Mistrz, który świeci przykładem

Sukces Lecha Poznań w Lidze Konferencji Europy, jakim niewątpliwie jest awans do ćwierćfinału tych rozgrywek, to kolejny dowód na to, że kilka lat temu w Poznaniu obrali dobrą drogę, by rozwijać klub. Inwestycja w szkolenie wymagała cierpliwości, ale przyniosła wymierne efekty. I na boisku i w klubowej kasie. „Kolejorz” wypracował model biznesowy, który pozwala osiągać wyniki sportowe i świeci się na zielono w Excelu.

Zacznijmy od tego, co na murawie. Do pierwszej drużyny Lecha Poznań regularnie trafiają młodzi zawodnicy ukształtowani przez klubową akademię we Wronkach. Gdyby nie Jakub Kamiński, pewnie nie byłoby mowy o mistrzostwie Polskie w 2022 roku. 20-latek strzelił w poprzednich rozgrywkach dziewięć goli i dorzucił do tego osiem asyst. Należał do grona niekwestionowanych liderów prowadzonej przez Macieja Skorżę ekipy i zadebiutował w dorosłej reprezentacji Polski.

Po sezonie Kamiński ze złotym medalem na szyi wyruszył w świat, trafiając do Bundesligi za 10 milionów euro. Tyle zapłacił za niego VfL Wolfsburg i wcale nie był to najwyższy transfer w najnowszej historii „Kolejorza”. Lech, wychowując skrzydłowego, zrobił złoty interes dosłownie i w przenośni. Podobnie było z Jakubem Moderem (dziś angielskie Brighton & Hove Albion), Janem Bednarkiem (Southampton), Kamilem Jóźwiakiem (wówczas Derby County, dziś amerykańskie Charlotte FC), Robertem Gumnym (Augsburg FC) czy Dawidem Kownackim (wtedy transfer do Sampdorii, dziś jest liderem Fortuny Düsseldorf i przebiera w ofertach klubów z Bundesligi).

  

Powyższe przykłady można mnożyć. Celowo nie wymieniamy tutaj np. Roberta Lewandowskiego, za którego aktualni mistrzowie Polski w 2010 roku zainkasowali od Borussii Dortmund bliski 5 mln euro (dokładnie 4,75 mln euro), ponieważ nie był on – mówiąc brzydko – produktem lokalnej akademii, która wtedy dopiero rosła w siłę. Został sprowadzony ze Znicza Pruszków od razu do pierwszej drużyny, a do Niemiec wyjeżdżał, mając na koncie pierwsze występy i gole w reprezentacji Polski, tytuł mistrza naszego kraju oraz statuetkę króla strzelców.

Oczywiście nie zawsze udaje się wypromować graczy tak wysokiej klasy, ale poniżej pewnego poziomu w szkoleniu Lech zwyczajnie nie schodzi. – Następny w kolejce do wyjazdu jest Michał Skóraś, który też świetnie radzi sobie na poziomie ekstraklasy, a do tego prowadzi Lecha przez kolejne rundy Ligi Konferencji. Cieszymy się z sukcesu Niebosko-Białych podwójnie, bo Michał brał udział w naszych obozach i tam też podnosił swoje umiejętności – mówi Ewelina Stępień-Kunik z fundacji Polish Soccer Skills, organizującej obozy szkoleniowe dla piłkarzy w wieku od 7 do 19 lat.

Na wychowankach do Europy

Wychowankowie pozwolili zbudować w Poznaniu zespół, który stać na walkę w europejskich pucharach. Owszem, w drużynie prowadzonej przez Johna van den Broma są w mniejszości (oprócz Skórasia to jeszcze Filipowie Marchwiński i kontuzjowany obecnie Szymczak), ale to dzięki sprzedaży graczy ukształtowanych we własnej akademii „Kolejorz” może sobie pozwolić na zatrudnianie coraz lepszych piłkarzy i zatrzymanie tych, którzy w Lechu od jakiegoś czasu są i stanowią o jego sile. Gdyby nie pieniądze zarobione na transferze Kamińskiego, pewnie nie udałoby się podpisać nowego, wysokiego, kontraktu z Mikaelem Ishakiem, kapitanem i jednym z najlepszych graczy w ekstraklasie. Wedle nieoficjalnych informacji na ten moment reprezentant Szwecji inkasuje przy Bułgarskiej milion euro netto rocznie. Jeszcze kilka lat temu taki kontrakt były nie do spełnienia zarówno dla samego Lecha, jak i każdego innego polskiego klubu.

W ostatnich latach na sprzedaży wychowanków „Kolejorz” zainkasował blisko 47 milionów euro, a następne wielkie transakcje są w drodze, bo już ustawia się kolejka chętnych po Skórasia i Szymczaka. Kolejne udane występy w Lidze Konferencji mogłyby podbić ich cenę i sprawić, że Lech przekroczyłby barierę 60 milionów euro już w letnim oknie, choć pewnie będzie trzeba na to poczekać przez wzgląd na kontuzję Szymczaka. Oczywiście jest jeszcze Marchwiński, który często irytował kibiców, ale ostatnie tygodnie są znacznie lepsze w jego wykonaniu. Cała trójka przyczyniła się do awansu mistrzów Polski do europejskich pucharów, gdzie Lech zarobił już siedem milionów. Przy Bułgarskiej mogą już planować kolejne wzmocnienia i budowę zespołu, który będzie w stanie odzyskać w następnym sezonie tytuł mistrza kraju (w trwających rozgrywkach obrona tytułu raczej nie wchodzi już w grę. Poznaniacy skupiają się na Europie i zajęciu miejsca na podium na koniec kampanii 2022/2023) i łączyć to z dobrą grą na arenie międzynarodowej. 

– A kolejnych w Lechu nie zabraknie. Wystarczy spojrzeć choćby na reprezentację Polski U-17, notującą ostatnio świetne wyniki. Wśród powołanych jest pięciu graczy Lecha, w tym kolejny dobrze nam znany Mateusz Mędrala. Dlatego poznański klub może i powinien być wzorem dla pozostałych. Odpowiednie szkolenie młodych piłkarzy to jedyna droga, by nasz futbol gonił najlepszych – zaznacza Stępień-Kunik z Polish Soccer Skills. 

  

Ścieżka obrana lata temu przez Lecha nie należała do najłatwiejszych. Ale jak widać, opłacało się zainwestować czas i pieniądze w rozwój akademii, by dziś móc cieszyć się z sukcesów i to jeszcze opartym w części o graczy identyfikujących się z klubem, wychowanych w nim. To zawsze wartość dodana, na takich zawodników chcą przychodzić kibice.

Dziś „Kolejorz” ma już taką markę, że kiedy młody zawodnik dostanie ofertę z dwóch klubów, bardzo możliwe, że na tę z Poznania zerknie przychylniejszym okiem, bo widzi, że w Wielkopolsce wiedzą, jak szkolić, by otworzyć drogę do międzynarodowej kariery.  

W Poznaniu na dzisiejszy sukces zapracowali latami ciężkiej pracy. I dlatego nagroda smakuje jeszcze lepiej. Powoli zaczynają rozumieć to inne kluby, które przez lata wydawały pieniądze na wątpliwej jakości graczy zagranicznych, zamiast szkolić własnych. Wajchę już dawno przestawili w KGHM Zagłębiu Lubin i Pogoni Szczecin, gdzie szkolenie powoli zbliża się poziomem do tego w stolicy Wielkopolski, a wychowankowie już teraz stanowią istotną część kadry pierwszych zespołów i wyjeżdżają za granicę. Akademię z prawdziwego zdarzenia postawiła Legia Warszawa, Wisła Kraków, buduje Cracovia czy Śląsk Wrocław. Wszyscy zaczynają rozumieć, że szkolenie to najlepszy i paradoksalnie najtańszy sposób, by pozyskiwać jakościowych zawodników, a co za tym idzie podnosić swój poziom sportowy i w dalszej perspektywie zarabiać duże pieniądze.

FOT. Michał Świerad/materiały prasowe

Piotr Janas

Udostępnij

Translate »