Najbogatszy profesor w kraju. Szef „Pasów”

Najszczęśliwsze są kluby, których właścicielami są ich kibice. Najlepiej, kiedy są to ludzie majętni, dla których piłka to odskocznia, coś w rodzaju drogiego hobby. Z takim układem mamy do czynienia w Cracovii, której właścicielem i prezesem jest 70-letni biznesmen Janusz Filipiak, najbogatszy profesor w Polsce.

Janusz Filipiak – jak sam lubi powtarzać – człowiekiem bogatym stał się dopiero po pięćdziesiątce. Urodzony w 1952 roku w Bydgoszczy biznesmen, początkowo stawiał na karierę naukową. Od czasów studenckich związany jest z Krakowem. Ukończył tamtejszą Akademię Górniczo-Hutniczą, a później uzyskał tytuł doktora habilitowanego i został wykładowcą krakowskiej AGH. Już wtedy mocno interesował się telekomunikacją, która później stała się główną gałęzią jego interesów.

Jeszcze w trakcie kariery naukowej Filipiak pracował w zagranicznych firmach z branży, m.in. w paryskich laboratoriach badawczych France Télécom oraz w Australii (na University of Adelaide). Ukończył też szkolenie menadżerskie w Japonii. Profesor jest autorem ponad stu publikacji z zakresu telekomunikacji i teleinformatyki, sześciu książek (trzy z nich zostały wydane w Stanach Zjednoczonych i w Europie Zachodniej), był redaktorem czasopism i konsultantem instytucji krajowych oraz zagranicznych. Zebrane doświadczenie pozwoliło mu na założenie własnej firmy. W 1993 roku powstało przedsiębiorstwo informatyczne o nazwie Comarch, które początkowo działało głównie na terenie AGH. Z czasem firma zaczęła się rozrastać. W 2000 roku zadebiutowała na Giełdzie Papierów Wartościowych, a sam Filipiak pojawił się na listach 100 najbogatszych Polaków.

  

– Nie jesteśmy, a na pewno długo nie byliśmy nowobogaccy. Pamiętam, jak zaczęły pojawiać się w naszej rodzinie większe pieniądze. Fajnie obrazują to nasze wakacje. Początkowo jeździłam do Kasinki Małej, a obiady domowe jadłam u pani Leosi. Dalej była Chorwacja i pierwsze narty w Alpach, ale z bigosem, konserwami i kabanosami wiezionymi w bagażniku. Wszystkie wydatki były precyzyjnie wyliczone. Potem jechaliśmy już limuzyną BMW, która jednak nie należała do rodziców, a do firmy leasingowej – wspomina w jednym z wywiadów córka Janusza i Elżbiety Filipiaków Magdalena, dziś już nie Filipiak, a Skalska. To właśnie jej ojciec kilka lat temu chciał powierzyć stery w Cracovii. Zamierzał uczynić ją prezesem, ale ostatecznie to on mimo 70 lat na karku pozostaje na świeczniku i pociąga za sznurki.

Filipiak dobrze zarabia i się tego nie wstydzi. Mówi się, że to najbogatszy profesor w naszym kraju. W maju 2022 roku „Puls Biznesu” wyliczył, że w 2021 roku prezes Comarchu zarobił w sumie 25 mln zł. To rekord – jego wynagrodzenie było o 35% wyższe niż w 2020 roku. Według danych, na które powołuje się „Puls Biznesu” przychody spółki przekroczyły 1,5 mld zł, a akcjonariusze jednostki dominującej uzyskali 119 mln zł zysku. Znany jest z ostrego języka, lubi udzielać bujnych wypowiedzi, choć czasami się zagalopowuje. Raz został ukarany przez Komisję Ligi Ekstraklasy za nazwanie sędziego chó*em.

  

Kilka lat temu w wywiadzie udzielonemu „Gazecie Wyborczej” opowiadał o swoim pobycie w Dubaju. Robiąc tam biznes, rozmawiał z samymi biznesmenami, którzy byli posiadaczami Rolls-Royce’ów. Wtedy uświadomił sobie, że także musi takiego mieć.

– Polaków ciągle traktuje się na świecie jako ludzi gorszych. Jeśli więc robię biznes w wysokiej lidze, tym bardziej muszę mieć wszystkie atrybuty osoby, która gra w wysokiej lidze – powiedział. I oczywiście kupił sobie tego Rolls-Royce’a, mimo iż prawie nim nie jeździ. Uważa, że jest za duży, mało skrętny i niezbyt przystosowany do poruszania się po ulicach miast.

Pasiaste serce

W samym Comarchu ważną rolę odgrywa także jego żona Elżbieta, która zasiada w Radzie Nadzorczej spółki. Poza tym realizuje się w sprawach bardziej przyziemnych, np. prowadząc restaurację „Wierzynek” przy Rynku Głównym w Krakowie. Jej mąż od początku swojego pobytu w Krakowie sympatyzował z Cracovią jako kibic – zarówno sekcji hokejowej jak i piłkarskiej. Formalnie pojawił się w klubie w 2004 roku, zostając prezesem zarządu. To za jego czasów sekcja hokejowa zdobyła 7 tytułów mistrzowskich, 4 razy była wicemistrzem i dwukrotnie stawała na najniższym stopniu podium.

W piłce – przynajmniej na razie – nie udało się nawiązać do największych sukcesów w historii klubu z pierwszej połowy XX wieku, ale warto docenić niekonwencjonalny styl zarządzania profesora Filipiaka. Uczynił on np. z trenera Michała Probierza menadżera na kształt tych z klubów angielskiej Premier League. Dał mu bardzo dużą decyzyjność w procesie transferowym oraz przy konstruowaniu kadry i sztabu pierwszej drużyny. Probierz był nie tylko trenerem „Pasów” (lata 2017-2021), ale też zasiadał w zarządzie jako jeden z wiceprezesów. Efekt? Pierwszy w historii Puchar Polski i Superpuchar Polski (2020) oraz starty w eliminacjach europejskich pucharów.

  

Wcześniej o Filipiaku jako prezesie Cracovii zrobiło się głośno w 2006 roku, kiedy zaoferował ówczesnemu trenerowi Wojciechowi Stawowemu 10-letni kontrakt. To miał być przełom, część osób ze środowiska zaczęła wierzyć, że w końcu w jakimś klubie powstaje prawdziwie długofalowy projekt, ale bańka prysła szybciej, niż można było się spodziewać. Umowa z trenerem została rozwiązana… po miesiącu.

– To właściciel klubu za mną chodził, ja nie za bardzo chciałem, bo wydawało mi się to troszeczkę abstrakcyjne, jeżeli chodzi o pracę trenera. Doszło do tego podpisania, ale potem finał był, jak był. Niezbyt miły dla mnie i dla tych, którzy wiązali jakieś nadzieje z tym kontraktem. Nie wiem, czy ktoś wie, ale w Cracovii to ja zrezygnowałem z tego kontraktu – wspominał po latach na antenie Polsatu Sport Stawowy.

Dzisiaj Filipiak stoi przed kolejnym ważnym ruchem jako prezes Cracovii. Jego Comarch zamierza dokapitalizować klub, a wcześniej wykupić akcje od miasta. Kraków wciąż jest udziałowcem „Pasów”, lecz ostatnio prezydent Jacek Majchrowski zaczął głośno mówić o finansowej konieczności ich zbycia.

– Od dwóch lat prowadzimy rozmowy z gminą Kraków na temat odkupienia przez Comarch 33% akcji MKS Cracovia SSA, jakie ma w swoich rękach. Te rozmowy są zaawansowane. Żeby to formalnie i transparentne, powinien zostać ogłoszony przetarg, w którym wystartujemy. To będzie kwota między 24 a 26 milionów złotych. Ona nie wynika z myślenia życzeniowego tylko z tego, że miasto ma wycenę, my też i obydwie są na takim poziomie – tłumaczy Filipiak w rozmowie z „Gazetą Krakowską”. Wtedy Comarch stanie się już 100% właścicielem Cracovii.

To nie koniec wydatków, ponieważ zaraz po przejęciu miejskich akcji profesor zamierza dokapitalizować spółkę kwotą rzędu 25 mln złotych, by spłacić istniejące zadłużenie i zwiększyć jej możliwości finansowe. Czy to przełoży się na sport? Trudno wyrokować, aczkolwiek z takim właścicielem kibice „Pasów” raczej nie mają powodów do obaw. Takich ludzi jak Janusz Filipiak ze świecą szukać w polskiej piłce i całym polskim sporcie.

FOT. Twitter.com/filipiak_janusz

Piotr Janas

Udostępnij

Translate »