Formuła 1: koniec wakacji
Po obowiązkowej letniej przerwie – w sierpniu każdy zespół musi zamknąć swoją fabrykę na cztery spusty – rozpoczyna się intensywna końcówka sezonu 2022 w Formule 1. W jakich nastrojach, z jakimi celami i ambicjami poszczególne zespoły rozpoczynają kluczową część sezonu? Pamiętajmy, że prace w fabrykach będą toczyły się już głównie nad przyszłorocznymi konstrukcjami. Ograniczenia budżetowe oraz w możliwości pracy nad projektami w tunelach aerodynamicznych i przy komputerach sprawiają, że trzeba trafnie podejmować strategiczne decyzje o podziale wysiłków pomiędzy poprawki aktualnego samochodu oraz przygotowywanie maszyny na kolejny sezon – pisze Mikołaj Sokół, ekspert F1 i komentator Eleven Sports.
Piłkarskie mistrzostwa świata w Katarze zmusiły władze Formuły 1 do niebywałego skompresowania kalendarza. Przed rokiem liczący 22 rundy sezon skończył się 12 grudnia, a teraz zmagania dobiegną końca już 20 listopada. Wyścigów mamy tyle samo, po słusznej i zrozumiałej rezygnacji z rozegrania Grand Prix Rosji. Wypadnięcie Soczi z kalendarza daje nieco przestrzeni w jesiennej części mistrzostw, ale wciąż czekają nas najpierw trzy wyścigi w dwa tygodnie (Belgia, Holandia i Włochy bez ani jednego weekendu przerwy), a później rozsiane po całym globie sześć rund w siedem tygodni – od Singapuru i Japonii przez USA, Meksyk i Brazylię do Abu Zabi.
Red Bull (431 pkt.)
Spokojnie do celu, czyli po podwójną mistrzowską koronę – tak może wyglądać druga część sezonu w wykonaniu ekipy z Milton Keynes. Przewaga w klasyfikacji konstruktorów wynosi już niemal 100 punktów, a Max Verstappen zgromadził aż o 80 punktów więcej niż Charles Leclerc. Czy ktoś jeszcze pamięta, jak po trzech pierwszych wyścigach to właśnie w kierowcy Ferrari upatrywano murowanego faworyta do tytułu? Samochód Red Bulla wciąż nie jest tak wszechstronny jak konstrukcja z Maranello i z pewnością ustępuje szybkością na pojedynczym okrążeniu, ale za to przestał się psuć, a ekipa pracuje niemalże bezbłędnie. Jeśli Red Bull wypuści to z rąk, będziemy mogli mówić o sporej sensacji.
Ferrari (334 pkt.)
Marzenia legły w gruzach – Scuderia przygotowała bodaj najszybsze, a z pewnością najbardziej wszechstronne auto. Co z tego, kiedy na liczne defekty nakładają się błędy strategiczne i wpadki samych kierowców? Pobieżne wyliczenia wskazują, że Leclerc stracił w tym sezonie… jakieś 100 punktów, przez co tylko wyjątkowi optymiści widzą tu jeszcze jakieś nadzieje na podjęcie walki o tytuł. Trzeba chyba bardziej skupić się na obronie przed nabierającym rozpędu Mercedesem, chociaż niewątpliwie w kontekście poszczególnych wyścigów maszyny Ferrari będą godnym konkurentem dla Red Bulla. Jednak strat w punktacji pewnie nie da się już nadrobić – na Leclerca i Carlosa Sainza czekają najwyżej pojedyncze sukcesy.
Mercedes (304 pkt.)
„Srebrne Strzały” nabierają tempa i co prawda pod względem czystego tempa nie mają podejścia do Red Bulla i Ferrari, ale za to nadrabiają skutecznością. Lewis Hamilton i George Russell z coraz większą regularnością finiszują w pierwszej trójce – mają na koncie tyle samo podiów, ile obaj kierowcy Scuderii – mimo że model W13 pozostaje kapryśną konstrukcją. Zdarzają się przebłyski i ostatnie wyścigi przed wakacjami przyniosły powiew nadziei, lecz trudno oprzeć się wrażeniu, że dominujący do niedawna zespół nie wie, jak wykrzesać pełny potencjał ze swojej konstrukcji. Co ciekawe, Hamilton nie wyklucza już scenariusza, w którym udałoby się wygrać w tym sezonie przynajmniej jeden wyścig…
Alpine (99 pkt.)
Walka o czwartą lokatę nabierze po wakacjach jeszcze większych rumieńców, także za sprawą wydarzeń na rynku transferowym. Alpine ma zaledwie cztery punkty przewagi nad McLarenem, mimo że ich samochody w przekroju dotychczasowej rywalizacji wyglądały na szybsze – a już na pewno dysponowały bardziej wyrównaną formą na poszczególnych torach. Trochę jak w przypadku Ferrari, także tutaj mocno bruździła awaryjność, a teraz dojdzie jeszcze atmosfera w zespole. Fernando Alonso odchodzi po sezonie do Astona Martina, a jego miejsca wcale nie zajmie junior Alpine, Oscar Piastri – Australijczyk sam wziął swoją przyszłość we własne ręce i dogadał się z McLarenem…
McLaren (95 pkt.)
Ekipa z Woking przedwcześnie rozwiązuje kontrakt z Danielem Ricciardo, by w sezonie 2023 przyjąć właśnie Piastriego. Atmosfera w garażu będzie pewnie tak samo gęsta, jak w Alpine – gdzie Alonso przez długie miesiące nie mógł dogadać się z kierownictwem, a z Astonem Martinem, chętnym do długoletniej współpracy, ustalił warunki w parę dni. W McLarenie decyzję również podjęto jednostronnie – czyli to zespół postanowił rozwiązać obowiązującą jeszcze na 2023 rok umowę z Ricciardo. Nie da się ukryć, że wiecznie uśmiechnięty Australijczyk odstawał formą od Lando Norrisa – nie dogadywał się ze swoim samochodem i mimo starań ze strony zarówno ekipy, jak i zawodnika, nie udało się poprawić osiągów. McLaren nie chciał tracić czasu i stawia na przyszłość, a Ricciardo chce dalej jeździć w Formule 1 – i najlepszym wyjściem jest chyba wolny fotel w Alpine.
Alfa Romeo (51 pkt.)
Zespół, w którym posadę kierowcy rezerwowego zajmuje Robert Kubica, jest jedną z pozytywnych niespodzianek sezonu 2022. Doświadczenie i umiejętności nowego lidera ekipy, Valtteriego Bottasa, z pewnością przydały się w powrocie do gry. W drugiej części sezonu skuteczność w zdobywaniu punktów zdecydowanie spadła, ale pozycja ekipy z Hinwil na „ziemi niczyjej” – daleko za wielką piątką, ale z przewagą nad resztą stawki – wydaje się bezpieczna. Guanyu Zhou, pierwszy kierowca Formuły 1 rodem z Chin, ma przebłyski szybkości, ale zarówno jemu, jak i całej ekipie sporo punktów ucieka za sprawą awarii czy błędów operacyjnych ekipy. Wyniki są dużo lepsze niż w poprzednich latach, ale można tu mieć pewne poczucie niedosytu – brakuje skuteczności.
Haas (34 pkt.)
Kolejna pozytywna niespodzianka sezonu 2022. Samochodem, w którym poważne poprawki pojawiły się dopiero w ostatnim wyścigu przed wakacyjną przerwą, Kevin Magnussen zdobywał solidne punkty i porządnie straszył większe ekipy. Tu też pozostaje pewien niedosyt – dorobek całego zespołu mógłby być lepszy, gdyby nie awaryjność samochodu i niemrawy, stojący pod znakiem kraks początek sezonu w wykonaniu Micka Schumachera. Jednak zdobyte na Silverstone pierwsze punkty w karierze wyraźnie dodały mu pewności siebie, a druga część zmagań po prostu musi być lepsza – także jeśli Schumacher chce na dłużej zadomowić się w Formule 1.
AlphaTauri (27 pkt.)
Walka w ogonie stawki rysuje się w ciekawych barwach. Ekipę AlphaTauri jako całość śmiało można uznać za jedno z większych rozczarowań tego sezonu. Awarie i błędy kierowców nie pozwalają w tym roku na wiele. Punkty zdarzają się rzadko – pomijając Williamsa jest to jedyna ekipa, która w aż pięciu ostatnich wyścigach przed wakacjami ani razu nie finiszowała w pierwszej dziesiątce. Nie pomógł nawet pakiet poprawek, przywiezony na Grand Prix Francji – domowy wyścig Pierre’a Gasly’ego. Tutaj potrzebny jest poważny przełom, jeśli szósta ekipa sezonu 2021 chce powiększyć swój dorobek punktowy – i finansowy, bo właśnie za lokaty w klasyfikacji konstruktorów przysługują premie finansowe.
Aston Martin (20 pkt.)
Za AlphaTauri i przed Williamsem – w takim samym towarzystwie ekipa Aston Martin zakończyła poprzedni sezon. Jednak tym razem oznacza to spadek o dwie pozycje, kosztem Alfy Romeo i Haasa. Biorąc pod uwagę nakład inwestycji, zespół Lawrence’a Strolla wykazuje się mizerną skutecznością. Ich pierwsza koncepcja tegorocznego samochodu okazała się takim niewypałem, że już na Grand Prix Hiszpanii (szósta runda zmagań) przygotowano zupełnie inną wersję. Rzeczywiście, w poprzednich siedmiu wyścigach zielone auta finiszowały sześć razy w pierwszej dziesiątce – ale aż czterokrotnie zdobywając po ledwie jednym punkcie, raz dowożąc „aż” dwa. Nic dziwnego, że Sebastian Vettel postanowił zakończyć swoją przygodę z Formułą 1 – za to Fernando Alonso najwyraźniej uwierzył w plan Strolla, który z kolei bez oporów zaoferował mu wieloletni kontrakt. Hiszpan nie słynie ze szczególnie trafnych decyzji przy wybieraniu zespołów…
Williams (3 pkt.)
Powrót na tyły stawki – zeszłoroczny renesans mógł być okupiony słabszym przygotowaniem do tegorocznej regulaminowej rewolucji. Williams zaprezentował interesujący samochód, z ciekawie zaprojektowanymi sekcjami bocznymi, ale w połowie sezonu wprowadzono inną koncepcję. Liczba zdobytych punktów nie do końca odzwierciedla potencjał ekipy, która nie zasługuje już na miano wyraźnej czerwonej latarni w stawce, ale poza pojedynczymi przebłyskami, wśród których znalazło się wiele zmarnowanych szans, trudno szukać nadziei na lepsze występy w drugiej części sezonu.