MŚ 2022: Zaczniemy od meczu o wszystko

Kurz po losowaniu grup mistrzostw świata w Katarze jeszcze nie opadł. W Polsce kurczowo poszukiwani są eksperci od piłki meksykańskiej i futbolu w Arabii Saudyjskiej, ale jedno można powiedzieć z pewnością – to nie będzie klasyczny dla Biało-Czerwonych schemat, czyli mecz otwarcia, mecz o wszystko i mecz o honor. Zaczynamy od meczu o wszystko.

Argentyna z pierwszego koszyka, Meksyk z drugiego i Arabia Saudyjska z czwartego – oto rywale reprezentacji Polski na mundialu w Katarze, który startuje 21 listopada i potrwa do 18 grudnia. O poszczególnych rywalach będziemy jeszcze pisać na „The Sport”, dziś chcemy pokusić się o ogólną ocenę losowania.

W ostatnich latach teoretycznie na losowania narzekać nie mogliśmy. Dotyczyło to zarówno grup na dużych imprezach, jak i – a może przede wszystkim – w eliminacjach. Poprzedni mundial zakończył się dla nas tak, jak się zakończył. Widać pewne analogie: ponownie w naszej grupie nie ma żadnej innej drużyny ze Starego Kontynentu, ale mimo wszystko zestaw: Argentyna, Meksyk, Arabia Saudyjska wygląda mniej okazale, aniżeli Senegal, Kolumbia, Japonia.

Może i w Rosji nie mieliśmy takiej potęgi jak Argentyna, ale za to były dwie drużyny z drugiego szeregu, do którego sami aspirujemy. Tak właśnie należy sklasyfikować Senegal z bramkarzem Eduardem Mendym (wówczas francuskie Stade Reims, dziś Chelsea), stoperem SSC Napoli Kalidou Koulibaly’m, pomocnikiem Idrissą Gueye (Everton, dziś PSG) czy Sadio Mane (Liverpool), M’Baye Niangiem (AC Milan) i mającego przeszłość w Manchesterze United Mamie Dioufem w ataku.

O sile Kolumbii stanowili wówczas James Rodriguez (Real Madryt), Yerry Mina (FC Barcelona), Juan Cuadrado (Juventus) czy Radamel Falcao (AS Monaco). Wprawdzie dzisiejsza Argentyna to zespół mimo wszystko mocniejszy od tamtejszej Kolumbii, z którą przegraliśmy 0:3, ale za to Meksyk jest słabszy od Senegalu, a Arabia Saudyjska od Japonii, więc teoretycznie jest to dla nas lepsze losowanie.

Zmiana nawyku

Teraz nie można powiedzieć, że zagramy mecz otwarcia, o wszystko i o honor, bo losowanie ułożyło się tak, że zaczynamy od rywala, z którym będziemy walczyć o awans do fazy pucharowej. Napędzonej reprezentacji Argentyny, która dopiero co wygrała Copa America, trzeba niejako z góry oddać palmę pierwszeństwa. To nie oznacza, że Biało-Czerwoni – czy tym bardziej Meksykanie – położą się przed Albicelestes, ale Messi i spółka remis z którymkolwiek z grupowych rywali będą traktowali w kategorii porażki.

To samo dotyczy Polski i Meksyku w kontekście meczów z Arabią Saudyjską, która na mundiale jeździ w miarę regularnie, ale praktycznie zawsze jest tam dostarczycielem punktów. Jest coś, co łączy Meksykanów i Saudyjczyków – jedni i drudzy są zakładnikami własnych lig. W obu krajach płaci się ogromne pieniądze, porównywalne tylko z ligami TOP 5 w Europie, ale w przypadku tych drugich kompletnie nie ma to przełożenia na poziom. Meksykańskie kluby dominują na kontynencie – ostatni raz Ligę Mistrzów w strefie CONCACAF klub spoza Meksyku wygrał w 2005 roku – ale o sile reprezentacji stanowią piłkarze grający w Europie. Nie są to gwiazdy tego kalibru co wspomniani wyżej Kolumbijczycy, ale na pewno nie można lekceważyć podstawowego napastnika Wolverhampton Raula Jimeneza, Jesusa Corony z Sevilli czy Hirvinga Lozano z SSC Napoli. Brakuje tam gwiazdy formatu Roberta Lewandowskiego, ale jeśli chodzi o głębię składu, to jest ona w miarę wyrównana.

Klątwa 1/8 finału

Piłka nożna w Meksyku to religia, mimo że nawet Polska ma znacznie lepsze osiągnięcia na arenie międzynarodowej. Biało-Czerwoni to dwukrotni brązowi medaliści mistrzostw świata, a Meksykanie NIGDY nie zaszli na mundialach dalej niż do 1/8 finału. Ta faza to prawdziwa klątwa dla „El Tri”, dlatego ich celem na każdych kolejnych mistrzostwach jest przebicie tej bariery i zameldowanie się w ćwierćfinale. Samo wyjście z grupy nikogo nie zadowala, bo to tylko środek do dania sobie szansy w osiągnięciu prawdziwego celu.

Ćwierćfinał także w Polsce były niebywałym sukcesem, bo w XXI wieku graliśmy na trzech mundialach (Korea i Japonia 2002, Niemcy 2006, Rosja 2018) i nigdy nie udało nam się wyjść z grupy. Teraz, chcąc to osiągnąć, musimy z Meksykiem wygrać, potem ograć – najlepiej wysoko – Arabię Saudyjską, a z Argentyną zagrać na luzie i bez presji na wynik. Oczywiście remis z Meksykiem i wygrana z Saudyjczykami także może dać przepustkę do 1/8 finału, ale wówczas nie wszystko będzie już zależne od nas.

Fot. Pixabay

Piotr Janas

Udostępnij

Translate »