„My” wygraliśmy, ale „oni” przegrali – kibice okiem psychologii społecznej

Ile razy dowiedzieliście się, że ktoś z waszych znajomych kibicuje Liverpoolowi dopiero dzięki zdjęciu w koszulce, które wrzucił po wygranym finale? Albo ile razy wasz znajomy, na co dzień zażarty kibic Barcelony, znikał z pola widzenia na cały dzień po porażce? Okazuje się, że psychologia społeczna już dawno takie kibicowskie zachowania nazwała i co więcej – przez ich pryzmat zaczęła wyjaśniać to, jak ludzie reagują na choćby wybory czy marki.

BIRGing, czyli w moim, dość pokracznym tłumaczeniu, PSOBowanie to „Pławienie się w Odbitym Blasku” (Basking in Reflected Glory). Oznacza to mniej więcej tyle, co dość ostentacyjne manifestowanie swojej przynależności, w tym przypadku klubowej. Dzień po okazałym zwycięstwie swojej drużyny, jej kibic najpewniej przyjdzie do pracy co najmniej z kubkiem, na którym jest jej herb, by potem przy każdej okazji napomnieć jak to „my” wczoraj „wygraliśmy”.

Po drugiej stronie spektrum jest CORFing, który jeszcze pokraczniej przetłumaczyłem na OSOPowanie, a więc „Odcinanie się od Odbitej Porażki”. W tym przypadku przegrali już „oni”, a kubek zostaje głęboko schowany.

Te dość proste, wydawałoby się, mechanizmy, opisał już w latach 70. słynny psycholog-celebryta, Robert Cialdini. Wówczas, wraz z zespołem badawczym, obserwował studentów kilku amerykańskich college’ów – w szczególności pod kątem reakcji na wyniki szkolnej drużyny.

Żeby jednak nie budować narracji tego tekstu na niemal półwiecznych badaniach, przytoczę wnioski grupy Jonathana Jensena z uniwersytetu w Północnej Karolinie, która zdecydowała się powtórzyć eksperymenty Cialdiniego w dzisiejszych realiach.

Raz się PSOBuje, raz OSOPuje

Jensen dowiódł, a w zasadzie potwierdził, że zwycięstwo sportowe miało bezpośrednie przełożenie na chęć manifestowania przynależności. Po wygranym meczu, dwukrotnie wzrastała szansa na to, że student założy na siebie barwy zespołu, a aż trzykrotnie wzrastała możliwość, że wybierze dwa lub więcej „nośniki” (koszulka, bluza, czapka, itp.). Analogicznie wyglądały liczby w drugą stronę, czyli po porażce.

46 lat temu, na bazie odkryć Cialdiniego, wierzono, że mechanizm ten polega na podjęciu przez jednostkę próby wkupienia się w jakąś grupę, tudzież uzyskania akceptacji, poprzez swoiste zapośredniczenie czyjegoś sukcesu. Cialdini przekonywał nawet, że cudze powodzenie może działać równie mocno, co własne.

Dziś patrzy się na ten mechanizm już znacznie szerzej, a na tapecie pojawia się słowo klucz – samoocena. PSOBowanie jest bowiem mechanizmem podnoszenia swojej własnej wartości, poprzez – nawet zupełnie nieformalną – przynależność do jakiejś grupy. I to niekonicznie odnoszącej same sukcesy – wystarczy, że jest popularna albo modna.

The Washington Post, w swoim opisie tego zjawiska, przytacza dwa inne, szalenie ciekawe badania. Pierwsze również polegało na powtórzeniu eksperymentu Cialdiniego, tylko w tym przypadku z wykorzystaniem nowoczesnych technologii.

Zbadano ponad 7 tysięcy tweetów angielskich kibiców, zamieszczonych podczas MŚ w 2018 roku – po meczach z Kolumbią (wygrany) i Chorwacją (przegrany). Niezaskakująco, po pierwszym spotkaniu potwierdzono PSOBowanie, gdyż Anglicy śmiało rzucali zaimkami w pierwszej osobie („my”), a po meczu z Chorwacją – odwrotnie.

Drugie z badań miało miejsce w 1994 roku, a polegało na pobraniu próbek śliny od włoskich i brazylijskich kibiców przed i po starciu ich drużyn na mundialu. Nie tylko u triumfujących Brazylijczyków zaobserwowano wzrost poziomu testosteronu (odwrotnie do Włochów, u których odnotowano spadek), ale ten wzrost był na tyle mocny, że odwrócił tendencję standardowych obniżeń poziomu tego hormonu w ciągu dnia.

Wyborcze trybuny

PSOBowanie i OSOPowanie mają bardzo wyraźne przełożenie na zupełnie odrębne od sportu przestrzenie życia społecznego. Przykładowo, w 2002 roku grupa belgijskich badaczy przeprowadziła obserwację losów materiałów wyborczych, wiszących na prywatnych płotach. Te, na których widniał późniejszy triumfator, zostawały na miejscu jeszcze długie tygodnie. Twarz jego przeciwnika znikała z płotów w dzień wyborów.

Dziś, przy powszechności mediów społecznościowych, nadzwyczaj łatwo zaobserwować podobne mechanizmy – wystarczy w powyższym przykładzie podmienić fizyczne materiały na zdjęcia w tle, nakładki czy wpisy.

Na wszystkie rywalizacje odpowiadamy bowiem w sposób bardzo bliski do tego, jaki cechuje nas jako kibiców. Zwyczajnie chcemy być częścią tej lepszej grupy, a nie wychylać się, jeśli należymy do tej gorszej.

TWP cytuje przestrogę Andrewa Billingsa z University of Alabama – „warto kontrolować na jakie przestrzenie swojego życia kładzie się największy nacisk, by nie skończyć w sytuacji, w której nasze samopoczucie jest zależne od grupy sportowców, na którą nie mamy najmniejszego wpływu”.

Fot. Twitter

Rafał Hydzik

Udostępnij

Translate »