Młode Angielki nie potrafią wymienić choć jednej reprezentantki

Momentowi, w którym – w sierpniu ubiegłego roku – Leah Williamson podniosła puchar Euro przed pękającym w szwach Wembley, z miejsca nadano pompatyczną symbolikę. To właśnie ten triumf, zdaniem prezesa FA Marka Bullinghama miał wywrócić do góry nogami cały krajobraz kobiecego futbolu i to „w trybie turbo”. Tymczasem, rok później, na 100 dni przed mundialem, okazuje się, że 63% angielskich nastolatek nie jest w stanie wymienić nawet jednego nazwiska z kadry „Lionesses”… 

 Z wierzchu patrząc – jest dobrze, nawet bardzo. Ubiegły rok wyśrubował rekord oglądalności kobiecych zmagań, a bilety na ubiegłotygodniową Finalissimę na Wembley wyprzedały się w mgnieniu oka. Robi się nieco gorzej, gdy spojrzy się na te liczby, które mają kluczowe znacznie w procesie strategicznym FA. 

Przed sławetnym Euro, baronowa Sue Campbell, odpowiedzialna za kobiecy futbol w strukturach FA, nakreśliła listę celów, które – niezależnie od wyniku turnieju – miały być rzetelnie realizowane. Cel nadrzędny to, rzecz jasna, doprowadzenie kobiecej piłki do miejsca, w którym znajduje się jego męski odpowiednik. Dokonując pewnej rewizji tychże, gołym okiem widać, że „Lionesses” na samym boisku wyrządziły federacji, nomen omen, lwią przysługę. Ogólna popularność, o czym wspominałem, jest bowiem w szczytowym punkcie.

Są jednak jeszcze, stety-niestety, takie cele, których egzekucja leży głównie po stronie federacji – to dotyczące szkolenia i propagowania dyscypliny wśród najmłodszych. I w tym miejscu pragnę zaznaczyć, że FA nie ma sobie wiele do zarzucenia. Obecnie znajdujemy się już w końcowej fazie czteroletniej strategii „Inspiring Positive Change”, u której fundamentu leży otworzenie drzwi do futbolu każdemu dziecku, niezależnie od płci. 

Pies jest jednak zupełnie gdzie indziej pogrzebany. O ile bowiem idea jest, bez dwóch zdań, szlachetna, o tyle dość nietrudno stanąć przed wątpliwością dotyczącą tego, czy oby na pewno jest trafiona. Przytoczona w pierwszym akapicie nośna liczba pochodzi z raportu Football Beyond Borders, opublikowanego z okazji mundialowej „studniówki”. Zespół badawczy dowodzi m.in. że:

  • Co 4 nastolatka nigdy nie oglądała meczu, w którym grały kobiety (dla porównania, meczu mężczyzn nie oglądała co dziesiąta)
  • 2 na 3 nie obserwują żadnej piłkarki w mediach społecznościowych
  • Co wspomniane wcześniej, dla 2 spośród 3 nastolatek reprezentacja narodowa jest kompletnie anonimowa 

Celem powstania tego raportu bynajmniej jednak nie było cyniczne wytknięcie płonności działań federacji. Wręcz przeciwnie – Football Beyond Borders jest organizacją blisko współpracującą z FA w zakresie wyrównywania szans i demokratyzacji dostępu do piłki nożnej. Wieńcząc wspomniane badanie nie postawiono więc tez pod tytułem „do dupy z całym tym projektem”, lecz „trzeba działać jeszcze mocniej”. A jeszcze precyzyjniej – „trzeba działać równie mocno, ale inaczej”.

FBB kładzie nacisk na jednym bardzo kluczowym wymiarze – ten zwie się nawyk. Wszystkie działania, każdy najmniejszy krok podpisany nośnym słowem z puli „popularyzacja” czy “propagowanie” powinien mieć długoterminowy cel zainstalowania kobiecej piłki w sieci nawyków. 

Raport „Women’s Football Fandom in 2023” wskazuje, że niemal połowa (!) osób oglądających kobiecą piłkę to „kibice casualowi”, czyli od czasu do czasu włączający mecz. Zmagania piłkarek są dalece mniej osadzone w przyzwyczajeniach, niż ma to w przypadku piłki męskiej – chodzi tu o wyczekiwanie spotkań, wyjścia na mecz, czy nawet spotkanie z dziewczynami na boisku. Women’s Sport Trust wskazuje obecność na trybunach i przeżywanie silnych emocji będąc na stadionie jako dwie kluczowe metryki wpływające na zmiany w nawykach kibicujących. Nie ma wyjścia – trzeba chodzić na mecze.

W raporcie pojawia się także pojęcie „zakodowania (kulturowo) piłki nożnej na nowo”. Podczas badań okazało się bowiem, że nawet wśród dziewcząt kobieca piłka rysowała się jako coś „nie cool” w świecie, w którym przeważnie mężczyźni wyznaczają trendy. Respondentki nie były w stanie wyjaśnić dlaczego preferowały piłkę męską, a piłkarki postrzegały jako „chłopczyce” (ang. tomboys). 

„Musimy rozszerzyć definicję dziewczęcości i tego, co jest akceptowalne dla nastoletniej dziewczyny. Ale trzeba też to wyeksponować. Trzeba opowiadać historie z naprawdę znaczącym rozgłosem, tak aby ujmowały masową publiczność” – czytamy w raporcie. Co więcej, autorki zauważają, że męskiego prymu może wcale nie trzeba kontrować skrajnością, lecz wykorzystać jego moc i siłę przebicia. Także mężczyźni – trenerzy, piłkarze, dziennikarze – mogliby przyłożyć rękę do rozwoju tego projektu. 

Football Beyond Borders chce ponieść misję wsparcia FA w tym, by dziedzictwo Euro nie zostało tak łatwo roztrwonione. W tym celu powstała zbiórka charytatywna, którą można znaleźć na stronie fundacji. 

Choć trudno za tę inicjatywę nie trzymać kciuków, warto na krótką chwilę wrócić do rodzących się wątpliwości i zadać sobie pytanie – co jeżeli kobiety po prostu nie chcą grać w piłkę?

Fot. Twitter

Rafał Hydzik

Udostępnij

Translate »