Łyżwiarstwo: Jest infrastruktura i sukcesy, są i gigantyczne koszty

Trzy medale wywalczyli polscy łyżwiarze szybcy podczas mistrzostw Europy w Heerenvenn, a po kolejne dwa sięgnęli nasi reprezentanci na mistrzostwach globu w short-tracku, w Gdańsku. Są wyniki, są imprezy międzynarodowe, powstają obiekty, są też kłopoty…

W mistrzostwach Europy na długim torze na najwyższym podium stanęła nasza drużyna sprinterów. Sprinterki zostały wicemistrzyniami globu, a ostatniego dnia zawodów brąz wywalczył Marek Kania na dystansie 500 m. Tydzień później w Gdańsku rywalizowali najlepsi zawodnicy i zawodniczki naszego kontynentu w short-tracku. Dorobek Polaków to dwa krążki: srebro sztafety mieszanej i brąz sztafety męskiej.

  

Czy medale oznaczają, że nasi łyżwiarze szybcy wracają do światowej czołówki i nawiązują do sukcesów swoich poprzedników m.in.: Zbigniewa Bródki, Natalii Czerwonki, Luizy Złotkowskiej czy Katarzyny Bachledy-Curuś? – Gonimy świat – mówi Natalia Czerwonka, medalistka igrzysk olimpijskich i mistrzostw świata, wielokrotna mistrzyni Polski, była asystentka trenera kadry w short-tracku i założycielka Akademii Sportowego Rozwoju Natalii Czerwonki. 

– W ostatnich latach w naszej dyscyplinie zmieniło się bardzo wiele, począwszy od obiektów przez finansowanie, po szkolenie dzieci i młodzieży. W 2017 roku, jako łyżwiarze szybcy, zyskaliśmy dom w postaci Areny Lodowej w Tomaszowie Mazowieckim. Dzięki temu mieliśmy gdzie trenować i nie musieliśmy tyle czasu spędzać poza krajem. Dotyczy to nie tylko kadry, ale także najmłodszych adeptów naszej dyscypliny. Sporo zmieniło się także w podejściu ministerstwa sportu. Obecnie mamy zdecydowanie lepsze finansowanie, myślę, że trzy razy większe niż było to za czasów, kiedy byłam zawodniczką. Kluby i zawodnicy mogą skorzystać z programów Polskiego Związku Łyżwiarstwa Szybkiego. Pod tym względem jest dobrze – opowiada Czerwonka.

Kolejną kwestią są imprezy sportowe. Kiedyś w Polsce ciężko było zorganizować mistrzostwa Polski. Obecnie jesteśmy gospodarzami m.in. Pucharów Świata czy mistrzostw Europy. Najlepszym tego przykładem są zakończone w zeszłym tygodniu mistrzostwa globu w short-tracku w Gdańsku. To jednak nie koniec imprez o międzynarodowym charakterze nad Bałtykiem w tym roku. 

– Już w lutym oczy całego łyżwiarskiego świata znów będą skierowane na short-track i halę Olivia. Najpierw czeka nas finał Pucharu Świata (16-18 lutego), a kilka dni później o medale mistrzostw świata powalczą juniorzy (22-25 lutego). To pierwszy w historii finał PŚ w naszym kraju, przyjedzie cała światowa czołówka i mam nadzieję, że Polacy znów staną na podium – mówi Rafał Tataruch, prezes PZŁS.

Organizację imprez najwyższej rangi zapowiadają także władze Warszawy, po tym jak Sławomir Nitras obiecał, że ministerstwo sportu wesprze przebudowę toru Stegny kwotą 72 mln zł. Cała inwestycja kosztować będzie 180 mln. Nowy obiekt w stolicy służyć będzie sportowcom ze wszystkich dyscyplin lodowych – nie tylko łyżwiarzom szybkim, ale także zawodnikom trenującym short-track, łyżwiarstwo figurowe, hokej i curling. Wewnątrz pełnowymiarowego toru długiego znaleźć się mają dwa lodowiska dla short-tracku, łyżwiarstwa figurowego i hokeja oraz odrębna hala lodowa z widownią na 4,5 tysiąca osób do organizacji wielkich wydarzeń sportowych.

  

Jeden z najnowocześniejszych i najwyżej położonych w Europie torów do łyżwiarstwa szybkiego już tej wiosny ma zostać oddany do użytku w Zakopanem. Podobnie, jak ten w Warszawie, będzie miał również tor do short-tracku, czy lodowisko do łyżwiarstwa figurowego, które będzie udostępniane także klientom komercyjnym. Będzie również trybuna na ok. 2000 miejsc. 

Wokół toru lodowego znajdzie się bieżnia lekkoatletyczna, a także konstrukcja dla zawodników trenujących wspinaczkę sportową. Przy hali powstaje także budynek, w którym będą cztery siłownie, pomieszczenie do badania wydolności tlenowej (ze specjalistyczną bieżnią), pomieszczenia sędziowskie, trenerskie. Jak zapowiada dyrektor Centralnego Ośrodka Sportu w Zakopanem, do którego obiekt będzie należał, ma on służyć przede wszystkim zawodnikom wyczynowym, ale będzie dostępny również dla osób z zewnątrz. 

– Plan jest taki, że lodowisko ma być czynne przez dziesięć miesięcy w roku. Tak więc np. w maju i czerwcu w Zakopanem będzie można pojeździć na łyżwach – mówi Sebastian Danikiewicz, dyrektor COS Zakopane. Budowa zadaszonego toru pod Tarami kosztuje ponad 119 mln zł.

Gigantyczne koszty

Łyżwiarstwo szybkie rozwija się w Polsce na wielu płaszczyznach. Są wyniki, są imprezy najwyższej rangi, budują się obiekty. Żeby jednak nie było tak kolorowo, są też problemy…

W związku z drastycznymi podwyżkami cen energii prezydent Tomaszowa Mazowieckiego opóźnił produkcję lodu w Lodowej Arenie. W swoim oświadczeniu z października 2023 roku napisał, że miesięczny koszt utrzymania obiektu w obecnych warunkach to nawet milion złotych! W związku z tym, miasta nie stać na to, żeby inwestować tak ogromne środki w kadry narodowe czy zawodników klubów z całej Polski. 

– My jesteśmy przede wszystkim dla mieszkańców Tomaszowa, a Polski Związek Łyżwiarstwa Szybkiego powinien postarać się o środki na utrzymanie areny – pisał Marcin Witko. W związku z tym, łyżwiarze z obiektu mogli korzystać dopiero pod koniec listopada, a powinni mieć do niego dostęp już w październiku. – Nie mieliśmy wyjścia, musieliśmy znów wyjeżdżać zarówno z kadrą seniorską, jak i z dziećmi i młodzieżą do Holandii czy Niemiec – opowiada Natalia Czerwonka.

Skoro w Tomaszowie się nie opłaca, to czy będzie się opłacało w Zakopanem lub w Warszawie? 

– Zdaję sobie sprawę z tego, że obiekty tego typu są bardzo energochłonne. Myślę jednak, że sporo zależy od podejścia osób, które nimi zarządzają. Wszystko jest do pogodzenia. Wiem, że u nas nie będzie jak w Inzel, gdzie lodowisko jest dedykowane tylko dla wyczynu. Muszą być ślizgawki dla osób z zewnątrz, bo obiekt przynajmniej częściowo musi na siebie zarabiać. Na pytanie, czy tyle lodowisk jest nam potrzebnych odpowiem – tak. Coraz więcej osób trenuje naszą dyscyplinę. Mamy trzy szkoły mistrzostwa sportowego w: Zakopanem, Białymstoku i ostatnio udało się otworzyć klasę w dolnośląskiej Świdnicy, gdzie od lat trenują kolarze – opowiada Natalia Czerwonka. 

– Trening na zewnątrz często odstrasza dzieci i ich rodziców. Wiatr, deszcz, topniejący lód – z tym zmagamy się na co dzień, ja też znam to dobrze ze swoich doświadczeń. Jednak czasy i ludzie się zmieniają. Dzisiaj w takich warunkach bardzo trudno jest wychować mistrza – kończy Czerwonka.

AS

Fot. Archiwum PZŁS

Udostępnij

Translate »