Mundial dla reszty świata? To ma sens!
W ostatnich tygodniach głośno jest o pomyśle prezydenta FIFA Gianniego Infantino, który chciałby organizować mundial co dwa lata i to z innymi drużynami. Ta idea została storpedowana przez opinię publiczną, a teraz włączyły się do tego kontynentalne federacje. CONMEBOL (Ameryka Płd.) oświadczyła wprost, że w czymś takim jej reprezentacje udziału brać nie będą.
O tym, że wielka piłka równa się wielka kasa, wiadomo nie od dziś. Wszystkie nowe formaty, takie jak Liga Narodów zamiast meczów towarzyskich czy ciągłe poszerzanie mistrzostw świata i Europy, ukierunkowane są na większe zyski. W konsekwencji doszło do tego, że np. na Starym Kontynencie trudniej jest na Euro nie pojechać niż pojechać, bo w turnieju finałowym gra niemalże połowa reprezentacji biorących udział w eliminacjach. Efekt jest taki, że spada jakość meczów rozgrywanych w tym turnieju, zwłaszcza w fazie grupowej.
To nie martwi FIFA, która mocno prze w stronę zwiększenia częstotliwości rozgrywania najważniejszego piłkarskiego turnieju świata. Prezydent Infantino mówi wprost – Uważam, że to nie FIFA jest zagrożeniem dla futbolu. Zagrożeniem są inne zajęcia, którym poświęcają się młodzi ludzie. Musimy zastanowić się, jak odzyskać ich zainteresowanie piłką nożną. Pracujemy nad tym wszyscy razem od kilku lat – przekonuje.
Bunt największych
Pomysł rozgrywania mistrzostw świata co dwa lata kompletnie nie przypadł do gustu europejskiej (UEFA) i południowoamerykańskiej federacji (CONMEBOL). Obie stanowczo potępiają tę ideę, wskazując na wynikające z niej zagrożenia. Piłkarski kalendarz jest niezwykle napięty, meczów jest zbyt dużo, a piłkarze są przemęczeni.
– To mieć straszne skutki dla futbolu w ogóle. Nie tylko dlatego, że będziemy musieli ponieść poważne konsekwencje, ale także dlatego, że interesariusze, czyli kluby i ligi, nie mają prawa głosu i ten pomysł jest szkodliwy dla ich istnienia – podkreśla prezydent UEFA Aleksander Ceferin w rozmowie z agencją Reuters i dodaje
– To nie przejdzie. Europejskie federacje mogą po prostu nie wziąć w tym udziału. Z tego, co wiem, Ameryka Południowa też jest przeciwko także powodzenia – podsumował Słoweniec. Nie mylił się. CONMEBOL wydał bardzo ostre oświadczenie w tej sprawie, w którym czytamy:
„Projekt FIFA odwraca się od niemal stuletniej tradycji piłki nożnej. Popieramy obecnie obowiązujące mistrzostwa z ich terminami i systemem. Wszystkie dziesięć krajów tworzących CONMEBOL nie ma zamiaru uczestniczyć w mundialu organizowanym co dwa lata. Nie ma żadnego uzasadnienia, powodów czy korzyści dla zmian proponowanych przez FIFA.”
Puchar pocieszenia?
Tak twardy opór ze strony dwóch najmocniejszych organizacji zrzeszonych w FIFA (nigdy mistrzem świata nie została reprezentacja spoza Europy lub Ameryki Południowej) wcale nie zniechęcił światowej centrali do porzucenia pomysłu organizowania mundialu co dwa lata. Powstała jednak inna koncepcja, zaproponowana przez sekretarza generalnego portugalskiego związku – Tiago Craveiro.
Jego pomysł opiera się na tym, że co dwa lata rozgrywany byłby tzw. mundial pocieszenia, dla innych drużyn niż te, które grałyby w tradycyjnych mistrzostwach globu. Infantino ta koncepcja bardzo się spodobała, a dziennikarz „The Athletic” Michael Cox zadał sobie duży trud i rozpisał tę imprezę na części pierwsze.
Cox przyjął koncepcję mundialu dla reszty świata, który wyłącza Europę i Amerykę Południową. Te w połowie okresu między tradycyjnymi mistrzostwami świata dalej rozgrywałyby swoje mistrzostwa (Euro i Copa America), a pozostali mogliby rywalizować o prestiżowy dla nich puchar.
Wedle założenia przedstawionego przez Coxa w turnieju brałoby udział 16 drużyn wyłonionych w kwalifikacjach: siedem z Afryki, cztery z Azji, cztery z Ameryki Północnej i Środkowej i jeden z Oceanii. Opierając się na aktualnym rankingu FIFA, mistrzostwa reszty świata wyglądałyby następująco:
Afryka: Senegal, Tunezja, Algieria, Maroko, Nigeria, Egipt, Ghana
Azja: Iran, Japonia, Australia, Korea Południowa
CONCACAF: Meksyk, USA, Kostaryka, Kanada
Oceania: Nowa Zelandia
Impreza warta majątek
Cox poszedł dalej i przeprowadził symulację hipotetycznej imprezy. Wyszło mu, że złoto i puchar zgarnia Japonia, która w finale pokonuje Meksyk, a w meczu o trzecie miejsce USA wygrywa z Australią.
Symulacja polegała na analizie ostatnich starć bezpośrednich uczestniczących w imprezie drużyn, ale w jej trakcie okazało się, że wiele z nich jeszcze nigdy ze sobą nie grało. To utwierdziło go w przekonaniu, że mundial dla reszty świata ma sens.
A co do tego pomysłu przekonuje FIFA? Tu zaskoczenia nie ma – pieniądze. Poza Ameryką Południową i Europą piłka też jest najpopularniejszym sportem. Od 125-milionowego Meksyku, przez Afrykę, po Bliski i Daleki Wschód. Tam też są fanatyczni kibice piłkarscy, którzy nieczęsto widzą swoich ulubieńców na mistrzostwach świata, a nawet jeśli, to z reguły odgrywają tam drugoplanowe lub nawet trzecioplanowe role.
Mundial reszty świata to więcej meczów, więcej transmisji, więcej reklam i więcej pieniędzy pochodzących z praw telewizyjnych. Dla uczestników jest to z kolei okazja do zdobycia ważnego międzynarodowego trofeum. FIFA jest mocno zdeterminowana w dążeniu do wprowadzenia tego formatu i ma po swojej stronie autorytety, takie jak Arsene Wenger czy Pep Guardiola. Wszystko wskazuje na to, że prędzej czy później będziemy mieli mistrzostwa świata dwóch prędkości.