Naiwniacy ustawiają się w kolejce po Balotellego

W cyklu #JaJeszczeŻyję odkurzamy postać Mario Balotellego, już dawno niecudownego, a zepsutego dziecka włoskiej piłki. Były reprezentant Włoch za chwilę znów może o sobie przypomnieć w jednej z lig zachodniej Europy. Tak, tu wciąż są kluby, które się na niego nabierają.

Mario Balotelli w dużej piłce zadebiutował, mając ledwie skończone 17 lat. Jego talent w drużynach młodzieżowych Interu Mediolan dostrzegł Roberto Mancini. Jednak to nie Włoch, a José Mourinho uważany jest za piłkarskiego ojca krnąbrnego Włocha. „The Special One” obejmując Inter Mediolan przed rozpoczęciem sezonu 2008/2009 zrobił z niego prawdziwie ważnego piłkarza Nerazzurrich, o którym usłyszał świat.

Balotelli od początku zradzał zarówno wielki potencjał, jak i sprawiał problemy natury wychowawczej. Mourinho w jednej ze swoich książek opowiada o trudnej relacji z nastolatkiem, którego często musiał sprowadzać na właściwe tory. Często udzielał mu ostrych reprymend na forum całej drużyny, co niosło ze sobą pewne reperkusje, ale — jak podkreśla Portugalczyk — działało. Bez regularnego opr-u Balotellemu nie byłoby dane wspominanie np. takich akcji:

Z Interu odszedł w 2010 roku, ale czarno-niebieska część San Siro nie płakała z tego powodu. Balotelli podpadł kibicom dwukrotnie — raz zakładając koszulkę AC Milan, którą dostał od prowadzącego jednego z programów telewizyjnych, w którym brał udział, a potem kiedy został zmieniony w trakcie meczu Ligi Mistrzów z FC Barceloną i ze złością zdjął koszulkę i cisnął nią o murawę. Przy okazji zwyzywał kilku fanów, którzy zwrócili mu uwagę.

Karierę kontynuował w Anglii. Miał łatkę supertalentu, więc chętnych na jego usługi nie brakowało. Budujący dopiero swą potęgę Manchester City, dowodzony przez dobrze mu znanego trenera Roberto Manciniego wydawał się bardzo ciekawym wyborem. Sportowo początkowo „Super Mario” się bronił, ale boisko to nie jest coś, na czym będziemy się skupiać w tym tekście.

Ulubieniec brytyjskiej prasy

Ilość wybryków Balotellego na Wyspach Brytyjskich (poza Manchesterem City grał także w Liverpoolu), przechodzi ludzkie pojęcie. Włoch okazywał się być kompletną pierdołą za kółkiem. Nie radził sobie z lewostronnym ruchem w Anglii i notorycznie był karany mandatami. Zdaniem prasy ich łączna kwota na pewno przekroczyła 10 tys. funtów. Cóż, bogaty 20-kilku letni piłkarz Premier League byle czym nie jeździ, więc prędkość to jedno, ale miewał też stłuczki. Po jednej z nich policjant, który przyjechał na miejsce, zapytał go, dlaczego wozi na fotelu pasażera 10 tys. funtów w gotówce. W odpowiedzi usłyszał: Bo mogę. Jestem przeraźliwie bogaty.

To tylko jeden z przykładów na to, jak bardzo Balotelli nie dorósł i nie był gotowy na sławę i pieniądze, jakie zdobył w młodym wieku. Słynne odpalanie fajerwerków w łazience własnego domu, po którym interweniować musiała straż pożarna, rzucanie lotkami do darta w młodocianych piłkarzy akademii Manchesteru City („zrobiłem to, bo mi się nudziło”), liczne wizyty w klubach nocnych tuż przed meczami i niezliczona ilość odklejeń na boisku, w tym kilka spektakularnych. Oto jedno z nich:

A to kolejne, na szczęście tu nie ucierpiał nikt, poza nerwami trenera Manciniego widzącego skrajnie lekceważące podejście do sparingu swojego podopiecznego:

Balotelli wytrzymał w niebieskiej części Manchesteru 2,5 roku — a raczej tyle wytrzymano tam z nim. Potem wrócił do Włoch, konkretnie do Mediolanu, ale już nie to Interu, a do Milanu. Sportowo mogłoby się wydawać, że nie był to strzał w kolano, bo choć Rossoneri nie znaczyli na mapie piłkarskiej Europy tyle, co jeszcze kilka lat wcześniej, to Włoch miał tam niezłe liczby (30 goli i 8 asyst w 54 występach przez 1,5 roku). Po latach zrozumiał jednak, że opuszczanie City było kluczową pomyłką.

– Przepuściłem kilka szans na to, by być na takim samym poziomie, co Leo Messi oraz Cristiano Ronaldo. Dziś nie wolno mi się do nich porównywać, bo jeden ma siedem Złotych Piłek, a drugi pięć. Niemniej jeśli chodzi o same umiejętności piłkarskie, to ja od nich w niczym nie odstawałem. Największym błędem było odejście z City. Grałem dobrze w Milanie, ale to w Manchesterze mogłem osiągnąć coś wielkiego. Mogłem być dla tego klubu jak Sergio Aguero. Gdybym miał wtedy swoje nastawienie z dzisiaj, też mógłbym mieć na koncie Złotą Piłkę – powiedział Balotelli na łamach „The Athletic”.

W końcu musi zmądrzeć!

Tak myśleli włodarze kolejnych klubów, którzy dawali mu szansę. Po Milanie był Liverpool, a potem francuskie Nicea oraz Marsylia. W zasadzie wszędzie momenty były, ale zawsze prędzej czy później wszystko waliło się przez ciężki charakter i wybujałe ego zarozumiałego napastnika.

Latem 2019 roku związał się z włoską Brescią. To był już naprawdę solidny zjazd, ale nawet tam sobie nie poradził. Po przerwie spowodowanej pandemią zaczął unikać treningów. Kilka dni później Balotelli stawił się w ośrodku treningowym Brescii, jednak pracownik klubu nie wpuścił go. Został skreślony kiedy okazało się, że po pandemicznej pauzie ważył prawie 100 kg. I nie były to mięśnie.

Przez następne pół roku w ogóle nie miał klubu. W grudniu związał się z walczącą o awans do Serie A Monzą. Podpisał półroczną umowę, z opcją automatycznego przedłużenia w przypadku promocji do włoskiej elity. Swoje zrobił, bo w 14 meczach zdobył 6 goli i dołożył jedną asystę, ale do awansu to nie wystarczyło. Wtedy związał się z beniaminkiem tureckiej Super Ligi Adaną Demirspor.

  
Ja Jeszcze Żyję

Wygodny przystanek dla będącego już jedną nogą po drugiej stronie mostu, zaledwie 30-letniego niespełnionego talentu? Tak mogłoby się wydawać, ale nic bardziej mylnego. Trudno uwierzyć, że w głowie tego chłopaka wszystko w końcu się ułożyło, ale fakty są takie, że ma za sobą jeden z najlepszych sezonów w karierze. 19 goli i 6 asyst w 33 występach robi wrażenie, bo liga turecka to nie przelewki, a Adana nie jest przecież ligowym potentatem. Balotelli w wywiadach zapowiedział, że zmienił swoje podejście do wykonywanego zawodu, ale nikt nie brał tego na serio. Tych słów oczywiście, bo z czynami trudno dyskutować, a te wyglądały tak:

  

Nagranie pochodzi z meczu Adany z Gaztepe, w którym Balotelli strzelił łącznie 5 goli! To wszystko sprawiło, że o 31-latku znów zrobiło się głośno i może on wrócić do reprezentacji Włoch. Mająca wielkie problemy z obsadą pozycji nr 9 kadra Italii jest w stanie dać mu kolejną szansę, zwłaszcza że selekcjonerem jest… Roberto Mancini.

Po tak udanej kampanii 2021/2022 „Super Mario” zaczął robić umizgi w stronę Galatasaray, mówiąc w mediach, że każdy piłkarz chciałby grać dla takiego klubu i kibiców, którzy są znani nawet we Włoszech. Tak tak Mario. Każdy. Nawet Messi i Ronaldo, obok których do niedawna stawiałeś siebie.

Nie ma co ukrywać — kariera Balotellego nie przebiegła tak, jak wyobrażał to sobie on, jego bliscy i kibice reprezentacji Włoch. Niemniej ma 31-lat, bardzo dobry sezon za sobą i perspektywę powrotu do kadry. Tylko pytanie, czy znajdzie się jeszcze klub, który nabierze się na kolejną „przemianę” Włocha? Który będzie w stanie utrzymać w rydzach kogoś tak krnąbrnego i zechce wpuścić do szatni tykającą bombę? No pewnie, że tak! Niemieckie i szwajcarskie media podają, że przedstawiciele Balotellego już trzykrotnie spotkali się z działaczami FC Sion. Szwajcarzy są poważnie zainteresowani Włochem i przygotowują ofertę opiewającą na kilka milionów euro.

Czy Balotelli — jakby to powiedziała red. Małgorzata Domagalik — leci na picu? Pewnie tak, ale to wystarcza, by znaleźć kolejnych naiwniaków, gotowych płacić mu (za)duże pieniądze i mieć wobec niego (za)duże oczekiwania.

FOT. twitter.com/Now_FootbaIl

Piotr Janas

Udostępnij

Translate »