Mały klub chce pójść śladem Wieczystej? Zagrali już z Quebonafide
Takie rzeczy tylko w dolnośląskich Raciborowicach. Tamtejszy klub piłkarski Cement rozegrał „Kosmiczny Mecz” z Mazurem Radzymin, czyli zespołem popularnego rapera Quebonafide. Jak mecz i przygotowania wyglądały z perspektywy gospodarzy? Zapraszamy na wywiad z prezesem, Marcinem Piterą.
Quebonafide zagrał w Raciborowicach
Aleksandra Szumska: „Kosmiczny Mecz” pomiędzy Cementem Raciborowice i Mazurem Radzymin (klub rapera Quebonafide) za nami. Świetne wydarzenie promujące piłkę niższych lig i wasze zwycięstwo 3:2. Gratuluję podwójnego sukcesu. Kto w ogóle wpadł na pomysł organizacji tego spotkania?
Marcin Pitera: Dziękuję. Pomysłodawcą meczu był Łukasz Lisiowski – osoba, która zajmuje się w naszym klubie marketingiem i mediami społecznościowymi. On też był odpowiedzialny za kwestie marketingowe i promocję wydarzenia. Ja natomiast wziąłem na siebie kwestie organizacyjne. Uznałem, że mecz pomiędzy naszymi klubami to świetna idea i zainicjowaliśmy kontakt z Mazurem. Druga strona też wykazała zainteresowanie i rozpoczęliśmy przygotowania i ustalanie wszystkich szczegółów.
Nie ukrywam, że pracy było bardzo dużo, bo nie mamy jeszcze wypracowanych narzędzi do organizacji podobnych wydarzeń. Obiekt, na którym gramy nie ma odpowiedniego zaplecza. Myślę jednak, że wszystko zakończyło się sukcesem. Nie było żadnych incydentów, kibice dobrze się bawili. Poza tym mecz był jednym z najbardziej doniosłych wydarzeń w piłce niższych lig, co jest zarówno dla nas, jak i dla Mazura świetną promocją.
Rozumiem, że zainteresowanie wśród kibiców, mediów i sponsorów było spore?
Ze strony kibiców jak najbardziej. Trybuny były wypełnione, a w sumie na naszym niedużym stadionie, przy mocno niesprzyjającej aurze, było ponad 800 widzów. Spotkanie było też transmitowane w internecie. Jeśli chodzi o zainteresowanie mediów – rzeczywiście jest spore. Ze sponsorami w piłce nożnej na poziomie okręgówki niestety jest różnie, ale muszę się pochwalić, że podczas sobotniego meczu na bandach ledowych były wyświetlane m.in. reklamy STS.
Odnośnie aury – nie baliście się, że atak zimy storpeduje plany?
Na dwa dni przed meczem na murawie zalegała spora warstwa śniegu. Właściwie do ostatnich godzin walczyliśmy o to, żeby to spotkanie mogło się odbyć. Nie mówię już o łopatach, ale uruchomiliśmy quady, traktor z pługiem o szerokości 3 m, a na koniec poprosiliśmy o pomoc firmę, która na co dzień dba o naszą płytę. Co prawda podczas meczu murawa nie wyglądała najlepiej, jednak najważniejsze dla nas było to, że nie ma śniegu, że boisko nie jest zmrożone i że można na nim grać. Nie będę ukrywał, że przez ten atak zimy i walkę z jego konsekwencjami ponieśliśmy dużo większe koszty organizacji spotkania z Mazurem, ale warto było.
Profesjonalny klub w okręgówce
Został pan prezesem i właścicielem klubu jeleniogórskiej okręgówki. Skąd decyzja o zainwestowaniu środków w drużynę z Raciborowic?
Prezesem rzeczywiście jestem, właścicielem jeszcze nie do końca. Czekamy obecnie na zgodę od Dolnośląskiego Związku Piłki Nożnej odnośnie przeniesienia praw do herbu i barw klubowych. A dlaczego się zdecydowałem? Ponad dwadzieścia lat temu sam grałem w piłkę, wtedy w GKS-ie Raciborowice. Klub występował w tamtych czasach na szczeblu klasy okręgowej, a przypomnę, że to było jeszcze przed reorganizacją i utworzeniem ekstraklasy. Później niestety było coraz gorzej. Parę lat temu o wsparcie poprosił mnie ówczesny prezes stowarzyszenia Dariusz Białoń. Klub zajmował wtedy jedno z ostatnich miejsc w B-klasie. Najpierw zostałem sponsorem, a z czasem coraz bardziej angażowałem się w działalność klubu.
Aż został pan prezesem?
Tak. Pierwsze co zrobiłem, to utworzyłem spółkę prawa cywilnego, żeby móc skomercjalizować i zmonetyzować działalność klubu. Wróciliśmy też do starej nazwy – Cement – z czasów, kiedy sponsorem była cementownia. Mocno postawiliśmy na marketing, media społecznościowe, oprawę meczów. Warto do nas przyjechać i zobaczyć, jak wyglądają spotkania u nas. Mamy DJ-a, muzykę, catering, bandy ledowe, na których wyświetlamy reklamy sponsorów. Myślę, że jak na klub grający w klasie okręgowej, wygląda to naprawdę dobrze i profesjonalnie.
Jesienią Cement przegrał tylko jedno spotkanie i w ligowej tabeli zajmuje pierwsze miejsce z trzema punktami przewagi. Jest pan zadowolony z gry swojego zespołu w minionych miesiącach?
Czuję lekki niedosyt. Nie będę ukrywał, że liczyłem na komplet zwycięstw, biorąc pod uwagę nasz potencjał sportowy. Przed rozpoczęciem sezonu zatrudniliśmy nowego trenera, bardzo mocno wzmocniliśmy zespół, postawiliśmy też jasny cel – awans do IV ligi i jak najlepszy występ w okręgowym Pucharze Polski. Mimo tej jednej porażki, jesteśmy liderem po rundzie jesiennej. Przewaga trzech punktów jest jednak niewielka. Zdajemy sobie sprawę z tego, że runda wiosenna będzie dużo trudniejsza. Musimy na każdy mecz wychodzić skoncentrowani w 100 procentach.
Planujecie zmiany w składzie?
Tak. Na pewno będziemy się wzmacniać, ale za wcześnie, żeby mówić o konkretach i nazwiskach. Planujemy też dalszy rozwój klubu.
Czyli?
Powiedziałem kiedyś, że nasze motto to „Od B-klasy do Ekstraklasy”. Oczywiście wszystkie nasze cele realizujemy małymi krokami, ale jednak realizujemy.
Trudne relacje z samorządem
Poza wspomnianymi kwestiami marketingowymi i organizacyjnymi stworzyliśmy akademię piłkarską, chcemy także stworzyć centrum treningowe, zmodernizować stadion, na którym gramy, tak żeby klub był gotowy na grę w wyższych klasach rozgrywkowych. Plany dość mocno komplikuje nam samorząd, do którego obecnie należy stadion, na którym gramy.
Dlaczego?
Staramy się o dzierżawę lub wykup obiektu od gminy Warta Bolesławiecka. Niestety, mimo chęci rozwiązania sprawy z naszej strony, od miesięcy nie możemy się doprosić o przedstawienie komercyjnej oferty dzierżawy obiektu. Nie wiemy, jaka jest tego przyczyna, bo wydaje mi się, że wykonujemy dla mieszkańców naszej gminy, naszej społeczności bardzo dobrą pracę. Ja jestem biznesmenem, prowadzę swoje firmy, inwestuję swoje ciężko zarobione pieniądze i lubię jasne sytuacje, tymczasem w relacjach z gminą wciąż takiej nie ma.
Jak na to, co robicie w Raciborowicach, zapatruje się lokalne środowisko piłkarskie?
Myślę, że kibicom i wielu osobom się to podoba. Oczywiście są tacy, którzy nas nie lubią i które wbijają nam przysłowiowe szpilki. Śmieję się czasem, że jesteśmy czymś w rodzaju Legii w Ekstraklasie – nikt nas nie lubi, ale wszyscy chętnie oglądają nasze mecze.
fot. archiwum klubu