Kibicowska anomalia w Niemczech ze strajkiem w tle. O co poszło?

Średnio 31 627 kibiców zasiadło na każdym stadionie podczas 22. kolejki 2. Bundesligi. To drugi najlepszy rezultat wśród europejskich lig, zaledwie o kilkaset osób gorszy od Premier League, a co najciekawsze – lepszy od Bundesligi. To był pierwszy taki weekend w Niemczech. Kolejny znakomity weekend na zapleczu niemieckiej ekstraklasy przyćmiły nieco protesty kibiców.

Protesty to efekt ostatniej decyzji Niemieckiej Ligi Piłkarskiej (DFL). Niemcy chcieli sprzedać zagranicznym firmom 8% udziału w prawach medialnych i marketingowych za bagatela miliard euro. Pakiet udziałów miał być ważny przez 20 lat. Znalezienie chętnych nie było najtrudniejsze, bo zgłosiły się aż trzy chętne podmioty. Zarobione przez ligę pieniądze miały zostać przeznaczone na szeroko pojęty rozwój rozgrywek – poprawę infrastruktury, marketing, a także rozwój własnej platformy streamingowej. Zgodziło się wymagane 24 z 36 klubów 1. i 2. Bundesligi. Brzmi pięknie.

Do akcji wkroczyli jednak niemieccy kibice znani z dość konserwatywnego podejścia do własnych rozgrywek. Niemcy sprzeciwili się zagranicznemu kapitałowi w swojej lidze, obawiając się, że kontrakt z jednym z zagranicznych gigantów (zgłosiły się CVC, Blackstone i EQT) otworzy furtkę do kolejnych umów, które ograniczą wpływ fanów na niemieckie zespoły.

Głos kibiców jest donośny i oni boją się, że mariaż DFL z potencjalnym inwestorem będzie na tyle silny, że to on zacznie decydować, przenosić mecze pucharu czy superpucharu za granicę. Boją się, że zagraniczny inwestor zmieni godziny meczów, a 15:30 w sobotę jest dla Niemców naprawdę święta tłumaczył na antenie Viaplay Sport Tomasz Urban.

Na nic zdały się zapewnienia Hansa-Joachima Watzke. Niemcy sprzeciwili się DFL rozpoczynając pokojowy, acz uciążliwy protest. Efekt jest taki, wszystkie firmy już się wycofały i Bundesliga nie wejdzie we współpracę z zagranicznymi inwestorami.

Anomalia na trybunach

Strajk fanów zwrócił uwagę całego świata, podobnie jak wyniki frekwencyjne ostatniego weekendu na stadionach 1. i 2. Bundesligi. Na trybunach podczas meczów drugiego szczebla rozgrywkowego zasiadło łącznie 284 643 fanów (dane Transfermarktu). To wynik lepszy od Bundesligi, a także jeden z najlepszych w Europie. Niemieckie rozgrywki słyną z wypełnionych stadionów i dobrej atmosfery podczas spotkań, jednak skąd taki rezultat i pierwszy weekend w historii, podczas którego więcej fanów śledziło na żywo 2. Bundesligę?

Wynika to z obecnego układu sił w Niemczech. Kilka bardzo uznanych marek jak Schalke 04, Hamburger SV, Kaiserslautern, berlińska Hertha czy też Fortuna Düsseldorf gra obecnie na zapleczu Bundesligi, a ich miejsce w elicie zajmują ekipy z mniejszych ośrodków – Darmstadt, Hoffenheim, Heidenheim czy Bochum, które w weekend ograło Bayern.

Kolejka na mniejszych stadionach

Wszystkie te mniejsze kluby z mniejszymi stadionami w ostatni weekend grały u siebie, natomiast w Bundeslidze zarówno Bayern jak i Borussia mierzyły się z rywalami na wyjazdach i nie mogły zawyżyć średniej frekwencji. Dodajmy, że na zapleczu średnia widzów na spotkanie kapitalnie prezentuje się przez cały sezon i wynosi obecnie ponad 28,3 tys.

Kibice z Hamburga czy Gelsenkirchen niemal zawsze wypełniają swoje ogromne stadiony na kolejno 57 i 62 tys. fanów. To wynik warty uwagi zwłaszcza w przypadku Schalke 04, które obecnie jest raczej bliżej 3. Ligi niż powrotu do elity. Niemal 100% zapełnienia na ponad 30-tysięcznym obiekcie ma też lider – St. Pauli. Na niższym poziomie zapełnienia działają Hertha czy Fortuna, ale dysponują ogromnymi obiektami.

Kultura kibicowania w Niemczech jest wyjątkowa, a efektem jest najwyższy średni poziom frekwencji w Europie. W Bundeslidze wynosi on ponad 39 tys. i przewyższa m.in. Premier League.

FOT. Hamburger SV

Udostępnij

Translate »