Koniec burzliwej przygody Garetha Bale’a

Gareth Bale oficjalnie odchodzi z Realu Madryt. Walijczyk pożegnał się z fanami za pośrednictwem mediów społecznościowych. Atmosferę rozstania ciężko jest jednak nazwać serdeczną, kibice z Madrytu należą do jednych z najbardziej wymagających. Żądają od zawodników maksymalnego zaangażowania na boisku oraz szacunku do klubowych barw. Bale przez ostatnie lata nie spełniał żadnych z powyższych kryteriów. 

Po odejściu Cristiano Ronaldo do Juventusu największe oczekiwania na pozostanie nowym liderem pokładano właśnie w Garethcie Bale’u. To on miał przejąć pałeczkę po Portugalczyku i zostać nowym liderem ataku Królewskich. Rzeczywistość okazała się jednak zupełnie inna. Kontuzje, brak asymilacji z szatnią, bariery językowe – te wszystkie czynniki sprawiły, że Walijczyk zaliczył jeden z największych sportowych zjazdów w historii Realu Madryt. 

 

Kontuzje

Ciężko znaleźć drugiego takiego zawodnika, który w swojej karierze cierpiał przez taką liczbę kontuzji co Gareth Bale. Podczas swojej przygody w klubie z Madrytu doznał ich ponad trzydzieści. Problem ten nie pojawił się z dnia na dzień. Już podczas gry w Tottenhamie ich ilość budziła pewne obawy wśród działaczy Realu odpowiedzialnych za transfer, ale finalnie Bale trafił do stolicy Hiszpanii. Przez pierwsze sezony wydawać by się mogło, że jego sytuacja zdrowotna się ustabilizowała. W dwa lata opuścił on zaledwie dziesięć meczów. Poważne kłopoty zaczęły się  w sezonie 2015/16 kiedy liczba absencji wzrosła do 16 spotkań. Sztab medyczny Królewskich bezskutecznie próbował znaleźć przyczynę tak częstych urazów Garetha, a sytuacja z roku na rok stawała się coraz gorsza. Pod koniec jego kariery w Madrycie ciężko było znaleźć kibica, który pokładał w nim jakiekolwiek nadzieje. Nic dziwnego – podczas swojej przygody w Madrycie Walijcczyk spędził 378 dni jako zawodnik kontuzjowany. Niech ta liczba zobrazuje jak gigantyczny był to problem – dla samego gracza oraz klubu. Można sprzeczać się, kto ponosi odpowiedzialność za tak częste urazy Bale’a, najprawdopodobniej jednak wina rozkłada się równomiernie pomiędzy sztabem medycznym a samym zawodnikiem. Ciężko natomiast usprawiedliwiać inne zachowania pozasportowe, które wyglądają jak otwarte szydzenie z klubu.

Wales. Golf. Madrid. In that order 

W listopadzie 2019 r. Walijczycy zakwalifikowali się na Euro 2020. Pokonali Węgry 2:0, dzięki czemu uplasowali się na drugim miejscu w grupie E. Miejsce to dało im bezpośredni awans na mistrzostwa Europy. Po końcowym gwizdku cała drużyna Walii rozpoczęła świętowanie na murawie stadionu. W pewnym momencie do cieszącej się grupy podszedł członek sztabu. Wręczył on zawodnikom walijską flagę, na której widniał napis ,,Walia. Golf. Madryt. W tej kolejności”. Hasło to nawiązuje do wypowiedzi byłego piłkarza Realu Madryt, Pedji Mijatovicia. Stwierdził on, że Gareth Bale bardziej skupia się na reprezentacji Walii i na grze w golfa. Po otrzymaniu flagi, wszyscy zawodnicy zaczęli świętować trzymając transparent na pierwszym planie. Jednym z najbardziej entuzjastycznie robiących to zawodników był Bale. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego co jest napisane na fladze, którą trzyma. Pomimo to nie przeszkadzało mu to w celebracji zwycięstwa.

 

Jak widać w stwierdzeniu Mijatovicia znajduje się dużo prawdy. Gra dla reprezentacji narodowej zawsze była dla Garetha ważniejsza niż piłka klubowa. Zdarzały się sytuacje, że kontuzjowany Bale opuszczał 5 spotkań ligowych pod rząd, po czym jechał na przerwę reprezentacyjną i przeżywał cudowne ozdrowienie. Walijczyk nigdy nie próbował również ukrywać swojej pasji do golfa. Często przyłapywany był na tym, że podczas meczów Realu Madryt oglądał transmisję turniejów golfowych, zamiast dopingować i skupiać się na grze swojej drużyny. Ciężko nazwać to zachowanie właściwym, kiedy jest się zawodowym piłkarzem.

 

Po incydencie z flagą wielu kibiców Realu Madryt domagało się ukarania Walijczyka. Klub nie wyciągnął wobec niego jednak żadnych konsekwencji. Wydarzenie to jednak rzuciło cień, na i tak już złą reputację Bale’a. 

Po 9 latach spędzonych w Madrycie Bale wygrał wszystko, co mógł, w tym między innymi pięciokrotnie puchar Ligi Mistrzów. Na początku swojej gry w Madrycie spełniał on pokładane w nim oczekiwania. Dowodem na to są między innymi bramki zdobyte w finałach Ligi Mistrzów oraz Pucharu Króla. Z biegiem czasu zaczął jednak gwałtownie obniżać loty. Trenerzy coraz rzadziej decydowali się korzystać z jego usług, ponieważ na boisku nie prezentował się  już tak dobrze jak kiedyś. Ponadto relacje na linii piłkarz-kibice były mocno napięte. Biorąc te wszystkie aspekty pod uwagę, nic dziwnego, że Real Madryt nie zdecydował się na przedłużenie wygasającego kontraktu Bale’a. 

Fot. Wiki Commons

Autor: Tymoteusz Szaynok

Udostępnij

Translate »