Kolejny Haaland w City

Erling Haaland w czerwcu podpisał pięcioletni kontrakt z Manchesterem City, czym kontynuuje rodzinne tradycje. Na początku XXI wieku piłkarzem „Obywateli” był jego ojciec Alf-Inge Haaland, choć jego historia nie napawa optymizmem. Erling jest pierwszym piłkarzem ze światowego topu, który był prawdziwym fanem „The Citizens”, zanim zasilił ich szeregi.

Alf-Inge Haaland w tym roku skończy 50 lat. W piłkę nie gra od 2003 roku, czyli trzy lata po urodzeniu Erlinga. W tamtym momencie zamieniał Leeds United na Manchester City, ale siłą rzeczy jego rodzina, w tym ciężarna żona, mieszkała jeszcze w Leeds. Tam na świat przyszedł Erling Haaland, którego ojciec był zawodowym piłkarzem. Kiedy kończył z futbolem, jego syn nie miał prawa rozumieć, co tak naprawdę wydarzyło się w życiu taty.

  

Alf-Inge był piłkarzem stylem w niczym nieprzypominającym Erlinga, który dzisiaj hurtowo strzela bramki w Europie. Był raczej typem solidnego wyrobnika, ale takiego, którego potrzebuje każda drużyna. Przez większość kariery był prawym obrońcą, choć zdarzało mu się także grać na prawej pomocy. Zaczynał w klubie Bryne FK, gdzie przez trzy sezony walczył o awans do norweskiej ekstraklasy. Nigdy ta sztuka się jemu i kolegom nie udała, ale wyróżniał się na tyle, że trafił do notesów skautów, także zagranicznych. Miał oferty z czołowych norweskich klubów, ale postanowił zaryzykować i kontynuować karierę w Anglii. Walczący o awans do norweskiej elity Bryne zamienił na Nottingham Forrest, walczące o awans do Premier League.

Jego nowej drużynie udało się osiągnąć ten cel zaledwie kilka miesięcy po tym, jak do niej dołączył. Szybko wywalczył sobie miejsce w składzie, a potem zaczął grać na poziomie rosnącej w siłę Premier League. Wprawdzie Nottingham szybko wróciło do Championship, ale Alf-Inge Haaland już nie. Pokazał się wystarczająco dobrze, by ściągnąć na siebie uwagę innych zespołów. Karierę kontynuował w barwach walczącego o europejskie puchary Leeds United.

  
Zemsta Czerwonego Diabła

To właśnie w Leeds rozegrał mecz, który w późniejszym okresie zaważył na jego karierze. Haaland senior ponownie nie miał większych problemów z wywalczeniem miejsca w składzie. Grał regularnie, wyszedł w podstawowej jedenastce także w spotkaniu z Manchesterem United na Elland Road. Wówczas popularne Pawie sprawiły niespodziankę, wygrywając 1:0, ale nie to było najistotniejsze. W jednym ze starć z Haalandem — niezbyt brutalnym na pierwszy rzut oka — na murawę padł Roy Keane, znany z tego, że raczej nie przebiera w środkach i nie symuluje fauli. Właśnie to ostatnie zarzucił mu po tym zdarzeniu Alf-Inge, doskakując do leżącego rywala i krzycząc, by nie wymuszał karnego.

Keane nie symulował, a diagnoza lekarska była dla niego okrutna — całkowite zerwanie więzadeł krzyżowych i prawie rok przerwy od grania w piłkę. Haaland dograł sezon do końca, strzelił aż 7 bramek, co było jego najlepszym osiągnięciem w całej karierze, rok później pomógł Leeds awansować do eliminacji pucharu UEFA, ale tam już nie pomógł, bo zgłosił się po niego ówczesny beniaminek Premier League – Manchester City. Ekipa z błękitnej części Manchesteru zaoferowała „Pawiom” prawie 4 mln funtów. To nie były małe pieniądze na tamte czasy, a Norweg dostał propozycję dobrego kontraktu i w 2000 roku podpisał umowę z „Obywatelami”.

Dopiero wtedy ponowie spotkał się z Keane’m na boisku. Miało to miejsce w derbach Manchesteru i było wydarzeniem, które na zawsze zmieniło jego karierę. Pamiętliwy Irlandczyk wyprostowaną nogą wjechał mu w kolano, za co został natychmiast wyrzucony z boiska, a władze ligi ukarały go grzywną w wysokości 5 tys. funtów.

Jak nietrudno się domyśleć, Alf-Inge Haalandowi zdrowia to nie zwróciło. Największym paradoksem był fakt, że w tej sytuacji doszczętnie zdruzgotane zostało jego lewe kolano, a nie prawe, w które przycelował Keane. Słowo przycelował nie jest nadużyciem, bo celowość chamskiego zagrania Keane’a widać było z kilometra, a bezczelny Irlandczyk w wydanej kilka lat później autobiografii z dumą się do tego przyznał. Opisał nawet, że planował taki atak gdy tylko się dowiedział, że Alf-Inge Haaland zagra w tym spotkaniu. To także nie przeszło bez echa, bo Roy Keane w chwili wydania książki ciągle był aktywnym piłkarzem. Dostał kolejną karę, tym razem bardziej adekwatną: 5 meczów zawieszenia i 150 tys. funtów kary.

Ojciec Erlinga Haalanda po wyleczeniu kontuzji wrócił na boisko, ale czuł, że nie jest w stanie dłużej grać. Po kilku spotkaniach ogłosił zakończenie kariery.

Prawdziwy kibic

Mimo odwieszenia butów na kołku spędził wraz z rodziną w Anglii jeszcze kilka ładnych lat. Był regularnym gościem na meczach Manchesteru City, na które często zabierał synów, w tym Erlinga. Dowodów takich jak poniższy jest w sieci całe mnóstwo.

  

To dlatego słowa Erlinga Haalanda po podpisaniu 5-letniej umowy z ekipą Pepa Guardioli, o tym, że City to dla niego coś więcej niż tylko miejsce pracy i że nosi ten klub w sercu, nie są tylko często spotykaną w tego typu sytuacjach kurtuazją. Wyceniany na 150 mln euro (za: transfermarkt.de) napastnik reprezentacji Norwegii (20 goli w 21 występach!), autor 61 bramek i 18 asyst w 66 meczach Bundesligi oraz 23 trafień i 3 asyst w 19 spotkaniach Ligi Mistrzów, jest prawdziwym fanem „Obywateli” i jest z tego dumny. To pierwszy piłkarz z absolutnego światowego topu, który może z pełną świadomością to o sobie powiedzieć. Jeśli udźwignie ciężar oczekiwań, stanie się inspiracją dla dziesiątek tysięcy dzieciaków, które zakochiwały się w Manchesterze City w erze po przyjściu szejków z Abu Dhabi.

FOT. Twitter.com/City_Analyst

Piotr Janas

Udostępnij

Translate »