Na igrzyska bez wzroku, ale… z długiem na 50 tys. złotych
Poruszająca historia na łamach „Onetu” dotarła tam, gdzie miała. Historia Patrycji Kuter i Katarzyny Kornasiewicz udało się uzbierać wymaganą kwotę do pokrycia kosztów startu niewidomej kolarki oraz jej pilotki na igrzyskach paralimpijskich w Paryżu. Jeszcze lepsze informacje spłynęły z Polskiego Związku Sportu Niepełnosprawnych Start.
50 tys. zł długu na rower. Zbiórka nie cieszyła się popularnością
Niewidoma Patrycja Kuter i jej pilotka Katarzyna Kornasiewicz reprezentują Polskę w kolarstwie na igrzyskach paralimpijskich w Paryżu. Na zakup sprzętu i niezbędnych elementów wyposażenia należało przeznaczyć ponad 78 tys. złotych. Trwająca rok zbiórka zapewniła jedynie 21 tys. złotych.
– To nam bardzo pomogło. Udało nam się zakupić większość osprzętu. Firma Strato, producent ramy, zgodził się na odroczenie płatności. Mamy więc o tyle spokojniejszą głowę, że rower może się już składać i będziemy miały na czym wystartować w Paryżu. Ale wciąż zostanie nam około 50 tys. zł do spłacenia po igrzyskach – zdradzały w czwartek na łamach Onetu. Rozmawiał z nimi Filip Zieliński.
Polski Związek Sportu Niepełnosprawnych Start ma niewielki budżet, a mimo to zapewnił zawodniczkom udział w zgrupowaniach i wyścigach. Na tym jednak nie koniec, a sprzętu nasze kolarki nie mogły otrzymać z Polskiego Komitetu Paralimpijskiego. Ten bowiem nie zajmuje się finansowaniem akurat tej kategorii wydatków.
– Do końca ubiegłego roku byłyśmy zawodniczkami Związku Kultury Fizycznej Olimp, który zrzesza większość kolarzy tandemowych, ale tam odmawiano nam wsparcia. Trudno nam powiedzieć dlaczego. Decyzje, nie tylko zresztą finansowe, podejmowane były w sposób nietransparentny – uderzały w poprzedni związek kolarki.
Niewidoma kolarka może mówić o cudzie
– Pamiętam jeszcze jak w dzieciństwie mogłam samodzielnie jeździć rowerem po wiejskich ścieżkach, ale postęp choroby na zawsze pozbawił mnie tej radości. Z tego powodu kolarstwo uprawiam na tandemie. Moją przewodniczką – moimi oczami na wyścigach jest Kasia Kornasiewicz. Łączy nas nie tylko kolarska pasja, ale również przyjaźń, zaufanie, zaangażowanie, wzajemna motywacja. Razem tworzymy duet, w którym 2 + 2 = 5 – pisała w zeszłym roku na swojej zbiórce prowadzonej przez portal Fundacja Moc Pomocy.
Niestety, warunki dla uprawiania kolarstwa tandemowego w Polsce są bardzo trudne. Na barkach zawodniczek spoczywa nie tylko trening, ale i wiele spraw organizacyjnych i logistycznych, którymi normalnie powinien zajmować się sztab ludzi. Opieka trenerska, sprzęt, zagraniczne wyjazdy na zgrupowania i wyścigi – to są niebagatelne kwoty, zwłaszcza że w tandemie trzeba je pomnożyć razy dwa.
Pomógł wywiad w mediach. Jest reakcja ludzi i związku
Wzruszająca historia kolarek opublikowana w Onecie zadziałała na czytelników. Wcześniej przez rok udało się zebrać 1/4 wymaganej kwoty, a w zaledwie jeden dzień po wywiadzie zbiórka osiągnęła cel i została zakończona.
Jednocześnie reakcja pojawiła się ze strony PZSN Startu i MSiT. Oba podmioty zadeklarowały całkowite pokrycie kosztów zakupu roweru. Efekt zbiórki pozostanie na koncie pań. Zakupią one niezbędne rzeczy przed startem i wynajmą specjalistów do pomocy.
– Jesteśmy wzruszone i oszołomione tym, co się działo przez ostatnie dwa dni! I przeogromnie wdzięczne za ten ocean dobra, jaki nas zalał. Nasza zbiórka istniała od półtora roku, ale dopiero po publikacji Onet się rozkręciła. Patrzyłyśmy z niedowierzaniem jak rośnie kwota na liczniku – napisały Kuter i Kornasiewicz na Facebooku.
Do tej pory większość bieżących potrzeb sportsmenki finansowały z własnych oszczędności i stypendium sportowego, które jednak uzależnione jest co roku od wyniku na Mistrzostwach Świata.
Wpłaty od ludzi wykorzystają więc na:
- indywidualne kolarskie plany treningowe,
- treningi przygotowania motorycznego z trenerem personalnym,
- fizjoterapeutę,
- dietetyka,
- psychologa sportowego,
- suplementy i odżywki,
- badania krwi i bike fitting,
- serwis roweru i wymianę zużywających się na bieżąco części,
- mechanika na wyścigach,
- możliwość lotu samolotem na najważniejsze wyścigi,
- trening w hipoksji (innym ciśnieniu powietrza).
– Nie zmarnujemy żadnej złotówki. Czujemy brzemię odpowiedzialności za to zaufanie, którym zostałyśmy obdarzone i postaramy się go nie zawieść – dodały.