Mateusz Szlachetka: wierzyliśmy do samego końca
Niewielu stawiało na reprezentację Polski przed startem mistrzostw świata w koszykówce 3×3 U23 – wygranych przez polskich koszykarzy. Gwiazdą finałowego spotkania z Serbią został Mateusz Szlachetka, który serią pięciu punktów z rzędu ustalił jego wynik na 21:20. W rozmowie z TheSport.pl koszykarz opowiada m.in. o swoich odczuciach po tym sukcesie czy specyfice koszykówki 3×3.
Jak czujesz się jako mistrz świata?
Tego nie da się opisać słowami, mam świadomość, że nie każdy może tego doznać. Po meczu miałem łzy w oczach, myśląc o tym, co właśnie się wydarzyło. Przed turniejem nikt przecież w to nie wierzył. Mam nadzieję, że cała Polska nas widziała i wszyscy wiedzą, jak mocną jesteśmy ekipą.
Z jakim nastawieniem jechaliście do Rumunii? Mieliście świadomość, że stać was na taki sukces?
Wierzyliśmy w siebie od początku do samego końca, choć nie wszyscy to podzielali. Ostatecznie udowodniliśmy, że potrafimy grać na najwyższym poziomie. Wiedzieliśmy, że jak wyjdziemy z grupy, to później może wydarzyć się już wszystko i że jesteśmy w stanie osiągnąć sukces.
Który z meczów podczas turnieju był dla was najtrudniejszy? Któryś z rywali wyjątkowo wam nie leżał?
Brazylia. To z nimi przegraliśmy jedyny mecz na turnieju, ale oni mieli wtedy swój dzień i wszystko trafiali. Z największą presją zmagaliśmy się jednak w finale. W końcu pod koniec spotkania przegrywaliśmy sześcioma punktami. Serbowie myśleli, że ten mecz już wygrali, ale okazało się, że jednak tak nie jest.
Co czułeś gdy trafiłeś zwycięskie punkty?
Tak potoczyła się gra. Tak naprawdę każdy z nasz mógł wziąć ten rzut, ale akurat to ja byłem otwarty i pomyślałem sobie „kiedy jak nie teraz?”. I wpadło. Czuję się z tym fenomenalnie.
Koszykówka 3×3 czy 5×5 – co jest dla ciebie w tym momencie ważniejsze? Przemysław Zamojski zostawił klasyczny basket i został koszykarzem 3×3. Czy bierzesz coś takiego pod uwagę?
Mimo wszystko moim priorytetem jest odmiana 5×5. A reszta zależy od tego, jak to wszystko się rozwinie. W tym momencie idę w kierunku klasycznego basketu, ale kto wie, jak potoczy się przyszłość. Nie mówię, że nie.
Jak duży wpływ na grę ma trener w odmianie 3×3? Jak układa się współpraca kadry z trenerem Michałem Hlebowickim?
Pracuje nam się razem bardzo dobrze. Trener ma wielki wpływ na zespół, tyle że po prostu nie widać go na boisku. Jest on jednak bardzo ważnym ogniwem w naszych treningach. Skauting, przygotowanie na rywali, zagrywki, sparingi, podpowiedzi – trener Hlebowicki wykonuje wielką robotę.
Koszykówka 3×3 to szybka i intensywna gra. Czy posiadanie takiego zawodnika jak Adrian Bogucki (215 cm wzrostu) w składzie to duża przewaga?
W ataku na pewno, ale w obronie musieliśmy trochę kombinować. Jeżeli zawodnik jest niewysoki i sprawny to łatwo zaatakować mu wysokiego centra 1 na 1 grze przodem do kosza. To mogło być nieco kontrowersyjne w naszej grze, ale zmienialiśmy się hokejowo – Bogucki wchodził na atak, zmieniał się na obronę. Ta taktyka zdała egzamin i pomogła nam w całym turnieju.
Kto był Twoim największym kibicem w Bukareszcie?
Moja dziewczyna Weronika. Ona również grała w tym turnieju, dzięki czemu mogłem liczyć na wielkie wsparcie z jej strony. Zawdzięczam jej bardzo dużo.
Co powiedziała ci po ostatnim rzucie w finale?
Że mnie kocha.
Twoje sportowe plany na przyszłość?
Wracam do Gliwic. Teraz najważniejszy jest dla mnie sezon. Chcę pokazać się z jak najlepszej strony i osiągnąć jak najwięcej z zespołem. Jeżeli chodzi o daleką perspektywę to ciężko mi myśleć o tym, co może wydarzyć się nawet choćby za miesiąc, więc nie rozpisuje sobie żadnych planów na przyszłość. Po prostu robię to co kocham. Oby było jak najlepiej.
Fot. FIBA.basketball