Mistrzowie, którzy spadli z ligi
Legia Warszawa ma za sobą nieudany rewanż z Leicester City w Lidze Europy (porażka 1:3). Mistrzowie Polski na arenie europejskiej i tak spisują się lepiej niż dobrze, ale płacą za to bardzo wysoką cenę. Od kilku kolejek plasują się w strefie spadkowej PKO Ekstraklasy. Kibice w Warszawie w spadek nie wierzą, ale… czy jest on wykluczony?
Niełatwo jest znaleźć logiczną odpowiedź na pytanie, co obecnie dzieje się z Legią Warszawa. Zespół, który pod wodzą trenera Czesława Michniewicza latem sięgał po swoje 15. mistrzostwo Polski, w bardzo dobrym stylu walczył o fazę grupową Ligi Mistrzów, lądując ostatecznie w Lidze Europy.
Tam los nie był dla Wojskowych zbyt łaskawy, ponieważ trafili do grupy C z SSC Napoli, Leicester City i Spartakiem Moskwa. Ten zestaw rywali spokojnie mógłby rywalizować na poziomie Ligi Mistrzów, dlatego mało kto dawał warszawiakom szanse na ugranie więcej niż dwóch punktów. Tymczasem już po dwóch pierwszych seriach gier legioniści mieli na koncie komplet sześciu oczek po niespodziewanych zwycięstwach ze Spartakiem w Moskwie (1:0) i Leicester przy Łazienkowskiej (także 1:0), dzięki czemu otwierali tabelę.
Przypłacili to ekstremalnie słabą grą w PKO Ekstraklasie, co z czasem przełożyło się także na obniżenie lotów w Lidze Europy. Wprawdzie w tej drugiej wciąż mają szansę na awans, ale muszą pokonać w ostatniej serii Spartaka na swoim stadionie.
To w tej chwili jest najmniejsze zmartwienie przy Łazienkowskiej. Prawdziwy dramat to pozycja Legii w lidze. Po 15. kolejkach „Wojskowi” (którzy jednak rozegrali 13, a nie 15 spotkań) plasują się na przedostatnim miejscu w tabeli i mają tyle samo punktów, co zamykający ją Górnik Łęczna. Legia przegrała 10 z 13 spotkań.
W tych okolicznościach nie można już powiedzieć, że w dwóch zaległych meczach powinni spokojnie wygrać, co zresztą w najlepszym przypadku pozwoli im przesunąć się na… 15. miejsce. Nie pomogło zwolnienie Czesława Michniewicza, nie pomaga trener Marek Gołębiewski i wątpliwe, by Marek Papszun, o którego tak mocno władze Legii walczą z Rakowem Częstochowa (RKS nie chce go puścić, on sam w tej chwili także nie pali się do odejścia) był w stanie to dźwignąć. Pytanie, czy Legia może spaść z ligi, obecnie wydaje się bardziej zasadne, niż kiedykolwiek wcześniej.
Historia zna takie przypadki
Legia nie byłaby pierwszym klubem w Europie, który jako broniący tytułu mistrz ląduje w niższej klasie rozgrywkowej. Ba, nie byłaby nawet pierwsza w Polsce, bo szlaki w 1954 roku przetarła Polonia Bytom. Zresztą klub ze stolicy maczał w tym palce, bo wtedy zaczęło się powoływanie piłkarzy do wojska i ściąganie ich do CWKS-u, czyli do Legii. Tak Bytom na Warszawę zamieniło kilku ówczesnych mistrzów z Polonią, w tym najlepszy strzelec Henryk Kempny. W XXI wieku podobnie przykra historia spotkała Zagłębie Lubin, ale tam okoliczności były inne. Po wywalczeniu tytułu w sezonie 2007/2008 „Miedziowi” zajęli 5. miejsce (sezon 2008/2009), lecz zostali karnie zdegradowani za korupcję.
W późniejszych latach kilku innych mistrzów Polski miało swoje przejściowe problemy. W 2016 roku widmo spadku przez chwilę ciążyło nad głowami broniących tytułu piłkarzy Lecha Poznań.
– Prędzej Warta zacznie płynąć w drugą stronę, niż Lech spadnie z ligi, nawet jeśli sytuacja zaczęła robić się alarmująca – powiedział wówczas menedżer piłkarski Andrzej Grajewski. Miał rację, bo finalnie Lechici załapali się nawet do górnej ósemki przed podziałem na grupę mistrzowską i spadkową.
Spadki mistrzów do niższych lig nie są polską domeną, nawet te powodowane przez korupcje. Zagłębie Lubin podzieliło los takich marek jak AC Milan czy Juventus Turyn. „Rossoneri” w roku 1979 cieszyli się z okrągłego 10. mistrzostwa Włoch, by rok później wylądować w Serie B. Wprawdzie sportowo się bronili, bo zajęli 3. miejsce, ale drużyna znalazła się w samym centrum afery „Totonero”, w którą zamieszanych było 11 klubów ustawiających mecze. Dla gwiazd ówczesnego Milanu zesłanie do Serie B było policzkiem. Gianni Rivera postanowił zakończyć karierę, ale już taki Franco Baresi musiał wziąć na swoje barki ciężar przywrócenia legendarnego klubu do włoskiej elity. Udało się szybko, lecz na kolejne mistrzostwo Milan czekał aż do roku 1988.
Historia Juventusu jest znacznie świeższa i pamięta ją zdecydowana większość obecnych kibiców „Starej Damy”. Klub został ukarany za udział w aferze związanej z ustawianiem meczów i dopingiem. Nie dość, że stracił wówczas tytuły wywalczone w sezonach 2004/2005 oraz 2005/2006 i prawo do gry w Lidze Mistrzów, to wylądował w Serie B, rozpoczął sezon z -9 pkt na koncie i to już po złagodzeniu wyroku przez sąd arbitrażowy. Pierwotny wyrok zakładał start sezonu z… -30 pkt. Z klubu odeszli wówczas Fabio Cannavaro, Lilian Thuram, Gianluca Zambrotta, Patrick Vieira, Zlatan Ibrahimovic i Emerson. Jednak ci, którzy w Juve pozostali, jak m.in. Alessandro Del Piero, Mauro Camoranesi, David Trezeguet, Pavel Nedved czy Gianluigi Buffon zyskali dozgonną wdzięczność kibiców i status żywych legend klubu.
One season wonder
Trudno przyrównywać powyższe historie do Legii, której spadek grozi tylko i wyłącznie ze względu na fatalną formę czystosportową. Nie dokonano rozbiórki drużyny, tak jak np. miało to miejsce w 1969 roku z niemiecką Norymbergą. 1. Klub FC Nürnberg w sezonie 1967/68 wywalczył swój 9. tytuł mistrza Niemiec (ostatni do tej pory), a potem… sprzedał jedenastu piłkarzy, w tym najlepszego strzelca (Franz Brungs po zdobyciu 25 goli odszedł do Herty Berlin). Postawiono na młodzież, ale to skończyło się katastrofą, jaką był spadek do 2. Bundesligi.
Nawet w Anglii znajdziemy przykład mistrza, który spadł z najwyższej klasy rozgrywkowej po beznadziejnym następnym sezonie. To dzisiejsza potęga napędzana petrodolarami, o jakich wtedy niebieska część Manchesteru nie mogła nawet marzyć. Sęk w tym, że miało to miejsce blisko 90 lat temu. City w 1937 roku świętowało nie tylko tytuł mistrzowski, ale też spadek Manchesteru United. Radość była ogromna, ale chichot losu sprawił, że rok później „Czerwone Diabły” wróciły do angielskiej ekstraklasy, a „Obywatele” jako pierwszy i jedyny do tej pory mistrz Anglii zaliczyli spadek.
W ligach bardziej porównywalnych do polskiej ekstraklasy niż Premier League, Serie A czy niemiecka Bundesliga, też zdarzały się podobne wybryki. W Europie znajdziemy jednak tylko jeden przykład klubu, który historycznie zdominował krajowe rozgrywki w podobnym stopniu co Legia i musiał przełknąć gorycz degradacji. To macedoński Vardar Skopje, najbardziej utytułowany klub w Macedonii (dziś Macedonii Północnej), który w przeciągu ostatniego roku popadł w poważne tarapaty finansowe i musiał posprzedawać najlepszych zawodników. W efekcie w maju 2021 roku spadł z tamtejszej ekstraklasy.
Na upartego da się znaleźć jeszcze przykłady takie jak duńskie Herfolge Boldklub (mistrzostwo w sezonie 2000/2001 i spadek rok później), austriacki Tirol Innsbruck (mistrz z roku 2002, który rok później już nie istniał), czy fiński Tampereen Pallo-Veikot (mistrzostwo w roku 1995 i spadek w 1996), ale to nie ten rozmiar kapelusza co Legia.
Warto wspomnieć jeszcze o zespole ES Sétif z Algierii, który w 1987 roku cieszył się z mistrzostwa, by rok później grać w tamtejszej drugiej lidze. Nie przeszkodziło to jednak mistrzowi Algierii w wygraniu… Afrykańskiej Ligi Mistrzów.
Czy to grono – jak zacne by nie było – poszerzy w 2022 roku Legia Warszawa? Eksperci, byli piłkarze i pracownicy, nawet najbardziej wobec Legii krytyczni jak Wojciech Kowalczyk czy Wojciech Hadaj nie wierzą w taki scenariusz, nie mówiąc już o właścicielu i prezesie Mioduskim. Wszystko zweryfikuje czas, a kluczowe dla odwrócenia losów tego sezonu może okazać się zimowe okno transferowe. W tym momencie Legia dorobiła się statusu drużyny, z którą… wstyd nie wygrać.