Krzyż na drogę rosyjskiemu hokejowi

Nie dalej niż rok temu, Władimir Putin i Alaksandr Łukaszenka, na znak spuentowania udanego spotkania dyplomatycznego, założyli łyżwy i chwycili za kije. Nie jest bowiem żadną tajemnicą, że obaj mają kota na punkcie hokeja. Kiedy więc schodząc z lodowiska rozpoczęli inwazję na terytorium Ukrainy, środowisko hokejowe nie pozostało im dłużne. Dając przykład kompromitującej się parze FIFA i MKOL, IIHF zadziałało szybko i dobitnie. Rosyjski hokej kruszy się w oczach i to wy, panowie Putin i Łukaszenka, do tego doprowadziliście.

Obrazek niczym wyjęty z „Defilady” Andrzeja Fedyka – lodowisko w Sankt Petersburgu, na nim znakomici, choć emerytowani zawodnicy (Bure, Kamieński czy Kasatonow) i… ledwo trzymający się na łyżwach Władimir Putin robiący między nimi kółeczka. Prezydent Rosji załadował groteskowo udającym inwalidów byłym zawodnikom NHL 7 bramek, a Łukaszenka dobił ich jeszcze dubletem.

 

Te kompromitujące sceny obeszły się wówczas bez większego echa, natomiast obecnie robią kolejne okrążenia w social mediach. Zarówno Łukaszenko, jak i Putin nigdy nie kryli swojej miłości do hokeja, a napompowana olbrzymimi pieniędzmi KHL była oczkiem w głowie przywódcy Rosji. Teraz, w wolnych chwilach pomiędzy strategicznymi decyzjami na froncie, spogląda jak liga i narodowy krążek rozsypuje się na jego oczach.

I tak właśnie zdjęcie leżącego w pełnym sprzęcie na lodzie Putina stało się niespodziewaną, choć zręczną metaforą.

 

Zaczęło się od ligi…

KHL zawiesiło rozgrywki już kilka tygodni temu, wywołując niemałą wrzawę wśród zawodników. Argumentując to troską o zdrowie i bezpieczeństwo zawodników, władze ligi zamknęły sezon zasadniczy bez rozegrania ponad 50 meczów, ustalając ostateczny rozkład tabel na podstawie procentowego stosunku zdobytych punktów.

Wówczas największym zmartwieniem rosyjskiego hokeja był COVID-19. Fazę play-off Pucharu Gagarina zaplanowano na pierwszy dzień marca.

Od tego czasu wydarzyło się wiele, a wręcz bardzo wiele. W odpowiedzi na rosyjską agresję w Ukrainie, każda sfera życia społecznego, w tym środowisko sportowe, rozpoczęła bojkot państwa Putina. Z półek sklepowych znikają rosyjskie produkty, zrywane są umowy z rosyjskimi dostawcami, a także – trwa proces wymazywania biało-niebiesko-czerwonej flagi ze świata sportu.

Jako pierwsi na ziemi rosyjskiej (białoruskiej) odezwali się zagraniczni zawodnicy Dynama Mińsk, żądając rozwiązania kontraktów. Słowacki napastnik Libor Hudáček poinformował, że każdy z dziewięciu obcokrajowców zgłosił wniosek o unieważnienie umowy z klubem.

Następni w kolejce byli Finowie z KHL, czyli Jokerit Helsinki, rezygnując z udziału w fazie play-off. Warto jednak zaznaczyć, że zrobili to pod dużą presją lokalnych mediów, które wytknęły wiceliderowi zachodniej konferencji liczne (bardzo liczne) powiązania z rosyjskimi oligarchami. Kiedy grono sponsorów Jokeritu zawinęło manatki i pozostawiło klub z dziurawym budżetem, nie pozostało im nic innego niż – pod pretekstem antyrosyjskiego pretekstu – wywiesić białą flagę.

Do uciekinierów dołączyło Dynamo Ryga. Paradoksalnie, postawę Łotyszy umocnił swoimi słowami właściciel klubu, Juris Savickis, który dotąd słynął z dobitnie prorosyjskiej postawy. – W takim kryzysie militarnym i humanitarnym nie widzimy możliwości współpracy z Kontynentalną Ligą Hokejową – zaznaczył.

 

…i lawina ruszyła

Grunt prawdziwie się zatrząsł za sprawą IIHF, którego nie trzeba było długo przekonywać do działań. W istocie, całe środowisko przemówiło jednym spójnym głosem – hokej nie dla Rosji.

Swoje trzy grosze dorzucił nawet unikający jak ognia jakichkolwiek kontrowersji Wayne Gretzky, najprawdopodobniej pchnięty do mikrofonu przez swoje ukraińskie korzenie. Kanadyjczyk apelował, by wykluczyć Rosjan z każdej kategorii wiekowej. Nie gryźli się w język także przedstawiciele NHL, wystosowując dobitne stanowisko, w którym – nie stygmatyzując rosyjskich zawodników mających kontrakty w lidze – stanowczo odcięli się od koneksji z Rosją.

A prawdopodobnie najbardziej zaskoczyły słowa Aleksa Owieczkina z Washington Capitals. Choć pacyfistyczne stanowisko człowieka, który 5 lat temu stanął na czele tzw. PutinTeam (nazwa tłumaczy się sama przez się) brzmią groteskowo, w dość dobitny sposób złapały w klamrę stanowisko całego środowiska.

 

Wszystkie te głosy, wraz z wystosowanym przez PZHL pismem, dotarły do IIHF. I klamka zapadła niemal natychmiastowo – do odwołania reprezentacje Rosji i Białorusi wykluczono z udziału w Mistrzostwach Świata wszystkich kategorii wiekowych. Ponadto, odebrano Rosji rolę gospodarza Mistrzostw Świata do lat 20.

– Mamy obowiązek dbania o wszystkich naszych członków i uczestników imprez, dlatego musimy robić wszystko, co możemy, żebyśmy byli w stanie przeprowadzić turnieje w otoczeniu bezpiecznym dla wszystkich drużyn uczestniczących w programie Mistrzostw Świata – komentował decyzję federacji jej prezydent, Luc Tardif.

Krzyż na drogę!

Nie sposób przewidzieć co czeka rosyjski i białoruski hokej w następnej kolejności. Obecnie trwa faza play-off KHL (bez Jokeritu), w niewielkim stopniu zagłuszana przez pojedyncze rozwiązywane kontrakty.

Prawdziwym ciosem, zarówno finansowym, jak i przede wszystkim sportowym i wizerunkowym, jest jednak wykluczenie z rozgrywek międzynarodowych. Jeszcze w ubiegłym miesiącu Rosyjski Komitet Olimpijski zakładał srebrne medale na pekińskich igrzyskach, a dziś nie ma ich na hokejowej mapie świata.

Tuż po wspomnianym wyżej meczu pokazowym z udziałem Putina i Łukaszenki, ten pierwszy zrobił ceremonialne kółeczko wokół lodowiska. Nie zauważając czerwonego dywanu, potknął się i – na oczach wszystkich, karmionych tandetną propagandą gapiów – runął na ziemię.

I właśnie tego życzymy rosyjskiemu hokejowi.

Fot. Twitter

Rafał Hydzik

Udostępnij

Translate »