zespołów. Miller nie wyklucza powrotu do Pramaca, ale podchodzi do całej sprawy dość obojętnie:

– Jestem tu tylko po to, aby jak najlepiej jeździć na motocyklu, to wszystko. Jeśli dostanę pracę w przyszłym roku w Ducati, to będę szczęśliwy, ponieważ bardzo lubię grupę osób, z którymi tu pracuje. Jednak jeśli zespół nie przedłuży ze mną kontraktu, to nie załamię się. Wciąż jest chociażby ekipa Pramaca, która ma te same maszyny, co zespół fabryczny. Tak długo, jak mam okazję walczyć o podium i być tutaj ze wszystkimi fanami, żyjąc moim marzeniem, to będzie mój główny cel – komentuje sytuację sam Jack Miller.

Patrząc po pierwszych rundach, może się wydawać, że ekipa z Bolonii ponownie się pośpieszyła, podpisując kontrakt z Bagnaią. Włoch w porównaniu do Enei Bastianiniego i Jorge Martina, czy nawet Jacka Millera wygląda dość słabo – wywrotka w Katarze, słaby występ w Indonezji, a także niepowalające wyścigi w Argentynie i USA. 

 

Marc Marquez, który nie wystąpił w dwóch rundach ma tylko dwa punkty straty do zawodnika fabrycznej ekipy Ducati. Wątpliwe jest, aby zespół z Bolonii zerwał z nim kontrakt, jednak nie ma rzeczy niemożliwych. Zawsze też można postawić na wariant  niestosowany już od dłuższego czasu, czyli wystawienie trzech motocykli na cały sezon. Ostatni taki znany przypadek miał miejsce w sezonie 2011 – Repsol Honda była wówczas reprezentowana przez Caseya Stonera, Daniego Pedrosę i Andreę Dovizioso

Takie rozwiązanie mogłoby pomóc także Pramacowi, który uchodzi za przedsionek fabrycznej ekipy Ducati, ale nie zmienia to faktu, że sam również ma coś do powiedzenia. Szef zespołu, Paolo Campinoti jest zadowolony z Johanna Zarco i chce go zatrzymać za wszelką cenę. Ekipa także nie ma nic przeciwko powrotowi Jacka Millera. Niewykluczone, że może dojść do wymiany na linii Martin-Miller, a dodatkowo Ducati wystawi trzeci motocykl dla Bastianiniego. Powstaje także opcja, że Enea Bastianini pozostanie w zespole Gresini Racing, jednak to byłoby sporym rozczarowaniem, a z drugiej strony Włoch pokazuje, że da się walczyć o zwycięstwa w zespołach będących niżej w hierarchii.

Suzuki

W ekipie Suzuki także raczej nie dojdzie do zmian, obu zawodnikom kończą się kontrakty, ale Joan Mir i Alex Rins prawdopodobnie pozostaną w japońskim zespole. Trochę więcej musi z siebie dać w tym roku Rins – Hiszpan miał beznadziejny poprzedni sezon, jednak w tym roku radzi sobie bardzo dobrze. Rins już dwa razy stanął w tym sezonie na podium i znajduje się na drugim miejscu w klasyfikacji generalnej. To tylko kwestia czasu, nim japoński producent ogłosi przedłużenie umowy z hiszpańskimi motocyklistami. 

 

Honda i rewanż za początek XXI wieku?

W Hondzie raczej nie powinno dojść do zmiany składu. Marc Marquez jest ikoną Repsol Hondy i startuje dla niej od początku swojej przygody w klasie królewskiej – to już 10. sezon dla Marqueza w jej barwach. Wątpliwe, aby mógł odejść. Przyjść natomiast może Fabio Quartararo – Francuz jest bardzo zły na sytuację w swoim zespole. Jego agent, Eric Mahe nie wyklucza odejścia z Yamahy. Największymi faworytami do jego pozyskania są właśnie Honda, Ducati i Suzuki, jednak problem polega na tym, że o miejsce w Ducati już bije się trzech zawodników. Natomiast Suzuki raczej nie ma takiego budżetu, aby ściągnąć do siebie kolejnego mistrza świata, a warto też dodać, że japoński zespół jest całkiem zadowolony z pary Mir-Rins i wszystko idzie w stronę pozostawienia obecnego składu. 

Repsol Honda, podpisując kontrakt z Fabio, wbiłaby szpilkę ekipie Yamahy. Valentino Rossi sfrustrowany sytuacją w Hondzie odszedł do Yamahy, a teraz doszłoby do zamiany ról. Jeśli tak by się wydarzyło, to najpewniej z posadą w Repsol Hondzie pożegnałby się Pol Espargaro. Hiszpan wówczas najpewniej odszedłby do satelickiej drużyny Hondy albo zawitałby w zespole Yamahy.

Yamaha w trudnym położeniu

Fabio Quartararo jest zły na sytuację w zespole i osiągi swojej maszyny. Agent obrońcy tytułu oraz sam Francuz nie wykluczają odejścia z zespołu. Jeśli faktycznie tak się stanie, to koncern z Hamamatsu znajdzie się w niemałych tarapatach. Franco Morbidelli obecnie wciąż nie jest w formie, lepiej nie jest także w satelickim zespole WithU Yamaha. Chociaż nie da się ukryć, że Darryn Binder, który przeskoczył z motocykli Moto3 na motocykle klasy królewskiej, radzi sobie całkiem dobrze, to jednak zawodnik z RPA to nie jest ten kaliber. Andrea Dovizioso mimo sporego doświadczenia i bycia jednym z lepszych zawodników w stawce jest bliżej zakończenia kariery niż poświęcania kolejnych sezonów na rozwijanie maszyny i walkę o tytuł na najwyższych obrotach. Japońskiej ekipie pozostaje jeszcze jedna opcja – jest nią turecki zawodnik ścigający się na maszynie Yamahy w World Superbike, Toprak Razgatlioglu. Tutaj pojawia się jednak pewien mały problem – zeszłoroczny mistrz World Superbike ściga się pod patronatem Red Bulla, Turek jest sponsorowany przez firmę Dietricha Mateschitza. Fabryczna ekipa Yamahy w MotoGP jest sponsorowana przez firmę Monster Energy Drink, która uchodzi za głównego rywala Red Bulla w świecie energetyków. Z drugiej strony, jeśli Yamaha i Toprak Razgatlioglu będą zdesperowani, to zmiana barykady nie powinna być aż tak dużym problemem. Zresztą w MotoGP już kilku zawodników zmieniało sponsoring. 

 

KTM i Aprilia bez zmian

W zespole KTM w tym roku będzie dość spokojnie – nikt nie przyjdzie do austriackiej ekipy, ani nikt z niej nie odejdzie. Tak samo będzie z satelickim zespołem KTM Tech3, w którym ścigają się Remy Gardner i Raul Fernandez. W Aprili również nikt nie pali się do zmiany składu. Maverick Vinales powoli nabiera rozpędu na włoskim motocyklu, natomiast Aleix Espargaro staje się jednym z niespodziewanych kandydatów do walki o mistrzostwo. 

Fot. Materiały prasowe serii 

Autor: Maksymilian Marciniak

Udostępnij

Translate »