Na czym polega seria ELMS?

W niedawnym wywiadzie dla TheSport.pl Robert Kubica powiedział, że „świat motorsportu nie kończy się na F1”. Istotnie, sportów motorowych jest całe mnóstwo, a jedną z najciekawszych i najoryginalniejszych dyscyplin są wyścigi długodystansowe. Na czym polega seria European Le Mans Series? Tłumaczy Mateusz Kaprzyk – polski kierowca ścigający się w ELMS.

ELMS vs WEC

Rywalizację w wyścigach długodystansowych możemy podziwiać m.in. podczas  mistrzostw świata w tej dyscyplinie – WEC oraz podczas mistrzostw Europy – w serii ELMS. Z tą drugą często bywa mylony słynny wyścig 24h Le Mans, który jednak zalicza się do mistrzostw świata. Różnica między tymi seriami polega przede wszystkim na klasach pojazdów, biorących w nich udział. W mistrzostwach świata jeżdzą LMP2, GTE i Hypercary, czyli najwyższe i najszybsze kategorie. W ELMS z kolei jeździmy na LMP2 i LMP3. Mamy też GTE.

Co kryje się pod tymi skrótami? GTE wyglądają jak fabryczne samochody „przerobione” na wyścigówki. LMP3 to z kolei prototyp stworzony typowo pod wyścigi długodystansowe, a LMP2 to następna, mocniejsza kategoria – szybsza, ale tak samo przystosowana do wyścigów długodystansowych. Podobnie jest z Hypercarami – to najwyższa kategoria, w której jeżdżą zespoły fabryczne.

Charakter serii ELMS

Jeżeli chodzi o specyfikę serii ELMS, to przede wszystkim jeździmy w trzyosobowych zespołach i jesteśmy dzieleni na zadania – np. czasówkę może jechać tylko jeden kierowca. Jeżeli dany kierowca jest szybszy to przekazuje informacje pozostałym – mówi im jak mają jechać i na co powinni zwrócić uwagę. Staramy się również w trójkę jak najlepiej ustawić samochód – analizujemy to wspólnie z inżynierem. Ważne również, aby zespół był równy – tak, aby kierowcy się nie ograniczali. Tu właśnie tkwi różnica między ELMS a innymi seriami, gdzie jest się zdanym wyłącznie na siebie, oczywiście nie biorąc pod uwagę inżynierów czy mechaników. 

Jeżeli chodzi o dopasowanie samochodu, zespół stara się dobierać kierowców w taki sposób, aby ci byli w miarę podobni budową ciała. Mimo to każdy kierowca ma swoją wkładkę do fotela, dopasowaną specjalnie do indywidualnych potrzeb. W momencie kiedy się zmieniamy kierowca, który wychodzi, zabiera swoją wkładkę, a ten, który zajmuje jego miejsce, wkłada swoją.

Cała seria składa się wyłącznie z długodystansowych wyścigów trwających po cztery godziny. Taka specyfika sprawia, że można bardziej porozkładać w czasie dane aspekty – np. nie ma parcia na to, żeby od początku wyścigu przebijać się na przód stawki – w przeciwieństwie np. do sprintów, gdzie czasu jest bardzo mało.

Podczas wyścigów ELMS mogą się wydarzyć różne rzeczy, dlatego skupiamy się mocno na tym, żeby nie dostawać kar i nie popełniać błędów, aby nie stracić czasu. Z dobrą taktyką można na tym sporo ugrać. Trzeba także pamiętać o różnych niuansach, np. o czasie minimalnym dla kierowcy z brązową licencją FIA.

Ogólnie rzecz biorąc, wyścigi są mocno rozbite w czasie, więc wszystko należy rozkładać – np. trzeba jechać wolniej, żeby nie zużyć za bardzo opon, bo mamy limit. Czasem trzeba też ograniczyć zużycie paliwa, trochę odpuścić, nie jechać na 100 procent. Wszystko wiąże się ze strategią, jaką przyjmujemy.

Jeżeli chodzi o samą rywalizację, ta w ELMS jest bardzo zacięta. Nie mamy takich ułatwień jak DRS, dlatego trzeba przygotować sobie idealne miejsce na wyprzedzanie. Walka podczas wyścigów długodystansowych jest nieco bardziej kontaktowa niż w przypadku np. F1. Również losowość jest duża – w końcu nasze wyścigi trwają cztery godziny. Podczas ich trwania pogoda może się wielokrotnie zmieniać, tak samo jak inne czynniki, np. nagumowanie toru, który zmienia się tak naprawdę cały czas, co w pewnym stopniu wpływa na zachowanie się samochodu, jego prowadzenie itd.

Inne kierunki? 

Naturalnym kierunkiem rozwoju w serii ELMS jest start na mistrzostwach świata wyścigów długodystansowych, czyli WEC. Dużo cięższe jest przejście z tej dyscypliny w kierunku bolidów. Osobiście przymierzam się do jazdy w klasie LMP2.

W ostatnich latach wyścigi długodystansowe mocno się rozwinęły, a na ich popularność w naszym kraju duży wpływ wywarł Robert Kubica, który obecnie ściga się w WEC, a w tym roku zajął nawet drugie miejsce w klasie LMP2 w 24h Le Mans. Co ciekawe już wielokrotnie kierowcy F1 po zakończeniu kariery (albo w jej trakcie) ścigali się na długich dystansach – tą drogą poszli np. Alonso, Pedro Rodriguez czy Kobayashi. Dla większości kierowców jest marzeniem, żeby choć raz pojechać legendarny 24h Le Mans.

autor mateusz kaprzyk

Udostępnij

Translate »