Mina i Greenwood – dwa podobne przypadki, dwie różne reakcje

Ostatni rok dał okazję powstać szeregowi memów dotyczących tzw. „transferów do Prison FC”. Skazania zawodowych piłkarzy, jakkolwiek dystopijnie to brzmi, przestają nas już nawet dziwić. Ostatnim nabytkiem więziennej drużyny jest skazany za molestowanie Santi Mina – niegdyś złote dziecko Celty Vigo, dziś jej powód do wstydu. Wstydu nie tylko ze względu na czyny swojego wychowanka, lecz i z powodu całej otoczki sprawy, która ciągnie się od 5 lat. Rysując porównanie do bardzo podobnego przypadku Masona Greenwooda, wydarzenia z udziałem Miny niezwykle celnie obrazują różnice miedzy hiszpańską a brytyjską prasą.

Chyba nie ma osoby, która nie słyszałaby o szeroko nagłośnionej sprawie Masona Greenwooda. W styczniu 2022 roku wychowanek 21-letni wychowanek Manchesteru United został aresztowany na mocy podejrzeń o gwałt i znęcanie się nad swoją partnerką, Harriett Robson.

Cały bieg wydarzeń rozegrał się na przełomie zaledwie kilku dni – najpierw media społecznościowe obiegły materiały (które później posłużyły jako dowody) opublikowane przez Robson, później temat z miejsca podchwyciły wszystkie sportowe media świata, a niecałą dobę później Anglik siedział już w radiowozie. Klub, reprezentacja, sponsorzy, a nawet gra FIFA odcięły się od niego kompletnie.

Choć nie postawiono mu jeszcze wyroku (od początku lutego przebywa poza aresztem po wpłaceniu kaucji), sprawa wydaje się być zero-jedynkowa. Mason Greenwood w świecie piłkarskim jest skończony.

Ciekawy przypadek Santiego Miny

Poprzednie trzy akapity służą głównie kontekstowi. Dziś na pierwszym planie jest (a raczej – powinien być) Santi Mina 26-letni skrzydłowy Celty Vigo, Santi Mina. Po kolei więc:

Mina przez długi czas uchodził za olbrzymi talent. Debiutował jako najmłodszy piłkarz w historii Celty, a w wieku 19 lat strzelił Rayo Vallecano 4 bramki. Los Celestes nie byli w stanie utrzymać takiego talentu, więc w 2015 roku 20-latek podpisał 6-letni kontrakt z Valencią.

W 2017 roku hiszpańska „Marca”, powołując się na Cadena SER, po raz pisze o tym, że Mina spędził noc w areszcie, podejrzany o gwałt. Został tymczasowo zwolniony, choć rozpoczęto w tej sprawie dochodzenie. Kiedy spanikowany dyrektor sportowy Nietoperzy José Ramón Alesanco wreszcie dodzwonił się do 22-latka, Mina miał go uspokoić mówiąc, że nic takiego się nie stało i oskarżenie wyolbrzymiono.

Sprawa ucichła, a kariera Miny trwała w najlepsze. W Valencii stworzył mocny tercet z Rodrigo i Simone Zazą, a w 2018 roku wygrał z Nietoperzami Copa del Rey (który ma wytatuowany na nodze). Ni stąd ni zowąd Valencia decyduje się go pozbyć, włączając go (z dziwnie niską wartością) w wymianę z Celtą za Maxiego Gomeza.

Co z perspektywy zabawne, kibice Valencii wówczas ubolewali. Panowało przekonanie, że oddają piłkarza z olbrzymim potencjałem, który zawsze dawał z siebie 100% i był uwielbiany przez kibiców. Nikt, zupełnie nikt nie mówił o wydarzeniach z 2017 roku.

Sprawa pojawiła się w mediach ponownie niemal równo rok temu. Tym razem „Marca” pisze, że oskarżenie wnosi o 8 lat więzienia. Ponownie obyło się bez szumu.

I tak losy Miny dochodzą do maja 2022 roku, kiedy w końcu „doczekał się” medialnej uwagi. Sąd skazał go na 4 lata więzienia (tym samym nie załapał się na powszechny wśród piłkarzy dwuletni wyrok, którego w Hiszpanii nie trzeba odsiadywać) za molestowanie seksualne.

I dopiero w tym momencie świat otworzył oczy. Twarz Hiszpana pojawiła się na każdym sportowym portalu informacyjnym, a kibice Celty płoną ze wstydu. Teraz także i on w świecie piłki jest skończony.

Co łączy, a co dzieli sprawy Miny i Greenwooda?

O domniemanym dokonaniu przestępstwa przez Santiego Minę wiadomo było od 2017 roku. Nigdy nie udowodniono mu niewinności ani nie wycofano zarzutów (a wręcz udało się ustalić, że Mina chciał uciszyć ofiarę 400 tysiącami euro). W międzyczasie był bohaterem szemranego transferu z powrotem do Vigo, a gdy już był u siebie – chroniono go z każdej strony.

Trener Celty, Eduardo Coudet stał za nim murem nawet wtedy, gdy na sali sądowej obracano już żelaznymi dowodami. Nawet trybuny nie chciały patrzeć na niegdyś złote dziecko klubu, wygwizdując go przy każdym kontakcie. Celta zrobiła wszystko co w jej mocy, by sprawa nie wyszła na jaw. Sprawę próbowali zamieść pod dywan do tego stopnia, że odkąd wznowiono postępowanie w marcu, Mina i tak grał w każdym meczu.

Greenwood również jest lokalnym chłopcem, piłkarzem wychowanym na ulicach Manchesteru. W kuluarach od pewnego czasu krążyły plotki o jego problemach dyscyplinarnych (na jaw wyszła m.in. jego islandzka eskapada z Philem Fodenem). United również osłaniało swoje złote dziecko aż do momentu, w którym sprawa wymknęła się spod kontroli.

Znacząca różnica polega jednak na tempie tego chaosu. Dziennikarze obsiedli Greenwooda niczym sepy, bo był łatwym i wartościowym kąskiem – młodym, ciemnoskórym Anglikiem z Manchesteru United. Poza tym – tak właśnie działają na wyspach media, które bywają małostkowe i często niczym nie odstają od zwykłych brukowców, ale nie mają litości.

To, jak rozegrano tę sprawę w Hiszpanii, jest skrajnym przeciwieństwem. Dziennikarze podeszli do niej po macoszemu i pozwolili, by raz po raz rozchodziła się po kościach. Nie prześwietlono nawet transferu Miny z Valencii do Celty, który aż prosił się o interwencję.

Po ogłoszeniu wyroku, Celta wydała oświadczenie, w którym Mina został „tymczasowo zawieszony w drużynowych treningach”. Oprócz tego, jego nazwisko zostało wycofane z wyboru przy zakupie koszulki w klubowym sklepie.

Kibice Celty mają żal do krajowych mediów. Ich klub został wystawiony na pośmiewisko, a cała sprawa – patrząc nawet z najprostszej perspektywy – od dawna była oczywista. Nie byłoby nawet ryzykowne stwierdzić, że w Anglii Santi Mina nie grałby w piłkę od co najmniej kilku lat. Czy jego przypadek coś ruszy w hiszpańskich mediach? Śmiemy wątpić.

Fot. Twitter

Rafał Hydzik

Udostępnij

Translate »